- Utwór pochodzi z 1953 roku.
- Jest balladą (sam tytuł na to wskazuje).
- Składa sie z 16 strof, różnej długości.
- Tematem wiersza jest kompromis.
- Wiersz o parze drżących portek, które kompromitują tchórzliwego bohatera.
- Tytuł odnosi się do portek, ale bohaterem jest ich właściciel.
- Jest to mężczyzna wyjątkowo bojaźliwy, cały czas drży ze strachu.
- Poeta w sposób karykaturalny przedstawił bohatera, jest to człowiek uległy i bezwolny.
- Utwór ma charakter satyryczny, ironiczny, prześmiewczy, aluzyjny i mocno związany był z ówczesna sytuacja społeczno-polityczną.
- Ma charakter uniwersalny i ponadczasowy, bez problemu można go uznać za ilustrację ludzi współczesnych.
- Morał został zawarty w ostatnich wersach i jest to złota myśl warta zapamiętania.
- Poeta wykorzystał język codzienny, potoczny, wplatając wyrazy stylizowane na gwarę lub mówienie środowiskowe, sa też silne ironiczne zdrobnienia i neologizmy.
Posłuchajcie, o dziatki,
bardzo ślicznej balladki:
Był sobie pewien pan,
na twarzy kwaśny i wklęsły,
miał portek z piętnaście par
(a może szesnaście)
i wszystkie mu się trzęsły:
włoży szare: jak w febrze;
włoży granatowe: też;
od ślubu: jeszcze lepsze!
marengo: wzdłuż i wszerz.
Krótko mówiąc, w którekolwiek portki
kończyny dolne wtykał,
to trzęsły mu się one
jak nie przymierzając osika.
w ten sposób, przez trzęsienie,
pan żywot miał bardzo lichy,
bo wszędzie, gdzie wszedł, zdziwienie,
a potem śmichy i chichy.
W końcu babcia czy ciocia,
już nie pamiętam kto,
powiedziała do tego pana:
„Chłopcze, ty uschniesz, bo
nad portek sprawą przedziwną
wylałeś trzy morza łez,
a znowu nie jest tak zimno,
więc spróbuj chodzić bez.
Toć są materiały urocze.
Toć są, kochanie. Toć.
Ty kup sobie jakiś szlafroczek
i w tym szlafroczku chodź;
lub od razu na zadek
kup sobie spódnic troszkę,
a na wszelki wypadek
parasolkę. I broszkę;
też innych rzeczy mnóstwo,
kociackie ochędóstwo,
rzęsy z drutu, najlony –
i już będziesz urządzony,
a wąsy sobie wyskub.
I tak wyglądasz jak biskup”.
Kupił pan sobie szlafroczek,
chodził w szlafroczku roczek,
ale tylko w ciemności,
bo i szlafrok trząsł mu się cości;
a portki schowane w kredensie
też się nie zrzekły tych trzęsień;
trzęsło się całe mieszkanko,
kanapy i futryny,
bo to był dom melancho i bardzo cyko ryjny.
Tutaj się kończy ballada
o portkach się trzęsących,
z ballndy morał gada,
morał następujący.
GDY WIEJE WIATR HISTORII,
LUDZIOM JAK PIĘKNYM PTAKOM
ROSNĄ SKRZYDŁA, NATOMIAST
TRZĘSĄ SIĘ PORTKI PĘTAKOM.