Dziennikarstwo europejskie ukształtowało się w ustrojach monarchicznych i arystokratycznych, wyrosło z ich afirmowania i z ich kontestacji. Na europejskie pojmowanie dziennikarstwa trudny do przecenienia wpływ wywarli encyklopedyści i rewolucja francuska — efektem tego wpływu stała się powszechna zgoda, że dziennikarz jest powołany do prowadzenia walki o uczynienie świata lepszym (jakkolwiek to w danej epoce rozumiano), do zwalczania niesprawiedliwości oraz uświadamiania odbiorcom, o co powinni zabiegać i na co zwracać uwagę. Wiązanie się z konkretnymi siłami politycznymi i społecznymi stanowiło w tej sytuacji rzecz oczywista i akceptowaną. Uznanie można było zdobyć nie tylko odwagą i bezkompromisowością w walce z możnymi tego świata, ale także zaciętością w zwalczaniu poglądów powszechnie uznawanych.
Dziennikarz od początku uznawany był zawsze za kogoś, kto z racji posiadanej wiedzy upoważniony jest do wpływania na przeciętnego obywatela, urabiania jego opinii i pozyskiwania poparcia dla tego lub innego nurtu przemian. Przyznawano więc mediom rolę „opiniotwórczą”, czyli prawo do kształtowania opinii publicznej — zamiast czy też obok obowiązku jej informowania. Etyka zawodowa rozumiana jest tu jedynie jako wymóg, aby owo „urabianie” opinii publicznej odbywało się w sposób uczciwy, a więc metodą rzeczowej perswazji, bez przeinaczania faktów i manipulowania emocjami. Później pojawiło się kryterium prawdy, słuszności i społecznego pożytku z działań mediów. Tak więc dziennikarz mógł zostać zganiony za wydobycie na światło dzienne faktów, które zdaniem oceniających mogłyby mieć niekorzystny wpływ na społeczeństwo. Co do dziennikarzy – funkcjonariuszy propagandy w krajach totalitarnych, tutaj jedynym kryterium było wierne realizowanie zaleceń kierownictwa i skuteczność w kształtowaniu nastrojów.[1]
Transformacje zawsze zmieniają ludzi, wymagają określenia się. Taki proces miał także miejsce w polskiej żurnalistyce. O pewnych niedomaganiach polskiego dziennikarstwa powiedziano sporo, odnotowując wyraźne angażowanie się mediów w rozgrywki personalne, organizowanie nagonek na niektórych polityków i, przeciwnie, nieprzyzwoite wręcz komplementowanie innych, organizowanie obrazu rzeczywistości tak, aby pasowała ona do założonej tendencji, uprawianie mniej lub bardziej zawoalowanej agitacji na rzecz konkretnego kandydata podczas wyborów.
Współcześnie środowisko dziennikarskie w Polsce nie odzwierciedla, przynajmniej w części, poglądów i oczekiwań społeczeństwa, a część jego przedstawicieli czuje się wręcz z ogółem Polaków skonfliktowana. W istocie nie poczuwają się oni w żadnym wypadku do obowiązku służenia społeczeństwu.
W swoim przekonaniu są wyrazicielami woli i poglądów pewnej jego części, uznanej za lepszą i mądrzejszą od pozostałych, a co za tym idzie — predestynowaną do narzucania swej woli wszystkim, także zwolennikom zupełnie innych opcji. Media stały się jednym z głównych narzędzi służących do realizacji owego celu. Zachowania konformistyczne[2] nie są wśród dziennikarzy rzadsze niż w innych środowiskach, a wyłamanie się z grupy wymaga większego niż przeciętny hartu ducha. W polskich mediach brak jest ścisłego rozgraniczenia pomiędzy pracą w mediach a czynnym uprawianiem polityki. Sytuacja taka przynosi wiele negatywnych skutków. Jednym z nich jest fakt, iż pracownicy mediów czują się już nie tylko reprezentantami określonych środowisk politycznych, ale wręcz uczestnikami bieżącej gry politycznej
Sądzę, że dziennikarstwo przeżywa pewien kryzys. Media nie zawsze przestrzegają zasady bezwzględnego poszukiwania prawdy i przekazanie jej społeczeństwu bez względu na wszelkie konsekwencje, jakie mogą za to grozić, a to powinno stanowić podstawowe zadanie dziennikarza. Dziennikarze z ludzi, którzy mieli informować wolnych obywateli (ethos amerykański) lub uświadamiać ich, że nie cieszą się należną im wolnością i muszą o nią walczyć (ethos europejski) – przemieniają się w ludzi, którzy myślą za innych i swoim odbiorcom podają po prostu gotowe wnioski do zapamiętania. Publicysta prasowy, komentator radia czy telewizji, reporter przestają być sługami. Stają się panami milionów sumień, panami myśli całych społeczeństw, na rzecz których miliony obywateli zrzekają się przysługującej im, a nazbyt ciężkiej do udźwignięcia wolności. A zarazem sami również są niewolnikami — niewolnikami instytucji, w których pracują. Trzeba bowiem pamiętać, że naturalną tendencją rozwojową światowych mediów jest ich postępująca komasacja i unifikacja. Coraz mniejsza liczba rozgłośni i tytułów obejmuje coraz większy obszar wpływów. Na Zachodzie od lat już trwa proces wchłaniania mniejszych, niezależnych gazet i rozgłośni przez gigantyczne korporacje. W USA miejsce wspomnianej wcześniej wielości lokalnych gazet zaczyna zajmować kilka ogólnokrajowych dzienników z lokalnymi wkładkami (podobnie jak u nas ma to miejsce w wypadku „Gazety Wyborczej”).
Telewizja satelitarna umożliwia dalszą, już światową ekspansję i dalsze komasowanie propagandowej potęgi w kilku łatwych do kontrolowania koncernach. Każdy z nich obraca tak wielkimi pieniędzmi, że pojawienie się jakiejkolwiek zagrażającej im konkurencji wydaje się niemożliwe.
Jednocześnie owe ogromne propagandowe kombinaty po prostu uniemożliwiają zatrudnianym w nich dziennikarzom jakąkolwiek samodzielność, czyniąc z nich odindywidualizowanych, karnych funkcjonariuszy.
Szacowana ilość dziennikarzy w Polce waha się między 10 a 25 tysiącami osób, w zależności od kryteriów klasyfikacji. Można wyróżnić, i klasyfikować jako dziennikarzy, związanych z mediami etatowo lub na zasadzie współpracy, posiadających własne firmy, także jednoosobowe (wolni strzelcy), twórców prasy sublokalnej – samorządowej, utrzymujących się z innych zajęć, zatrudnionych w różnych firmach jako PR lub Media Relations, czy polityków, którzy w rubryce zawód wpisują ‘dziennikarz’. W Polsce jest wielu ludzi, którzy uważają się za dziennikarzy, ale nie byliby nimi w/g przepisów Unii Europejskiej. Ze względu na stanowisko można wyróżnić dziennikarzy informacyjnych i publicystycznych, korespondentów, reportażystów…, i wiązać z tym także pozycję w redakcji. Jak w każdym zawodzie, zwłaszcza tak bliskim polityki, można wyróżnić dwie grupy: dziennikarzy obciążonych bagażem pracy w poprzednim systemie oraz wychowanych i pracujących tylko w nowym systemie.
Jeśli chodzi o podejście do zawodu to prof. Pisarek[3] wyróżniał w latach 90-tych takie typy dziennikarzy:
- bojownicy – w swojej działalności kierują się tylko dobrem swojej sprawy, widzą świat czarno – biało, a są to głównie ludzie około lat 40, antykomuniści, lub przeciwnie – postkomuniści, którzy funkcjonują zawodowo tylko wśród ludzi myślących jak oni;
- rzemieślnicy – profesjonaliści, fachowcy, z poczuciem odpowiedzialności, głównie starsze pokolenie dziennikarzy, reprezentujący świadomość etyczną mediów, mimo że wielu z nich ma polityczne grzeszki na sumieniu z czasów PRL;
- diskdżokeje uważający za swoje zadanie zabawianie publiczności, czemu podporządkowują informację i komentarz do niej, są młodzi, pracują w prasie tęczowej, sportowej, a przede wszystkim w komercyjnym radiu, najlepiej się czują w formach krótkich, najwyżej felietonach;
- dziennikarze śledczy, których prestiż budują procesy sądowe i dotyczące ich publikacje, często o wyrazistych zapatrywaniach politycznych.
[1] R. A. Ziemkiewicz, Dziennikarze i dziennikarstwo [w:] ETHOS, nr 24/1993.
[2] Konformizm – postawa bezkrytycznego podporządkowania się normom, wartościom i poglądom uznanym za obowiązujące w danej grupie społecznej; zgadzanie się z czymś, przystosowanie się do czegoś.
[3] Pisarek W., Nowa retoryka dziennikarska, Wyd. Universitas, Kraków 2002, s. 111.
Dagmara S.