„Fraszki” Jana Kochanowskiego [obyczajowość renesansowa]

Jak Kochanowski „poeta doctus” epoki renesansu był człowiekiem wszechstronnie wykształconym, erudytą często sięgającym po motywy antyczne. Także i we „Fraszkach” chciał, zupełnie jak o wieki późniejsze stendhalowskie zwierciadło, przedstawić otaczającą go rzeczywistość, ujawnić przywary społeczeństwa polskiego. I tak, w jego cyklu „Fraszek” znajdujemy „O doktorze Hiszpanie”, gdzie autor wyśmiewa obyczaje dworskie, główny bohater, mimo iż nie chce, to poddaje się „urokowi alkoholu” – „drzwi puściły, a nie doktor”. Autor chce ukazać w tej fraszce także motyw filozofii epikurejskiej – carpe diem – chwytaj dzień, chwilę, ciesz się życiem, „szalej, póki czas po temu”.
W takich fraszkach, jak „Na nabożną”, „Gospodarz” czy „Na pany”, lub „Pijaństwo” wyśmiewa przesadną, na pokaz pobożność, gościnność czy opilstwo. W „O kapelanie” przedstawia portret duchownego, który zaniedbuje swoje obowiązki. W „Kaznodziei” ukazuje chciwość, zaniedbywanie obowiązków przez kler. W swoich fraszkach Kochanowski snuje także refleksje na temat życia, pochwala harmonię i spokój, wielbi Boga „wszego dawcę i szafarza wiecznego”. Jednocześnie za pomocą krótkich wierszowanych utworów (fraszka z j. wł. dowcip, żart, figlik) ukazuje wady, przywary społeczeństwa, prześmiewa się z błahych spraw ludzkich, ukazuje postać Boga, widza teatru, w którym grają marionetki z przestworzy doczesnego świata. A więc jaki jest morał, i czy w ogóle mają go fraszki? Tak, jest on ukryty pod śmieszną, ale jakże mądrą treścią. Kochanowski chciał jak najwyraźniej przedstawić obyczajowość swojej epoki, filozofię epikurejską, stoicką. Chciał przekazać wiele prawd życiowych, odzwierciedlić prawdziwe oblicze ludzkie. Czy mu się to udało? Myślę, że tak.


[AS]