Dzień w szkole zapowiadał się spokojnie. Nagle w klasie zrobiło się niczym na wieży Babel. Kasia przyniosła wiadomość o klasówce z chemii. Wiedzieliśmy, że to będzie rzeź niewiniątek, nikt przecież klasówki wcześniej nie zapowiadał.
Baśka zaczęła brzmieć jak trąba jerychońska, przepowiadając same niedostateczne. Niektórzy zaczęli produkować ściągi, takie szkolne owoce zakazane, ale większość zamieniła się w słupy soli, przewidując oprócz złych ocen, problemy domowe. Pojawiła się wkrótce pani od chemii i zdziwiona patrzyła na nas. Zapytaliśmy o klasówkę, ale odpowiedziała, że umywa ręce od tego pomysłu. Zrozumieliśmy, że ta decyzja to taka przysłowiowa manna z nieba.
Ponadto uświadomiliśmy sobie, że to 1 kwietnia i prima aprilis. Miły dzień pełen psikusów.
Julia Sz.