- Tytuł utworu wyjaśnia pierwsze zdanie opowiadania: „Rzucony z daleka od miasta transport, mówiąc potocznie baza, gniótł się na peryferiach Woli w zaułku ulicy Sokołowskiej”.
- Opowiadanie zawiera pewne akcenty autobiograficzne. po usamodzielnieniu suię został szoferem i kierował się hasłem „Chcemy ludzi mocnych i śmiałych, a nie łachudrów. Wierzymy w człowieka, w jego możliwości, rozum i serce”.
- Szczególny autorytet wśród bohaterów opowieści zyskał kierownik techniczny, nazywany szefem, był bowiem mimo kalectwa doskonałym specjalistą w fachu.
- Praca kierowców była niezwykle ciężka, obfitowała w wiele trudności, stare samochody psuły się, brakowało zapasowych części, a praca nie była w zasadzie normowana na co szoferzy narzekali.
- Trudne warunki życia i pracy nauczyły ich solidarności, ofiarnej pracy, wzajemnej pomocy i koleżeńskiego wsparcia w sytuacja zawodowych i nie tylko.
- Wśród tych twardych mężczyzn był też lekceważony i ośmieszany chłopak, Michał Kosewski, uważany za wyjątkowego ofermę życiowego, nazywany Studentem.
- Jedynymi, którzy brali go w obronę i dodawali otuchy był szanowany kierowca Stefan Kamiński i sekretarz partii Szymaniak.
- Prowadzili rozmowy na temat komunizmu i człowieczeństwa.
- Wkrótce Kierowca Stefan Kamiński zginął , mając zaledwie 23 lata, kiedy wracał z Kłodzka i nie chciał narazić na niebezpieczeństwo beztroskich narciarzy wędrujących całą szerokością jezdni, umarł ze słowami na ustach „Ja dobrze nam zdobywać góry”.
- Troska w człowieka i życzliwość przyniosły pożądany skutek, fajtłapa Michał przestał być mięczakiem, samodzielnie usunął poważną awarię samochodu.
- Nagrodą za trudy był uśmiech dyrektora Rusteckiego.
- Marzył, że dojedzie wcześniej, a wszyscy kierowcy z podziwu „otworzą gęby”.