Akcja powieści pt. „Kamienie na szaniec” rozpoczyna się w momencie, gdy kilku przyjaciół z warszawskiego gimnazjum zdaje egzamin dojrzałości i staje u progu dorosłego życia. Podczas wspólnego wyjazdu w góry, już po maturze, rozmawiają o swoich planach na przyszłość.
Drzemie w nich głęboka wiara, że już niedługo dokonają czynów wielkich i niezwykłych. Mówią nawet, że tylko jakaś niewyobrażalna złośliwość losu mogłaby ich od tego powstrzymać.
Trzeba w tym momencie przypomnieć, że w chwili, gdy rozpoczyna się akcja powieści, upłynęło dopiero dwadzieścia lat od momentu zakończenia I wojny światowej. Polska odzyskała niepodległość po ponad stu latach zaborów. Była państwem wolnym, ale bardzo zniszczonym przez rozbiory i działania wojenne. Po odzyskaniu niepodległości państwo stanęło w obliczu konieczności odbudowy gospodarki, przemysłu, ale także kultury. W ciągu tych dwudziestu lat od zakończenia I wojny światowej wiele już uczyniono, ale znacznie więcej pozostawało do zrobienia.
Z powyższym faktem wiązali swoje plany na przyszłość młodzi przyjaciele. Mówili, że kraj potrzebuje wykształconych inżynierów, rzemieślników, rolników. Potrzebuje ludzi, którzy potrafią poprowadzić proces przemian w Polsce, jak również ludzi, którzy te zmiany będą wcielać w życie.
Wybuch wojny okazał się tą niewyobrażalną złośliwością losu, której nikt się nie spodziewał… Chociaż właściwie nie jest to do końca prawdą, ponieważ pod koniec lat trzydziestych wybuch wojny był czymś realnym i możliwym, a przecież działanie zbrojne daje szczególną sposobność do czynów niezwykłych i wielkich.
Wojna zresztą nie powstrzymała marzeń bohaterów „Kamieni na szaniec”. Walka z Niemcami to była tylko część ich życia. Oprócz tego prowadzili bardzo intensywne samokształcenie, mieli plany na przyszłość, po nastaniu pokoju. Alek np. rozważał, czy warto wstąpić do szkoły wojskowej, co wydawało mu się bardzo pociągające. Zośka wiedział, że po wojnie będzie dalej walczył, tyle że na innych frontach: gospodarczych, politycznych lub może kulturalnych.
Niezwykłe jest to, że w zderzeniu z okrutną rzeczywistością wojenną nie przestali marzyć. Stali się tylko bardziej refleksyjni, poważniejsi, ale wciąż płonął w nich ten sam ogień.
O tym, jak byli pod tym względem niezwykli, niech świadczy fakt, że dziesiątki tysięcy innych ludzi poddawało się biernie biegowi wydarzeń. Jedynym zmartwieniem tych ludzi było przetrwanie do następnego dnia, prowadzili więc raczej wegetację niż żyli naprawdę. Trudno im się jednak dziwić, ponieważ wydarzenia, jakie niosła ze sobą wojna, mogły pokonać każdego.
Na porządku dziennym były masowe aresztowania, łapanki. Można było zostać aresztowanym pod dowolnym pretekstem. Niezwykłego wysiłku wymagało zarobienie odrobiny pieniędzy na najbardziej podstawowe potrzeby, ponieważ czas pracy wydłużał się coraz bardziej, a pensje malały.
Najgorsze było jednak to, że człowiek nigdy nie mógł być pewien, czy następnego dnia będzie mógł jeszcze spotkać np. swojego najlepszego przyjaciela. Wojna rządzi się swoimi prawami, a polega głównie na walce, w której giną ludzie.
Przekonali się niestety o tym Alek i Rudy. Ich wszystkie plany na przyszłość zostały brutalnie i ostatecznie przecięte. Zostali pokonani przez rzeczywistość, marzenia uległy prawom wojny – Alek i Rudy polegli podczas walk w stolicy. Lecz chociaż rzeczywistość pokonała marzenia, to Alek i Rudy pozostają chyba zwycięzcami…
Śmierć dwójki przyjaciół była wielkim ciosem dla Zośki, który przez bardzo długi czas nie mógł się pozbierać po tej tragedii. Stracił pogodę ducha i chęć działania. Również i on odczuł, jak bolesne może być starcie z rzeczywistością.
Choć Alek i Rudy zginęli, to jednak w pamięci żyjących pozostał ich duch i wiara w słuszność sprawy. Dziesiątki młodych ludzi pragnęło iść ich śladami, dorównać im. W tym znaczeniu marzenia Alka i Rudego (Zośki) zwyciężyły. Stały się siłą sprawczą, która dawała energię do walki i nadzieję na lepszą przyszłość. Pozwoliły zapomnieć na chwilę o przerażającej rzeczywistości…
[ML]