Patriotyczna pieśń „Walecznych tysiąc”, funkcjonująca także pod tytułem „Pułk czwarty” wyszła spod ręki” poety niemieckiego Juliusa Mosena. Powstała na obczyźnie. Jej przekładu dokonał przekład Jan Nepomucen Kamiński (1777-1855). W niektórych ze źródeł znaleźć można informację, że autorem kompozycji jest Francuz Joseph Denis Doche, według innych kompozytor niemiecki Gustaw Albert Lortzing. Pieśń to rodzaj złożonego 4 pułkowi piechoty Królestwa Polskiego (tzw. Czwartaków). Żołnierze tego oddziału to przede wszystkim przedstawiciele warszawskiej biedoty, rzemieślników i służby dworskiej.
Pułk czwarty wsławił się bohaterstwem w okresie powstania listopadowego, w walkach pod Zakrzewem, Dobrem, Wawrem, pod Olszynką Grochowską, a także podczas próby odsieczy warszawskiej Woli. Czwartacy odmówili oddania broni carskim wojskom, przekraczając w pełnym uzbrojeniu granicę pruską pod Brodnicą.
Przez okres 2 lat żołnierze byli internowani w więzieniach Grudziądza, Kwidzyna i Gdańska, odzyskując wolność większość z nich emigrowała do Wielkiej Brytanii, tam wstępując do „Gromady Grudziąż” i „Humań”.
Walecznych tysiąc opuszcza Warszawę,
Przysięga klęcząc: naszym świadkiem Bóg!
Z bagnetem w ręku pójdziem w świętą Sprawę,
Śmierć hasłem naszem, niechaj zadrży wróg!
Już dobosz zabrzmiał, już sojusz zawarty,
Z panewka próżną idzie w bój Pułk Czwarty.
Wiadoma światu ta sławna Olszyna,
Gdzie nieprzyjaciel twardym murem stał,
Paszcz tysiąc zieje, bój się krwawy wszczyna,
Już mur zwalony, nie padł ani strzał.
Ogromy postrach padł na tłum rozżarty,
Spokojnie wrócił do Pragi pułk czwarty.
Pod Ostrołęką wróg się tłumny zżyma,
Otacza naszych dzikiej hordy zwał.
Śmierć albo życie, tu wyboru nie ma.
Z bagnetem w ręku, nie padł ani strzał.
I już dla naszych odwrót jest otwarty.
I któż to zdziałał? To był nasz pułk czwarty.
On to po ciężkiej i krwawej rozprawie,
Jak groźny piorun, jako bitny pan,
Wracał ponuro ku tęsknej Warszawie,
Krew obmył w Wiśle już z przeschniętych ran.
Czerwono płynie w morze prąd niestarty –
Krew to walecznych: przelał ją pułk czwarty.
Daremne męstwo, Ojczyzna zgubiona.
Ach, nie pytajcie, kto spełnił ten czyn.
Zabójczy potwór wyszedł z matki łona,
Ojczyzny zgubą jest wyrodny syn.
W kawałki znowuż Polski kraj rozdarty,
Krwawymi łzami zapłakał pułk czwarty.
Żegnajcie bracia, których nam przy boku
Za świętą sprawę wzięła śmierci dłoń,
Wam lepszy udział dostał się w wyroku,
Nam chytra zdrada wzięła z ręki broń.
Jak biedny tułacz na kiju oparty,
W kraj obcy idzie na zawsze pułk czwarty.
Dziesięciu mężów obłąkanym wzrokiem
Przechodzi chwiejnie przez graniczny słup,
Ciekawym zewsząd patrzą na nich okiem,
Z nich każdy idzie, jak bez życia trup.
Kto idzie?! Stójcie! – krzykną pruskie warty,
My to dziesięciu, cały nasz pułk czwarty.