Skawiński, bohater noweli pt. „Latarnik” to przykład życiorysu dość typowego dla ludzi, którzy wyemigrowali z Polski z obawy przed represjami po klęsce kolejnych powstań.
Po ucieczce z kraju rozpoczął się dla niego długi okres tułaczki z jednego miejsca w drugie. Był z powołania żołnierzem, więc często dostawał się w wir walk. Walczył najpierw w Hiszpanii w czasie Wiosny Ludów. Później znalazł się w Stanach Zjednoczonych, gdzie stanął po stronie Południa w wojnie secesyjnej. Jego odwaga i poświęcenie zostały wielokrotnie docenione. Zebrał pokaźną kolekcję medali i odznaczeń za wzorową postawę na polu bitwy.
W czasie, gdy nie brał udziału w kolejnych wojnach, imał się wielu zajęć. Szukał złota i diamentów, założył farmę, był marynarzem, pracował jako kowal. Przemieszczał się z kontynentu na kontynent, jednak nigdzie nie mógł założyć prawdziwego domu. Wciąż paliła go tęsknota za ojczyzną, do której nie mógł powrócić.
Jak pokazują powyższe przykłady, Skawiński był wyjątkowo niespokojnym duchem. W kolejnych bitwach szukał zapewne szczęścia i spełnienia, którego nie udawało mu się odnaleźć w życiu osobistym.
Zdarzyło się pewnego razu, że zaginął latarnik z wieży przy wejściu do Kanału Panamskiego. Trzeba było szybko znaleźć następcę, a jako jedyny chętny zgłosił się Skawiński. Praca była niezwykle monotonna, a do tego odpowiedzialna, co zniechęciło innych ludzi. Dla Skawińskiego było to jednak wymarzone zajęcie na starość. Wierzył, że wreszcie, po tylu latach tułaczki, uda mu się osiągnąć spokój. Był już zmęczony życiem, nie szukał więcej przygód.
Okazało się, że praca w latarni spełniała wszystkie oczekiwania Skawińskiego. Mógł, nie niepokojony przez ludzi, oddawać się swoim rozmyślaniom. Wiele czasu poświęcał na obserwację przyrody. Ze swoich obowiązków wywiązywał się bardzo sumiennie, zawsze zapalał latarnię o czasie.
Jednak odosobnienie na wyspie wpływało znacząco na charakter Skawińskiego. Coraz bardziej unikał kontaktów z innymi ludźmi – przestał pływać w niedzielę do kościoła, nie rozmawiał z marynarzami, którzy mu przywozili jedzenie. Tracił powoli poczucie czasu, żył wspomnieniami.
Wszystko wskazywało na to, że spokojnie doczeka śmierci, pracując jako latarnik, gdy niespodziewanie otrzymał od Polskiego Towarzystwa w Nowym Jorku książki, wśród których był „Pan Tadeusz”. Podczas lektury Pana Tadeusza Skawińskiego ogarnęło ogromne wzruszenie, zaczął płakać. Z całą siłą na nowo odczuł tęsknotę do ojczyzny, którą opuścił przed czterdziestu laty.
Wzruszenie Skawińskiego było tak silne, że zapomniał zapalić latarnię, choć zrobiło się ciemno. Zasnął, a obudził go dopiero strażnik portowy. Na wybrzeżu łódź wpłynęła na mieliznę i rozbiła się. Winę za nieszczęście ponosił oczywiście Skawiński. Został w tej sytuacji natychmiast zwolniony z pracy. Rozwiał się jego sen o spokojnej starości na wyspie. Wyruszył w dalszą tułaczkę, do Nowego Jorku, do piersi przyciskając wydanie „Pana Tadeusza”.
[ML]