Pieśń napisana pod wpływem tzw. „rabacji galicyjskiej”, do której doszło w 1846 roku, po upadku powstania krakowskiego, kiedy to za namową zaborców austriackich małopolscy chłopi, wśród których był również Jakub Szela, dokonali rzezi szlachty i spalenia około 500 dworów szlacheckich.
„Chorał” stanowi część cyklu (X) Kornela Ujejskiego, twórcy i orędownika poezji patriotycznej, pt. „Skargi Jeremiego”, który ukazał się osobno we Lwowie 2.IV. 1848 roku. Pieśń funkcjonowała również pod „Z dymem pożarów…” , pierwszych słów utworu.
Znana jest także z listów Jana Kiepury, który jako żołnierz Pułku Strzelców Bytomskich, śpiewał ją razem z innymi wojakami i pisał o tym w listach rodzicom, wskazując na siłę uczucia, które rodzi się pod wpływem tej pieśni.
Kompozytorem jest Józef Nikorowicz, Ormianin i Polak, autor kompozycji fortepianowych i pieśni, związany ze Lwowem.
Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej,
Do Ciebie, Panie, bije ten głos,
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń,
Wiecznie, jak pomnik Twojego gniewu,
Sterczy ku Tobie błagalna dłoni
Ileż to razy Tyś nas nie smagali
A my, nie zmyci ze świeżych ran,
Znowu wołamy: „On się przebłagał,
Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!”
I znów powstajem w ufności szczersi,
A za Twą wolą zgniata nas wróg,
I śmiech nam rzuca, jak głaz na piersi:
„A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?”
I patrzym w niebo, czy z jego szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak –
Cicho i cicho, pośród błękitu
Jak dawniej buja swobodny ptak.
Owóż w zwątpienia strasznej rozterce,
Nim naszą wiarę ocucim znów,
Bluźnią Ci usta, choć płacze serce;
Sądź nas po sercu, nie według słów!
O! Panie, Panie! ze zgrozą świata
Okropne dzieje przyniósł nam czas,
Syn zabił matkę, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ, o Panie! oni niewinni,
Choć naszą przyszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni;
O! rękę karaj, nie ślepy miecz!
Patrz! my w nieszczęściu zawsze jednacy,
Na Twoje łono, do Twoich gwiazd,
Modlitwą płyniem jak senni ptacy,
Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią,
Daj nam widzenie przyszłych Twych łask,
Niech kwiat męczeństwa uśpi nas wonią,
Niech nas męczeństwa otoczy blask.
I z archaniołem Twoim na czele
Pójdziemy potem na wielki bój,
I na drgającym szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój!
Dla błędnych braci otworzym serca,
Winę ich zmyje wolności chrzest;
Wtenczas usłyszy podły bluźnierca
Naszą odpowiedź: „BÓG BYŁ I JEST!”