- Utwór z gatunku liryki opisowo-refleksyjnej
- Podzielony na nierówne wersowo strofy.
- Tematem jest ciągłość sztuki, jej ponadczasowa wartość.
- Mnóstwo tu refleksji na temat sztuki i jej potęgi.
- Wiersz ma formę monologu.
- Podmiotem lirycznym jest malarz Piotr Brueghel.
- Stwarza wrażenie jakby opisywał własny obraz („Myśliwi na śniegu”), przedstawiał słuchaczom treść dzieła malarskiego.
- Jest wyjątkowo szczegółowy w swej wypowiedzi, ale Brueghel tworzył na swych obrazach rzeczywistość pełną szczegółów.
- Czytelnik ma okazję niejako uczestniczyć w tworzeniu obrazu.
Ten plan jest widziany z poddasza. Przez cierniowe ogrody
Gałązek i drzew wielkich. Na śnieg patrzę i wodę,
Przyprószoną zaledwie. A zaś w głębi chmura
Wiatr pochwyciła, zamknęła w swym wnętrzu.
Ja — Malarz — już nie żyję. Zziębnięty jak blacha
Toczona po śniegu, duszę dałem Bogu.
Jest teraz mała, luta,
Podobna do klucza,
Na którym niekiedy Bóg zimę wyśwista.
Ja — Malarz — już nie żyję. A jednak oczyma
Moimi patrzycie na śnieg i na wodę,
Przyprószoną zaledwie. I to ja ustawiam
Wysokie słupy światła nad mrokiem lodowisk.
Biegnie pies z uchem postrzępionym w bójce. Gawron
Kroczy kłaniając się śniegom to w lewo, to w prawo.
Człowiek wór niesie. Dzieci do sanek przywiązane.
A z kominów — aż do mnie — wznosi się woń jadła.
Ja — Malarz — już nie żyję. Ale przecie widzę
Te trzy stare kobiety, idące od boru
Jak dzwon od kościoła. Zaplątane w szleje
Chrust wloką po śniegu, a w ich ciemnych twarzach
Mróz pozapalał biegające iskry.
Zimo — Majestacie,
Śmierci — pusty dźwięku.