Marcina Kozerę poznajemy w momencie, gdy ojciec przyprowadza go do szkoły polskiej w Londynie. Chłopiec ma wtedy około dwunastu lat, lecz czytelnik nie dowiaduje się wiele więcej o jego wyglądzie. Wiadomo tylko, że miał czarne, zjeżone włosy. Nie umiał też wtedy jeszcze mówić po polsku.
Marcin, po rozpoczęciu nauki w polskiej szkole, bardzo szybko zyskał sobie pozycję przywódcy wśród innych dzieci. Wszystkie chciały go naśladować, co przejawiało się m.in. tym, że specjalnie popełniały podobne jak on błędy w mówieniu po polsku.
Nauczycielkę pracującą w szkole Marcin początkowo przerażał. Wraz z jego przybyciem do szkoły rozpoczęła się seria różnych niesamowitych wyczynów. Np. pewnego dnia wyszedł ze szkoły przez okno, by dosiąść znajdującego się na zewnątrz konika – ozdobę. Inni uczniowie natychmiast zaczęli próbować podobnej sztuki, co spowodowało, że trzeba było zamykać okno na głucho. Innym razem przyniósł do szkoły piłkę do gry, która potłukła naczynia w bufecie.
Języka polskiego uczył się z początku niezbyt chętnie. Z pozoru się przykładał, ale w rzeczywistości jednym uchem wpuszczał wiadomości, a drugim je wypuszczał. Wynikało to z tego, że w głębi duszy czuł się Anglikiem i brak mu było motywacji do nauki.
Jednak jego przekonanie o własnej tożsamości narodowej zostało w pewnym momencie poważnie zachwiane. Zaczął przeżywać rozterki, które napawały go wielkim smutkiem. Wątpliwości pojawiało się coraz więcej, lecz Marcin nie potrafił sobie z nimi poradzić. Z jednej strony wiedział, że jego rodzina nie pochodzi z Anglii, lecz z Polski, że tam są jego korzenie. Z drugiej zaś strony nie wiedział, czy ma prawo nazywać się Polakiem, skoro w chwili dużego wzruszenia (podczas przedstawienia bożonarodzeniowego) nie mógł zrozumieć słów wypowiadanych do niego w języku polskim. Czuł się jak papuga, która nauczyła się na pamięć swojej roli, lecz to nie wystarczało, by mógł uznać się za Polaka.
Duży wpływ na Marcina miała Krysia, jego koleżanka z klasy. Zabrał ją kiedyś na wycieczkę po Londynie, podczas której opowiedział jej o swoich wątpliwościach. Z czasem związała ich ze sobą głęboka przyjaźń. Pod koniec opowiadania Marcin pyta nawet Krysię, czy zechce w przyszłości, już w Polsce, zostać jego żoną. Trzeba to oczywiście traktować nieco z przymrużeniem oka, ponieważ byli wciąż jeszcze dziećmi. Pytanie to jednak dowodzi siły ich przyjaźni.
Momentem niezwykle istotnym w życiu Marcina była lekcja geografii w angielskiej szkole, podczas której nauczyciel stwierdził, że Polska nie istnieje (akcja rozgrywa się na rok przed wybuchem pierwszej wojny światowej). Nastąpił wtedy w Marcinie ostateczny przełom. Wstał i powiedział, że Polska istnieje, ponieważ on jest Polakiem. Poczuł, że kocha swoją ojczyznę, w której przecież jeszcze nigdy przedtem nie był. Zapragnął jak najszybciej powrócić do Polski, do Strzałkowa, skąd pochodził jego ojciec.
Marcin Kozera to postać bardzo ciekawa, czytelnik z zainteresowaniem śledzi jego wahania i rozterki. Pod płaszczykiem urwisa i żartownisia krył się chłopiec, który dojrzałością przewyższał większość swoich rówieśników. Udowodnił też, że potrafił podjąć słuszną decyzję, w co zresztą czytelnik nie wątpi od początku opowiadania, podobnie jak nauczycielka Marcina.
[ML]