Poezja od wielu wieków ma tę wspaniałą zaletę, że niezmiernie rzadko bywa zjawiskiem komercyjnym. A jeśli już jej się to zdarzy, to i tak każdy się na tym pozna. Prawdziwa poezja nie powstaje na zamówienie i nie potrzebuje wynagrodzenia pieniężnego. Prawdziwa poezja czerpie swe źródło z uczuć, z rozważań, z niepokojów, z zachwytu nad pięknem, z bólu, z radości. Prawdziwa poezja żyje chwilą i pozostaje na wieczność.
Dziwne, że zastanawiamy się, co danym utworem chciał wyrazić autor, gdy tymczasem tenże sam poeta być może nie umiałby po miesiącu od jego napisania odpowiedzieć na to pytanie. A my pytamy przecież często po kilku wiekach! Czasem nawet nie znając nazwiska autora…
Nie znamy na przykład imienia człowieka, który stworzył „Bogurodzicę”, uznaną za najstarszą polską pieśń religijną. Nie wiemy również, kiedy utwór powstał. Ale dokładne datowanie wydaje się nie mieć wielkiego znaczenia. Ważniejsze jest, jak dużą rolę utwór przez lata odgrywał w życiu naszych praprzodków. „Bogurodzica” jest dziś zabytkiem i czyta się ją oraz interpretuje tak, jakby się zwiedzało katedrę na Wawelu – z szacunkiem i podziwem. Jednak tak w gruncie rzeczy nie wiadomo, skąd się takie właśnie odczucia biorą: czy z powagi czasu, czy ze służby dzieła wielu pokoleniom, czy też po prostu z zachwytu nad pięknem…
Szczególnie chętnie zabytki polskiej literatury „zwiedzają” ludzie, którzy trzymają w ręku pióro. Dowodem na to, że nie pozostają na urok „staroci” literackich obojętni, są liczne do nich nawiązania, kontynuacje, stylizacje.
Na początku II wojny światowej ojcowie paulini ukryli przed Niemcami urastający do rangi narodowej relikwii obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wkrótce pod wpływem tego czynu nastąpiła ewakuacja MSZ-u, w którym funkcję referenta pełniła Kazimiera Iłłakowiczówna. Poetka, zainspirowana obydwoma wydarzeniami, napisała utwór – „Do Matki Boskiej Ukrytej”.
Wielu czytelników z pewnością bez trudu zauważy, zaledwie rzuciwszy okiem na utwór Iłły, jak wielkie wykazuje on podobieństwo do „Bogurodzicy”! Lecz w czym ono tkwi, z czego wypływa, z czym jest związane? Przecież „Bogurodzicę” od „Do Matki Boskiej Ukrytej” dzieli przynajmniej siedem wieków!
Najwyraźniejsza zgodność pomiędzy obydwoma wierszami zawiera się jednak właśnie w tym, co widać na pierwszy rzut oka – kompozycji, języku, budowie. Różnica natomiast tkwi głównie w znaczeniu utworów. Oba te dziełka są apostrofami i, zdawałoby się, mają jednego adresata. Z tą ostatnią hipotezą jednakże może być trochę kłopotów, bo, w moim odczuciu przynajmniej, adresat każdego utworu jest zawsze jednak kimś innym. Tak też „Bogurodzica” jest skierowana do Matki Bożej jako osoby boskiej, przebywającej gdzieś w niebie, w otoczeniu postaci, z których każda jedna ma aureolę nad głową. Wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny natomiast kierowany jest – owszem, również do Matki Bożej – ale do tej z ukrytego przed Niemcami obrazu.
„Bogurodzica” powstała w czasie, gdy pisany język polski był jeszcze w powijakach, toteż nic dziwnego, że utwór ani nie charakteryzuje się jednakową liczbą sylab w każdym wersie, ani też nie wykazuje przywiązywania wagi do rozstawu akcentów w wersach. A i rymy są te najprostsze – gramatyczne. „Bogurodzica” jest sklasyfikowana jako wiersz średniowieczny.
Trochę kłopotu może sprawić określenie, jakim wierszem jest utwór Iłły, nie jest to bowiem również ani utwór sylabiczny, ani sylabotoniczny, ani toniczny. Pomimo dużego formalnego podobieństwa tego utworu do „Bogurodzicy”, nie jest to również bynajmniej wiersz średniowieczny, choć może jest troszkę nań stylizowany. Dokładna klasyfikacja nie jest łatwa, ale mnie najwygodniej jest nazwać „Do matki Boskiej Ukrytej” wierszem nieregularnym, będącym przy tym parafrazą „Bogurodzicy”.
Nie podlega wątpliwości, że obydwa utwory mają budowę stychiczną, a rymy układają się w obu mniej więcej w „aabb”. Jednak co do ciągłości takiego układu można by się spierać, ponieważ zwrot „Kyrieleison” dzieli nam utwór na dwie niezależne od siebie zwrotki.
Jak w każdym innym utworze lirycznym, tak i w „Bogurodzicy” oraz w „Do Matki Boskiej Ukrytej” nie brakuje środków stylistycznych. Jeden z najpopularniejszych tropów semantycznych – epitet – bez którego trudno wyobrazić sobie jakikolwiek wiersz, w obu utworach został użyty do określenia adresatki utworu. W „Bogurodzicy” Maria jest „Bogiem sławiena” i „zwolena”, co znaczy przez Boga chwalona i sławiona. Iłłakowiczówna natomiast tę najświętszą w dziejach świata kobietę nazywa „przeczystą”, „gwiaździstą”, ale także używa określenia: „zwolona”. W „Bogurodzicy” zauważamy też takie epitety, jak: „zbożny”, „rajski”, odnoszące się do życia człowieka na ziemi i gdzieś w innym wymiarze, po śmierci. Kazimiera Iłłakowiczówna natomiast nie prosi Matki Bożej o spokojne życie i niebo po śmierci, ale o „odważne” serca, „żelazne” ręce, i „podniebną” trwałość dla naszych samolotów. Poetka prosi o wszystko to, co niezbędne jest do ratowania miast „palących się”.
Nie ma w „Bogurodzicy” porównań, natomiast Iłłakowiczówna porównuje ukrytą Matkę Boską Częstochowską do ziarna, diamentu i Persefony. Są to najwartościowsze skarby, zazdrośnie strzeżone przez ziemię. Jednocześnie są to symbole tych rzeczy, które z ziemi wychodzą i dają z siebie to, co najcenniejsze. Ziarno da chleb, diament zalśni brylantem, a Persefona sprowadzi wiosnę. Porównanie Iłły każe zatem wierzyć niezłomnie, że i z niewątpliwym powrotem obrazu powróci dobrobyt i spokój.
„Bogurodzica” jest modlitwą średniowiecznego człowieka, toteż brak w niej również skomplikowanych metafor. Przenośne znaczenie może tu mieć jedynie prośba o napełnienie myśli człowieczych. Iłła z kolei zapewnia „Matkę Boską Ukrytą”, że rwą się ku niej „serca nasze w potężnym splocie”. Metaforą jest tu też czart, który unurzał kościół w błocie. „Śmigła” natomiast są specyficznym rodzajem przenośni, przez teoretyków literatury nazywanej synekdochą i oznaczają one po prostu samoloty.
Nie brak też oczywiście w obu utworach, o czym już zresztą wspomniałam, bezpośredniego zwrotu do adresatki – i autor „Bogurodzicy” i Kazimiera Iłłakowiczówna wołają zgodnie: „Matko zwolena”.
Twardym orzechem do zgryzienia jest kwestia archaizacji. Jak najbardziej zgadzam się z tym, że dziś dla nas cała wręcz „Bogurodzica” jest kopalnią archaizmów, więcej w niej wyrazów, których już nie używamy lub używamy w innej formie gramatycznej, niż takich, które przetrwały do dziś bez większych zmian. Ale archaizacja jest świadomym zabiegiem poety, natomiast w czasie, gdy powstała „Bogurodzica”, wszystkie użyte w niej słowa prawdopodobnie były wyrazami współczesnymi, trudno tu zatem mówić o jakiejkolwiek archaizacji. Sam utwór od strony formy tak się po prostu zestarzał, że aż ciężko zrozumieć jego treść. Tak więc słowo „zwolena” w „Bogurodzicy” jest epitetem, a w utworze współczesnej poetki – archaizmem.
Całkowity brak pytań retorycznych, czy melancholijnych powtórzeń oraz obecność wykrzykników sprawia, że oba utwory są wzniosłe, optymistyczne, pełne wiary. I dobrze – przecież są to modlitwy. Z tą różnicą, że „Bogurodzica” ma charakter jednostronny, jest prośbą maleńkiego, pokornego człowieczka do potężnej królowej niebios, natomiast wiersz Iłły jest zarówno modlitwą, jak i obietnicą obrony – Matka Boska nie jest już wszechmocna, wymaga opieki i ochrony. Sama potrzebuje pomocy, wsparcia. Ona da Polakom wiarę i płynącą z niej odwagę oraz siłę, a oni w zamian doprowadzą do tego, że obraz powróci na Jasną Górę.
Człowiek średniowieczny nie czuje się zagrożony przez innego człowieka, nie walczy. Pamięta o śmierci i pragnie, by była ona godna. Chce jedynie, by jego modlitwy znalazły słuchacza w niebie. Pragnie, by jego myśli były pogodne, by jego serce było domem Boga. Mówi: „zyszczy nam”, „spuści nam”, ale nie precyzuje, co chce, aby mu zesłano i pozyskano. Pokornie prosi o pobożne życie, którego następstwem z łaski bożej będzie „rajski przebyt”. „Bogurodzica” jest pełna pokory i wiary, jest dowodem istnienia w świadomości średniowiecznego człowieka hasła „memento mori”, uznanego za „wizytówkę” epoki.
Utwór „Do Matki Boskiej Ukrytej” natomiast powstał w obliczu zagrożenia, na samym początku II wojny światowej, ale ponadto po dwóch ważnych, pocieszających autorkę wydarzeniach. Nie jest więc jeszcze skażony wizjami budzących grozę masowych mordów, dlatego też jest tak pełen ufności, nadziei na szybkie jasne jutro. Iłła oddaje naród polski pod opiekę Matki Boskiej – naszej przecież patronki, ale i ją samą oddaje pod opiekę narodu polskiego. Obiecuje jej, że wszystko będzie dobrze, zapewnia, że nie ma się czego bać – Polacy zrobią swoje, bo tylko: „Jeszcze dwa, trzy wysiłki i/ wroga wyżeniem, wygonim!”
Ale i ona, Matka Boska, musi w zwycięstwie mieć swój udział, do niej należy modlitwa. Ona musi dodać sił, zachować od zwątpienia, ona musi „ziścić” i „spuścić” siły ku wybawieniu. Musi uprosić „serca odważne”, „ręce żelazne” i „trwałość maszyn”. Przypomina to unię, pakt zawarty między narodem a Bogiem. Proroctwo: „A gdy wiosną wyjdziesz spod ziemi,/ Będziemy wybawieni” wydaje się mieć dwustronny charakter. Można to odbierać jako obietnicę: „gdy wyjdziesz z ukrycia wszystko już będzie w porządku, już będziesz bezpieczna”, albo jako warunek: „kiedy wrócisz na Jasną Górę, wszystko wróci do normy”. Trudno orzec, co nastąpi wcześniej: koniec wojny czy powrót cudownego obrazu. Ale to przecież nie ma znaczenia, bo oba te szczęśliwe wydarzenia będą ze sobą ściśle związane.
W wierszu Kazimiery Iłłakowiczówny zatem Matka Boska jest bardziej przestraszona biegiem wydarzeń, niż naród polski. Ona musi się ukrywać, uciekać, gdy tymczasem Polacy mają moc walczenia o swoją wolność i honor. Niestety, jakże szybko ta moc została zduszona!… Ale czyż Iłła mogła o tym wiedzieć 8 września 1939 roku? Późniejsze jej utwory nie są już tak optymistyczne… Niemniej jednak „Do Matki Boskiej Ukrytej” jest pełen szczerej, entuzjastycznej wiary w szybki koniec zmagań.
Jakaż więc jednak różnica tkwi pomiędzy „Bogurodzicą” a utworem Iłłakowiczówny – między dwoma wierszami tak podobnymi zewnętrznie i kierowanymi do jednej postaci! Czemu więc Iłła czerpała inspirację właśnie z wiersza sprzed wielu wieków? Niewątpliwie chciała zdusić w sobie samej i w swoim otoczeniu, w Polakach, niepokój, chciała tchnąć w nich wiarę i optymizm. Sama chyba głęboko wierzyła w to, o czym pisała. A „Bogurodzica” przez wiele wieków dawała Polakom właśnie tę potrzebną wiarę, przez kilka stuleci była przecież nieoficjalnym hymnem naszego narodu. Może właśnie dlatego utwór „Do Matki Boskiej Ukrytej” przybrał formę tak podobną do „Bogurodzicy”?
O tym, jak wielkie znaczenie miała w życiu Polaków „Bogurodzica”, świadczy nie tylko to, że funkcji pieśni narodowej pozbawiła ją dopiero w XIX wieku „Rota” Konopnickiej, ale również i to, że do oryginalnych dwóch pierwszych zwrotek dopisano z czasem szereg następnych, tak bardzo „Bogurodzica” musiała podobać się ludziom.
Utwór Iłły natomiast również pewnie sprostał zadaniu, jakie postawiła przed nim autorka, ale nie mógł swej funkcji długo spełniać, bo historia zadecydowała trochę inaczej, niż przewidywała poetka. Nie dwa i nie trzy wysiłki, ale niemal 6 lat męczeństwa i nadludzkich zmagań położyły dopiero kres wojnie.
Dziś „Bogurodzicę” się ceni, lecz trudno się ją czyta ze względu na rozwój języka polskiego. „Do Matki Boskiej Ukrytej” natomiast nie da się w pełni zrozumieć bez znajomości „Bogurodzicy”, i jest to chyba najważniejszy czynnik łączący oba utwory. Trudno jest również zrozumieć utwór Kazimiery Iłłakowiczówny bez znajomości choć części jej twórczości, której elementy wciąż korespondują ze sobą, prowadząc jednocześnie dialog z dorobkiem całej literatury.
[IJ]