Margaret Atwood „Hag-Seed” to współczesnopowieściowa wersja „Burzy” („The Tempest”) Williama Szekspira. W wersji polskiej jest tłumaczenie Łukasza Witczaka pod tytułem „Burza. Czarci pomiot”, ale jego jakości nie znam.
Uwielbiam Margaret Atwood. Za trylogię Maddadam chyba najbardziej, ale również za Podręczną i wiele innych pozycji. To, że nie dostała Nobla w zeszłym roku osłodził mi, nieco, wyłącznie fakt, że dostała go Olga Tokarczuk. Ale tylko nieco, bo z ich dwóch wolę Atwood, mimo, że chyba nie powinnam się do tego przyznawać głośno w Polsce
I w „Hag-seed” Atwwod również nie zawodzi. To powieść- matrioszka, w której autorka przekształca dramat w powieść za pomocą opowieści o przekształcaniu oryginalnego dramatu w unowocześnione przedstawienie. Chyba żadna z książek z projektu, którą do tej pory przeczytałam, nie babrze się tak bardzo w samym dziele Szekspira.
Rzecz dzieje się w Kanadzie. Feliks, były dyrektor artystyczny festiwalu teatralnego świeżo pozbawiony stanowiska na skutek głównie własnego ego ale również machlojek swojej prawej ręki, podejmuje pracę w zakładzie penitencjarnym. Praca ta jest częścią programu zwalczania analfabetyzmu za pomocą literatury. Więźniowie dotychczas obcowali głównie z literaturą współczesną, często niezbyt wysokich lotów, Feliks postanawia inaczej. Otóż on postanawia zwalczać ten analfabetyzm Szekspirem. I udaje mu się! Słupki rosną, wszyscy sa szczęśliwi. Do momentu kiedy kolejnym dziełem, które bierze na tapet zostaje „Burza”, która jest ostatnim, niedokończonym przezeń spektaklem na festiwalu teatralnym i do której ma Felks stosunek, hm, osobisty.
„Burza” Szekspira jest, mówiąc w dużym skrócie dramatem o zemście. I „Czarci pomiot” jest również o zemście. Zaplanowanej, wyczekanej do momentu, skalkulowanej i przeprowadzonej zemście. Zemście, która przynosi Feliksowi…no właśnie, to co przynosi zostawię do przeczytania
Piszę o projekcie Szekspir już od jakiegoś czasu, uważam, ze to znakomity pomysłna przybliżenie dzieł Szekspira współczesnemu odbiorcy. Jeśli miałabym wybrać z tego projektu tylko jedno dzieło – to byłoby to właśnie to. Idea, język, dowcip, prowadzenie akcji, pomysłowość Atwood są wyborne.
Zaprawdę powiadam Wam bierzcie i czytajcie z tego wszyscy, mimo, iż nie jest to najłatwiejsza książka w projekcie („Macbeth” Nesbo a zwłaszcza „Vinegar Gilr” Ann Tyler („Poskromienie złośnicy. Dziewczyna jak ocet”) są lżejsze.
Recenzja pochodzi od zaprzyjaźnionych fanek czytania z Read&Breath