- Jest to poetycki testament twórcy (liryk autobiograficzny).
- Powstał na przełomie 1839/1840 roku.
- Inspirowany był podróżą do Ziemi Świętej.
- Wiersz z gatunku liryki filozoficzno-refleksyjnej.
- Jest to również liryka apelu, formułujące pewne wskazania.
- Nawiązuje do liryki adresata, wyznania, zwanej też liryką inwokacyjną.
- Składa się z dziesięciu czterowersowych strof.
- Napisany jest trzynastozgłoskowcem.
- Ma budowę regularną, występują rymy parzyste, dokładne, żeńskie, przeplatane (abab).
- Tematem wiersza jest przesłanie (testamentowe) poety dla następnych pokoleń.
- Poeta ilustruje sens swojego życia i twórczości.
- Podmiotem lirycznym jest sam poeta (używa bowiem czasowników w 1 osobie).
- Sam sobie wyznacza rolę przywódcy narodu.
- Adresatami są spadkobiercy (rodzina, przyjaciele, następne pokolenia).
- Ma wskazania dla przyjaciół (godny pogrzeb, przekazanie matce prochów, stypa ku uczczenia jego pamięci, przekazanie patriotyzmu następnym pokoleniom), matki (ma go kochać, na zawsze zachować w pamięci), następnych pokoleń ( szerzenie oświaty , kultywowanie tradycji narodowych, podtrzymywanie nadziei na wolność, niepodległość, walka o ojczyznę, doskonalenie duchowe).
- Poeta wykorzystał alegorie i symbole, mające znaczenie dosłowne i przenośne (np. okręt jako znak ojczyzny, kaganek jako symbol oświaty, nauki, wykształcenia.
- Wiersz kończy puenta mająca znaczenie uniwersalne, ponadczasowe, określające postawę samego poety wobec sztuki i indywidualizmu.
- W utworze czytelnik znajdzie środki artystyczne, miedzy innymi epitety (np. „”smutny dźwięk”, „biedna ojczyzna”), przenośnie (np. „zjadaczy chleba w aniołów przerobi”), wykrzyknienia (np. „lecz zaklinam … na szaniec!”), pytania retoryczne (np. „Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi/ Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi/Iść… taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?”), porównania (np. Żywi …, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”).
- Stanowi zamkniecie pewnego etapu twórczosci Słowackiego i przejscie w fazę tzw. poezji mistycznej.
Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień – z duchami –
A jak gdyby tu szczęście było – idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia –
Imię moje tak przeszło jako błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył – siedziałem na maszcie,
A gdy tonął – z okrętem poszedłem pod wodę…
Ale kiedyś – o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny – przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą –
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie…
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb – oraz własną biedę:
Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,
Jeżeli Bóg [mię] uwolni od męki – nie przyjdę…
Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!…
Co do mnie – ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę
I zgodziłem się tu mieć – niepłakaną trumnę.
Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi
Iść… taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami napełnionej łodzi,
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic… tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna
Aż was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi.