„Hymn o zachodzie słońca” (Smutno mi, Boże) Juliusza Słowackiego

  • Wiersz powstał podczas podróży do Ziemi Świętej.
  • Dokładne miejsce i datę podał sam poeta (pod wierszem).
  • Jest to niezwykła dyskusja Słowackiego z Bogiem, zainspirowana lecącymi bocianami.
  • Bociany jako „polskie” ptaki wywołały u poety falę tęsknoty za ojczyzną.
  • Hymn jest tradycyjną formą poetycką, pochodzi z antyku, ma charakter pochwalny, modlitewny, religijny.
  • Określa pełen wielbienia i pokory stosunek zbiorowego podmiotu lirycznego do Stwórcy.
  • Słowacki naruszył w swym utworze konwencje gatunkowe.
  • Podmiotem lirycznym nie jest zbiorowość tylko samotny pielgrzym, ktory marzy o powrocie do kraju.
  • Bóg-Stwórca jest niemym odbiorcą usytuowanym blisko podmiotu lirycznego.
  • Takie zabiegi sprawiły, że wiersz nabiera charakteru intymnej rozmowy.
  • Wiersz rozpoczyna westchnienie „Smutno mi, Boże”, które  nadaje ton całemu utworowi.
  • Powtarzane jest każdorazowo po kolejnej zwrotce.
  • Pielgrzym przedstawia piękno krajobrazu morskiego.
  • Nie ujawnia własnych uczuć wobec obcych ludzi, kieruje je jednak do Stwórcy.
  • Zastanawia się jednak nad własną przyszłością, którą niestety widzi w czarnych kolorach.
  • Ma jednak swą godność, wrażliwość, jest szczerym patriotą.
  • Wiersza ma przejrzystą budowę, składa się z 8 zwrotek, wszystkie mają taki sam układ wersyfikacyjny.
  • Poeta wykorzystał wiele środków artystycznych [przerzutnie, peryfrazy (np. Gwiazda ognista), epitety (np. lazurowa woda), metafory (np. pusty kłos), porównania (np.  żebym był jak pielgrzym)],  co podnosi wartość utworu.

Smutno mi, Boże! – Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu…
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed Tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!

Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski…
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!

Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!

Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!

Ty będziesz widział moje białe kości
W straż nie oddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił popiołom…
Więc że mieć będę niespokojne łoże,
Smutno mi, Boże!

Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień… a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie…
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!

Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący – marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,
Smutno mi, Boże!

Pisałem o zachodzie słońca na morzu przed Aleksandrią.
[19 października 1836 r.]