Janko urodził się na wsi, w biednej rodzinie. Początkowo wydawało się nawet, że nie przeżyje, tak mały i słaby był po urodzeniu. Wbrew jednak wszelkim złowróżbnym przepowiedniom wiejskich bab, które ochrzciły go nie czekając nawet na księdza, przetrwał najcięższy okres zaraz po urodzeniu.
Od wczesnego dzieciństwa, jak większość wiejskich dzieci, zmuszany był do różnych prac w gospodarstwie, jak np. pasanie owiec. Często też chodził do lasu w poszukiwaniu grzybów, gdy w domu nie było nic innego do jedzenia. Zwykle był umorusany, w lichym ubraniu.
We wsi uchodził za chłopaka niezbyt rozgarniętego, podobnie zresztą traktowała go jego matka, która swą miłość wyrażała głównie w licznych razach, jakich mu nie szczędziła przy różnych okazjach. Szczególne zaś narażał się Janko swojej matce, gdy zamiast pracować, zaczynał wsłuchiwać się w dźwięki wokół siebie. Janko Muzykant był bowiem zafascynowany światem dźwięków. Słyszał muzykę w każdym szeleście, w każdym najbardziej pospolitym dźwięku, na który nikt inny nie zwróciłby uwagi. Wsłuchiwanie się w dźwięki otoczenia nieraz pochłaniało go do tego stopnia, że zapominał całkowicie o świecie dookoła.
Szczególne wrażenie robił na nim dźwięk skrzypiec. Nieraz wykradał się w nocy w okolice karczmy, by móc posłuchać dźwięków zabawy przy skocznych dźwiękach tego instrumentu. Czuł zawsze w takich sytuacjach przemożne pragnienie, by wziąć skrzypce do rąk i spróbować samemu zagrać. Niestety, nie widział żadnej możliwości, aby zdobyć skrzypce – były dla niego czymś w rodzaju zakazanego owocu.
Janko Muzykant tak bardzo pragnął skrzypiec, że spróbował nawet sam zrobić jedne z gonta, oczywiste jednak jest, że jego skrzypce nie mogły brzmieć tak pięknie, jak skrzypce muzyków w karczmie. Niemniej jednak Janko całymi godzinami potrafił cichutko grać na swoim instrumencie. Poznawał w ten sposób tajniki muzyki, narażając się przy tym coraz bardziej matce.
Pewnego razu nadarzyła się okazja do zdobycia skrzypiec, a nawet nie tyle do zdobycia, co wzięcia ich na chwilę do ręki. W pewnym domu, którego właściciele wyjechali, parobek miał skrzypce. Ponieważ jednak podczas nieobecności właścicieli domu więcej czasu spędzał u pokojówki niż niż u siebie, Janko postanowił, że zakradnie się w nocy do jego pokoju. Na swoje nieszczęście został złapany na gorącym uczynku. Uznano go winnym próby kradzieży i skazano na karę chłosty. Mężczyzna, któremu polecono wykonanie kary, pobił chłopca tak dotkliwie, że Janko wkrótce zmarł.
Jestem przekonany, że jeżeli nawet Janko miał jakieś szanse na realizację swojego talentu, były one minimalne. Wieś w tamtych czasach to nie było miejsce dla ludzi z prawdziwą pasją, zwłaszcza jeżeli ktoś pragnął poświęcić się czemuś tak całkowicie niepraktycznemu jak muzyka. Muzyce człowiek może poświęcić się wtedy, gdy zaspokojone są jego podstawowe potrzeby, czyli kiedy nie jest głodny, ma gdzie mieszkać i nie grozi mu zamarznięcie zimą. Janko często chodził głodny, a mieszkał w lichej chatce, w której zimą było niewiele cieplej niż na zewnątrz.
Ważny jest też stosunek otoczenia do człowieka. Gdyby ludzie dostrzegli u Janka talent, być może znalazłby się ktoś, kto by go wsparł. Niestety, dostrzegano w nim tylko prostego, tępego chłopaka, który nie dość, że mało rozgarnięty, to jeszcze nie garnął się do pracy w gospodarstwie. Co więcej, chciał dopuścić się kradzieży! Jak można jednak obwiniać ludzi ze wsi, skoro nawet matka Janka miała o nim podobne zdanie? Nie rozumiała i ganiła Janka, gdy ten wsłuchiwał się w tajemnicze, choć pospolite dla innych dźwięki. Z drugiej strony nie można się jej tak bardzo dziwić – Janko potrafił być czasem przez kilka dni zupełnie nieobecny duchem po tym, gdy usłyszał jakąś np. szczególnie piękną melodię.
Jedyną szansą dla Janka mógłby być jakiś nieprawdopodobny zbieg okoliczności, który wyrwałby go z jego świata, zamkniętego granicami wsi, w której mieszkał. W tym świecie, w świecie, w którym najważniejsze jest jak przetrwać zimę, Janko z całą pewnością nie miał możliwości realizacji swojego talentu.
[ML]