„Wesele” S. Wyspiańskiego [związki z myślą romantyczną]

Przemysłowy i wynalazczy wiek XIX wywarł ogromne piętno na ówczesnych strukturach społecznych i moralnych Europy i świata. Po raz pierwszy w historii ludzkości pojawiło się zjawisko mas, którego źródeł należy dopatrywać się w gwałtownym wzroście demograficznym, jak również w kapitalizmie, urbanizacji, migracji i innych elementach pędu cywilizacyjnego.
Masa szybko okazała się tworem niebezpiecznym, miażdżyła bowiem na swojej drodze wszystko, co inne, indywidualne, szczególne i wybrane. Stanowiła uosobienie zagrożenia uniformizacją. Takiej uniformizacji obawiali się ludzie kultury końca XIX w. Dosyć mieli szerzącej się wokół bezideowości, „komfortu” bycia „takim samym jak wszyscy”. Wyraźnie narastała w nich krytyka bierności, jaką niósł ze sobą program pozytywistów, a rodziła się dążność do nowych przeobrażeń, zarówno w sztuce, jak i w literaturze. Na fali ich starań o stworzenie innego systemu obyczajowo-moralnego, innych trendów w literaturze, wzeszła nowa epoka, która jeden ze stosowanych terminów określa neoromantyzmem. Sama nazwa wskazuje tu na związki z dobą romantyzmu. I rzeczywiście, takowe istniały. Opierały się głównie na powrocie tendencji idealistycznych, podniesieniu roli indywidualizmu, a przede wszystkim, na podjęciu wysiłków prowadzących do odzyskania niepodległości państwowej. Znów na kartach literatury, tak jak było to w epoce Mickiewicza i Słowackiego, podjęty został temat bytu narodowego. Stanisław Wyspiański w „Weselu” dokonał próby odpowiedzi na najistotniejsze pytania dotyczące przyszłości narodu polskiego.
Francuski filozof XIX wieku – Ernest Renan pisał: „Wielkie bractwo ludzi o zdrowej duszy i gorącym sercu stwarza świadomość moralną zwaną narodem. Dopóki ta świadomość moralna daje dowód swojej siły przez składanie ofiar, jakich wymaga od jednostek dobro ogółu, dopóty jest ona uprawniona i ma rację bytu. Tym jest naród”.
Stanisław Wyspiański zastanawia się w swym dramacie nad rzeczywistą zdolnością sięgnięcia Polaków po wolność; nad tym, czy aby na pewno stanowimy „wielkie bractwo ludzi… zdolnych do składania ofiar”. Bowiem na uczcie weselnej w Bronowicach okazuje się, że Polacy dzielą się na chłopów i „całą resztę”. Jak mówi Radczyni:
„Wyście sobie, a my sobie.
Każden sobie rzepkę skrobie.”
Jakże daleko do marzenia Poety: „że taki wielki naród – z jednej bryły”. Wyspiański rozlicza się tu z romantycznym mitem solidaryzmu narodowego.
Występuje też w „Weselu” romantyczny mit literatury pobudzającej społeczeństwo do działania i jest skutecznie obalany. Poecie, którego autor dramatu przedstawia jako zwolennika idei kultu słowa – wartości najwyższej, ukazuje się Rycerz i bezlitośnie obnaża pustkę kryjącą się w jego „natchnionych” wierszach. Widzimy wreszcie związek „Wesela” z romantycznym zwrotem do ludowości. Jednak tutaj owo zafascynowanie gminem ma raczej wydźwięk negatywny, nieszczery i wynikający z płytkiego zjawiska chłopomanii. Przedstawiciel inteligencji żeni się z chłopką, nie znając nawet obyczajów stanu, z jakiego ona pochodzi. Pociąga go jedynie oryginalność i inność wybranki.
Smutne są te dowody bolesnej prawdy, po jakie sięga Wyspiański. Nie mamy już pewności, czy chodzi tu o kontynuację idei romantycznej, czy też jej parodiowanie i przezwyciężanie; dyskusję z ideałami minionej epoki. Autor dramatu zdaje się obawiać, że czar poezji romantycznej działa usypiająco na rodaków jemu współczesnych, bo odwodzi ich od teraźniejszości. Naród nakarmiony mitami czeka wciąż na wielki moment, gdy Polska podniesie się z niewoli, ale do głowy mu nie przyjdzie, że aby tak się stało, musi sam powstać do czynu. Wyspiański pragnie dla Polaków mocnej, twardej rzeczywistości, żąda realnego wytężenia sił. I choć jego dramat sprawy narodowej staje się dramatem zaprzepaszczonej sprawy narodowej, on wierzy, że kiedyś Polacy zbudzą się ze swego snu i wyciągną rękę po wolność. Wiarę tę odczytujemy w postaci Chochoła, która chociaż zdołała wprowadzić weselników w automatyczny, półsenny taniec, jest postacią słomianą, a więc nietrwałą.
Wyspiański, mimo że rozprawia się z romantycznymi mitami narodowymi, sam jest romantykiem. Pragnie odrodzenia ojczyzny i mimo wszystko wierzy w możliwość spełnienia owych pragnień.
Jest wreszcie w omawianym utworze jeszcze jeden element, który nawiązuje do romantyzmu, a z którym autor nie musiał walczyć. Chodzi o całą plejadę zjaw i postaci fantastycznych, które goszczą na weselu, i które nadają dramatowi wymiar metafizyczny, baśniowy. Zjawy przedstawiają się jako duchy i imaginacje, pochodzące ze znanych motywów literatury, historii i malarstwa: – Stańczyk, Rycerz, Wernyhora.
Związki „Wesela” z myślą romantyczną są więc w dramacie zauważalne. I choć nie opierają się tylko na naśladownictwie idei doby Mickiewicza, Słowackiego, widzimy, że epoka ta stworzyła wizje i mity, wobec których twórcy owych okresów literackich nie mogli przejść obojętnie.


[MP]