Duchowy portret Piłata na podstawie ewangelii św. Mateusza i „Mistrza i Małgorzaty”

Przekaz świętego Mateusza dotyczący Poncjusza Piłata jest bardzo skromny.
Objętościowo liczy on kilkanaście wersów. Ewangelista nie daje żadnej bezpośredniej charakterystyki Piłata.
Poznajemy go tylko poprzez jego czyny. Z rzadka w ewangelii pojawia się mowa o pobudkach, jakie kierowały Piłatem.
Poncjusz Piłat był rzymskim namiestnikiem w Judei. Wyrok śmierci, który zapadł na
żydowskiej radzie wobec Jezusa, musiał być zatwierdzony przez namiestnika, albowiem rzymskie
prawo stanowiło, iż gardłowe sprawy ludów podbitych podlegają zatwierdzeniu przez administrację rzymską. Toteż Sanhedryn, żydowska rada faryzeuszy i arcykapłanów, po orzeczeniu wyroku śmierci, czyniąc zadość obowiązującemu prawu, skierowała go do zatwierdzenia przez Piłata. Piłat nie znalazł winy w Jezusie. Był skłonny nawet go uwolnić. Jednak zatwierdził wyrok pod presją podburzanych przez Sanhedryn Izraelitów, którzy stanowczo domagali się ukrzyżowania Jezusa.
Tyle mówi o tych wydarzeniach ewangelia świętego Mateusza. Skąpo i lakonicznie.
Niemniej, można się pokusić w oparciu o ten tekst, o próbę odmalowania duchowego portretu Piłata.
Niewątpliwy jest fakt, że Poncjusz Piłat wydał wyrok na Jezusa niechętnie, skłoniony bardziej
naciskiem tłumu, niż własnym, sędziowskim sumieniem. Co więcej, Piłat kilkakrotnie wstawiał się za Jezusem. Po pierwsze, nie znalazł w nim żadnej winy. Jeśli nie ma winy, nie można mówić o przestępstwie i o karze. Gdy mimo tego tłum nieustępliwie domagał się śmierci Jezusa, Piłat próbował odwołać się do starego obyczaju stanowiącego, że na każde święto uwalnia się jednego skazanego więźnia. Namiestnik sugerował, aby uwolnić Jezusa. Nadaremnie. Zaślepiony tłum był nieubłagany.
Dlaczego więc, skoro był przekonany o niewinności podsądnego, Piłat skazał Jezusa? Święty
Mateusz podaje jedną przesłankę wyroku Piłata. Po prostu obawiał się on tłumu. Widział, że jego próby ocalenia Jezusa, zaogniają atmosferę zgromadzenia, więc zdecydował się wydać Jezusa, aby uniknąć społecznych rozruchów. Piłat okazał się przeto człowiekiem małego serca. Przecież wzburzony tłum Żydów nie zagrażał rzymskiemu panowaniu w Judei. Za rzymskim namiestnikiem stały zwarte kohorty pancernej piechoty i kawalerii w każdej chwili gotowe do użycia. Za tłumem była siła emocji i nic więcej. Mimo to Piłat zdecydował się poświęcić niewinnego człowieka i postąpić wbrew swemu sumieniu, niż wywołać zamieszki. Jawi się on więc jako skuteczny, acz cyniczny polityk. Przelewając krew jednego człowieka ocalił być może dziesiątki, jeśli nie setki innych istnień.
Jednakże nie można zarzucić Piłatowi, iż był on zupełnie pozbawiony sumienia, zimny i okrutny. Długo wahał się on przecież, nim wydał wyrok niezgodny ze swym wewnętrznym przekonaniem. Rzec można, że był on bardzo wrażliwym człowiekiem. Już bowiem na rozprawie w obawie przed ewentualnymi późniejszymi zarzutami i własnym sumieniem, wziął wodę i umył ręce, chcąc uwolnić się od odpowiedzialności za śmierć Jezusa. Był to jednak tylko gest. Nie zwolnił on Piłata od winy za śmierć Jezusa. On ten wyrok zatwierdził. Umywając ręce, chciał tylko zagłuszyć sumienie, które już wtedy musiało głośno przeciwstawiać się skazaniu Jezusa.
Więcej światła rzuca na sylwetkę Piłata powieść Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. Zgodna jest ona zasadniczo z biblijnym świadectwem o tej odległej historii. Pewne różnice tkwią w szczegółach. Przykładowo święty Mateusz podaje, że na przesłuchaniu przez Piłata Jezus ograniczył się tylko do potwierdzenia, iż jest królem żydowskim, tymczasem Bułhakow każe Jezusowi wieść z Piłatem stosunkowo długie dysputy. Zaznaczyć trzeba, że opis Bułhakowa nie jest tylko czczą literacką fikcją. Ma on swoje uzasadnienie w ewangelii świętego Jana, który opisuje dłuższą rozmowę Jezusa z Piłatem, mocno zabarwioną treściami religijno-filozoficznymi.
W powieści duchowy portret Piłata jest znacznie bardziej skomplikowany, niż w przekazie
świętego Mateusza. Piłat, wedle pisarza, nie jest tylko cynicznym politykiem, idącym po trupach do swych celów, zgodnych z interesem Imperium Rzymskiego. Owszem, ważniejszy jest dla niego spokój w Jerozolimie, niż życie jakiegoś Jezusa, o którym mało co wie. Lecz Piłat opisany przez Bułhakowa to także człowiek wrażliwy, wykształcony, o głębokim, filozoficznym podejściu do otaczającej go rzeczywistości. Jego ignorancja dla spraw Judei bierze się z osobistej niechęci do tej prowincji i do Jerozolimy. Nie lubi dusznego powietrza miasta, dostaje od niego straszliwych migren. Piłat dusi się w Jerozolimie nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Nie znajduje w tym mieście odpowiedniego człowieka, z którym mógłby nawiązać interesujący kontakt na wysokim intelektualnym poziomie. Żydzi są wobec niego służalczy, ale wie on jednocześnie, że nienawidzą go, jak każdy podbity naród nienawidzi okupanta. Rzymscy oficerowie traktują go jak swego przełożonego – oficjalnie, z szacunkiem i okazują mu bezwzględne posłuszeństwo. Tymczasem Piłat chciałby z kimś normalnie porozmawiać, jak człowiek z człowiekiem. Nikogo takiego w Jerozolimie nie znajduje. Stąd jego wyobcowanie i zgorzkniałość, które to cechy nie odstępują go podczas pobytu w mieście.
Piłat z niechęcią orzeka w sprawie Jezusa. Zwłaszcza, iż ma w niedalekiej perspektywie wyjazd do Italii. Nie chce, aby proces Jezusa zatrzymał go w mieście, zamierza załatwić go szybko. Jednak już po pierwszym kontakcie z oskarżonym wie, że nie będzie to prosty przewód sądowy. Z jednej strony ma za złe Jezusowi, iż z jego powodu będzie pewnie musiał odwlec swój wyjazd, z drugiej natomiast postać Mesjasza go fascynuje. Piłat czuje instynktownie, że oto natrafił na człowieka, którego mu w Jerozolimie brakowało. Człowieka nietuzinkowego, intrygującego, w którego towarzystwie on, Piłat, nareszcie poczułby się dobrze w tym zobrzydzonym mieście. Im dłużej Piłat obcuje z Jezusem, tym bardziej ten go pociąga. Chciałby ocalić Jezusa, gdyż znajduje w nim interesującego rozmówcę. Widzi jednak zaciekłość Żydów i wie, że trudno będzie go uniewinnić, bez narażenia się na rewoltę rozszalałej ludności. Piłat staje przed dylematem – bronić Jezusa i narazić się Żydom czy poświęcić go, tracąc kogoś, w czyim towarzystwie tak dobrze się czuł. Gdy Żydzi straszą Piłata, iż poskarżą się cezarowi, że ten toleruje żydowskiego króla, ów z ciężkim sercem decyduje się skazać Jezusa. Światło, które wprowadził Jezus swą obecnością do życia Piłata gaśnie i namiestnik znowu pogrąża się w duchowym letargu wywoływanym u niego przez Jerozolimę. Co gorsza, do Piłata powraca wciąż obsesyjna chęć porozmawiania z Jezusem i ma coraz to większe wątpliwości, czy postąpił słusznie, wydając go na śmierć.
U Bułhakowa Piłat jawi się jako zmęczony człowiek pozbawiony siły charakteru. On wciąż czegoś szuka, czeka na swój cel życia. Jednak Piłat jest ślepcem. Gdy przychodzi jego szansa na odmianę życia i nadanie mu wartości, on bezpowrotnie ją zaprzepaszcza. Pogrąża się na powrót już nie tyle w oczekiwanie, co w roztrząsanie słuszności swej decyzji. Im dłużej ją rozważa, tym bliższy jest stwierdzenia, że bardzo się omylił skazując Jezusa. Jednak wciąż nie jest tego pewny. Ta niepewność Piłata, jego ustawiczne wahanie się, jest głównym rysem jego charakteru i wyznacza jego postępowanie.
Tak oto, w świetle przytoczonych źródeł, wygląda duchowy portret Poncjusza Piłata, człowieka, który lękał się podjąć najważniejszą w życiu decyzję zgodnie ze swym sumieniem. Karą za taką postawę jest, wedle Bułhakowa, wieczne czekanie, wieczna niepewność i wieczna nadzieja, ale też i wieczysty niepokój pogwałconego sumienia.


[TL]