Człowiekowi często wydaje się, że decyduje o swoim postępowaniu sam, że jego postępowanie jest świadome, kontrolowane, analizowane i autonomiczne. Myślenie takie ma wielu zwolenników również w XX wieku: znamy chyba wszyscy mit biednego chłopaka z murzyńskiego getta, który dzięki własnej pracy, poświęceniu dochodzi na szczyt. Jest to oczywiście tylko jeden z przykładów. Czy jednak jest tak do końca? Kiedy stawiam sobie to pytanie, na początku daje zauważyć się coś na kształt reakcji obronnej: tak, oczywiście – to ja o wszystkim decyduję, tylko i wyłącznie ode mnie zależy moje zachowanie. Jednak jeśli się zastanowić i postarać o odrobinę obiektywizmu, dojdziemy do wniosku, że nasze postawy warunkowane są przez kilka czynników, których znaczenie jest niebagatelne. Wszystkie one występują w różnym nasileniu i w różnych proporcjach i wszystkie są zależne od czasu.
Pierwszym z nich jest niewątpliwie wychowanie. Zastanówmy się. Człowiek od dziecka, przebywa w określonym środowisku, obserwuje zdarzenia i reakcje na nie swoich rodziców. Uczy się. Jeżeli ojciec jest gwałtowny, wybuchowy, jest spora szansa na to, że i dziecko takie będzie. Jak wiemy, wychowanie dzieci, jako bądź co bądź sztuka, zmieniało się na przestrzeni pokoleń. Inny sposób wychowywania będziemy więc mieli w XVI w., a inny w XIX. Należy również zauważyć, że wychowują nie tylko rodzice (ich działalność to pierwsza faza tego procesu), ale i otoczenie. Ono wydaje się być jeszcze bardziej powiązanym z epoką, w której człowiek zaczyna swoje życie. Tutaj znowu posłużę się przykładem: kiedy dziecko idzie do szkoły, rozpoczyna się proces jego nauczania. Tutaj już wyraźnie widać, jak w tej fazie rozwoju można nim sterować. Przecież inaczej wykształcone będzie dziecko, które uczyło się podczas zaborów i podlegało np. rusyfikacji, a inaczej to które uczęszczało do szkoły w wolnym kraju. Ważne jest to, aby zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo wychowanie będzie determinowało jego przyszłe wybory. Czy w człowieku, który w domu słyszy od rodziców o Polsce, o tym ,jaki to był szczęśliwy kraj, a w szkole od rosyjskiego nauczyciela o tym, że taki kraj nie istnieje i istnieć nie będzie, nie ma prawa zrodzić się bunt? Przecież gdyby dziecko to narodziło się 100 lat później, nigdy by nie doświadczyło zniewolenia, gniewu na zaborcę. Sto lat to dużo, ale to przecież tylko data, a jak silnie może warunkować nie tylko świadomość, ale i postępowanie.
Trudno już chyba teraz zwątpić w to, że data urodzenia dla losów człowieka jest niezwykle ważna. W celu lepszego przybliżenia nakreślonego problemu, chciałbym posłużyć się życiorysami kilku bohaterów.
Konrad, główny bohater III części „Dziadów”, jest przykładem nieustępliwości w walce. Czując silniej niż inni ból, spowodowany rozdarciem ojczyzny między trzech zaborców, wyrzuca Bogu Jego niesprawiedliwość i zgoła nie boską naturę. Domaga się, aby Ten, skoro sam nie potrafi stworzyć świata bez cierpień, oddał mu władzę i pozwolił uszczęśliwić miliony. Porywcza natura Konrada, fakt iż był zdolny do bluźnierstwa, nie została spowodowana jego wyborem. To nie on tego chciał, zareagował jedynie na sytuację, w której się znalazł. Kiedy jego ojczyzna cierpi, kiedy cierpią jego rodacy, jakie ma wyjście?
„Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się Milijon – bo za milijony
Kocham i cierpię katusze”
Zostaje rzucony w wir historii, w której musi się odnaleźć. Czemu nie staje się lojalistą? Czemu nie chce się pogodzić z faktem, iż Polski nie ma? Jego wychowanie w duchu romantyzmu mu na to nie pozwala. Widać tutaj wyraźnie, jak silnie zachowanie Konrada zależy od czasu.
Nieco inaczej potoczyły się koleje losu Stanisława Wokulskiego: na początku pracował w lokalu u Hopfera, jednak kiedy wybuchło powstanie styczniowe zdecydował się wziąć w nim udział. Decyzja ta zaważyła na całym jego życiu, czego symbolem stały się czerwone ręce, odmrożone, kiedy został zesłany na Syberię. Kto wie, co stałoby się gdyby Stach urodził się później i nie wziął udziału w powstaniu? Prawie na pewno inaczej potoczyłoby się jego życie. Kiedy upadło powstanie i później, podczas zesłania, stał się innym człowiekiem. Po powrocie do Warszawy nie było w nim już tego młodzieńczego zapału do walki. Praca, praca. Wydawał się jakby nie żywy. Dopiero miłość do panny Izabeli coś w nim ruszyła. Odżył na nowo, jednak ona nie umiała pokochać takiego człowieka.
Jedna data, jeden fakt w historii; jak bardzo zmienił obraz życia ludzi. Z jednej strony to przecież oni ją tworzą, a z drugiej stają się jej ofiarami.
W powieści Stefana Żeromskiego „Przedwiośnie” czytelnik zapoznaje się z historią życia Cezarego Baryki. Bohater ten, jak mało kto, doświadczony zostaje przez los. Co ciekawe, wydarzenia, w których bierze udział, bądź które jedynie obserwuje, mają na niego silny wpływ. Dzięki temu, iż już jako młody człowiek poznał, co to jest rewolucja, przeżył zachwyt „wolnością” i „równością”, był bogatszy o umiejętność krytycznego spojrzenia na komunizm i socjalizm utopijny. Pomimo iż zetknął się z rzeczami złymi, sam skutek dla niego okazał się dobry. Potrafił bardziej przenikliwie obserwować zjawiska niż Antoni Lulek. Nie miał ograniczonego umysłu jedną ideologią, mimo (a może właśnie dlatego) że znajdował się w tym stanie w swojej młodości. Piszę o tym, aby pokazać, że doświadczenia, jakie zbieramy w ciągu naszego życia, ubogacają nas. Samo zdeterminowanie losu człowieka przez czas, w którym przyszło mu istnieć, nie jest rzeczą złą.
Rozważając problem powiązania losu ludzkiego z czasem jego życia, zauważyłem pewien paradoks: z jednej strony to my (ludzie) tworzymy historię, a z drugiej to ona wywiera na nas tak istotny wpływ. Wynika z tego, że jesteśmy zdeterminowani nie tylko przez to, co tworzą nam współcześni, ale i przez wszystko to, co powstało zanim pojawiliśmy się na świecie. Niestety, nie potrafię rozwiązać problemu, jak duży wpływ ma nas data urodzenia. Czy na wszystkich taki sam? Jaka jest nasza rola w procesie zapisywania dziejów ludzkości? Daleki jestem od stwierdzenia, że wszyscy jesteśmy tylko kółkami w maszynie, że każde nasze zachowanie jest uwarunkowane otoczeniem.
Z drugiej jednak strony zbytnia wiara w autonomiczność jednostki również nie wydaje się mieć uzasadnienia.
Jedno jest jednak pewne: czasy, w których przychodzi nam żyć, nie pozwalają nam nigdy, na podejmowanie decyzji i kształtowanie naszego losu w oderwaniu od nich.
[TL]