Trzytomowa monografia Wańkowicza „Bitwa o Monte Cassino”, w której złożył hołd żołnierzom generała Andersa uznawana jest za jego największe dzieło. Wojenne losy Wańkowicza związane były z dziejami 2 Korpusu. Jako korespondent wojenny zdawał sobie sprawę z ważności udziału Polaków w bitwie. Został jej kronikarzem.
Przeżył dwa tygodnie bezpośrednio z walczącymi żołnierzami i dał doskonały opis morderczej walki o Monte Cassino. Umiał sprostać zadaniu korespondenta wojennego, mimo pewnych przeciwności –
„Wańkowicz, mający do dźwigania pięćdziesiąt kilka lat na karku i dwakroć tyle kilogramów żywej wagi, zdołał – i to nie raz – w momentach kulminacji boju wejść na te góry i znaleźć się zupełnie blisko przednich linii. Dławił się tam kłębami zasłon dymnych, wrastał w załomy skał podczas kolejnych nawał moździerzowych i artyleryjskich, głuchł od nieustających drgań powietrza rozdzieranego przez wybuchy. Miałem okazję stwierdzić osobiście, że umiał wówczas zachować równowagę ducha i nie poddawał się zmęczeniu fizycznemu. Bitwę przeżywał w samej bitwie, a nie obok niej”.[1]
Mimo niemłodego już wieku, nie oszczędzał się i szedł w ogień razem z innymi żołnierzami, by jak najwięcej zobaczyć, przeżyć, a potem to utrwalić na kartach swoich reportaży By odtworzyć dramat wydarzeń i ducha walki, jako uczestnik bitwy, jej kronikarz i obserwator, przywoływał uczucia żołnierzy w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, oddając hołd bohaterstwu bez zbędnej przesady i wyważając wszelkie fakty i zdarzenia.[2] Opisał dokładnie działania bojowe i bohaterów spod Monte Cassino, ażeby o nich nie zapomniano.
Za udział w bitwie o Monte Cassino Wańkowicz został odznaczony Krzyżem Walecznych. Był odważny, ciekawy, wszędzie musiał być obecny, by nie wypaczyć prawdy o zdarzeniach. Bitwę o Monte Cassino opisał panoramicznie tak, aby pokazać ją możliwie z każdej strony.
Reportaż ten jest niezwykłym dokumentem. W fazie przygotowawczej reporter prowadził dziennik wydarzeń na podstawie własnych obserwacji i rozmów z dowództwem oraz z żołnierzami w punktach walki, w sztabach i jednostkach, od kompanii do plutonów. Codziennie zbierał kroniki wydarzeń, dokumentował relacje, zapisywał refleksje żołnierzy i dowódców. Wykorzystał także materiały otrzymane z dywizji amerykańskiej, zdobywającej wzgórze przed Polakami.
Dokładnie rejestrował kolejne wydarzenia, odtwarzał ducha walki, przywoływał myśli i uczucia żołnierzy w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Z pomocą przychodziła mu systematyczność i umiejętność prowadzenia dokumentacji, do czego zawsze przywiązywał wagę.
Stał się jakby historykiem obserwującym wydarzenia, konfrontującym na gorąco fakty, starającym się zrozumieć i wyjaśnić ich sens.
Ogromna ilość relacji, które następnie zebrał Wańkowicz, sprawia, że książka jest niejako wspólnym dziełem wszystkich uczestników bitwy. Jest to rzadki, jeżeli nie jedyny wypadek w literaturze, gdzie postaci dramatu biorą udział w twórczości.[3]
Wańkowicz to pisarz faktu i tak trzeba odbierać jego wojenne reportaże. Stworzył typ opowieści reportażowej epicko-lirycznej, łączącej autentyzm zdarzeń z elementami wspomnieniowymi popartymi relacjami świadków. Wszystkie teksty potwierdzają autentyzm wydarzeń i historyczną wartość zebranych materiałów, a fakty, bohaterów i tło historyczne ujmował w fabułę. Jego teoria reportażu wojennego pokrywa się z praktyką i poetyką sformułowaną przez niego. Pozostał im wierny i starał się wykorzystać wszystkie możliwości, by napisać dobry reportaż. We wszystkich reportażach stosował jednakową metodę odtwarzania rzeczywistości, mimo że przedstawiał je z różnych punktów widzenia. Reportaże pisane były językiem prostym, łatwym i zrozumiałym, w stylu właściwym dla szlacheckiej gawędy. Pisarz był mistrzem języka polskiego, wrażliwym na różne odmiany i barwy polszczyzny, wychwytującym zmiany w nim zachodzące.
Swój majstersztyk osadzał w opowieściach reportażowych, w których wierność dla faktów łączył z elementami fabularnej fikcji i swadą narracyjną. Dzieła Wańkowicza tłumaczone były na języki: niemiecki, angielski i francuski. Można sądzić, ze posiadanie własnego wydawnictwa nauczyło Wańkowicza dbałości o zaspokojenie gustu możliwie szerokiej rzeszy czytelników. Umiał trafiać do prostych ludzi, przekazując nieraz treści bardzo złożone. Jak się wydaje, nie jest to wśród polskich pisarzy powszechna umiejętność. Daleki od przybierania pozy natchnionego wieszcza, w pełni zasłużył na to miano.[4]
Jak podkreślali to krytycy jego twórczości, Wańkowicz miał zawsze jeden punkt odniesienia – kraj, a jego książki ujmują niezwykłe, palące spojrzenie na Polskę.
[1] Wypowiedź zastępcy dowódcy 2 Korpusu gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza cytowana w książce Mieczysława Kurzyny, O Melchiorze Wańkowiczu – nie wszystko, Warszawa 1975, s. 160.
[2] K. Wolny, Reportaże wojenne Melchiora Wańkowicza, Kielce 1995, s. 189.
[3] Cytat z recenzji pierwszego tomu Bitwy o Monte Cassino, wydanego w Rzymie w 1945 roku, zamieszczonej na obwolucie książki, bez danych jej autora.
[4] R. Kapuściński, Melchior Wańkowicz – żyjąca legenda [w:] „Kultura”, Nr 1/1995.