Listopad. Miesiąc ciszy, zadumy, pamięci o zmarłych…
Nazywam się Wojciech S…cz. Jestem dziennikarzem gazety „Szóstka” przy Gimnazjum nr 6 w Kielcach. Moje zainteresowania historią, zwłaszcza dziejami mojej ojczyzny sprawiły, że zaangażowałem się w szkolny projekt „Katyń… ocalić od zapomnienia”. Uczestniczyłem nie tylko w lekcjach wychowawczych, poświęconych zbrodni katyńskiej, ale także w uroczystym sadzeniu „Dębu Pamięci” dla jednej z ofiar katyńskiego mordu. Mowa tu o ppor. Władysławie Leydo, którego uczniowie mojej szkoły wybrali na bohatera wieczornicy, będącej zwieńczeniem wszystkich tych wydarzeń. Przygotowywanie wystawy zdjęć o wspomnianym oficerze również nie odbyło się bez mojego udziału.
Katyńska wieczornica…
.
4 listopada 2009 roku, godzina 15:00. Zadzwonił ostatni już w tym dniu dzwonek. Koniec lekcji, ale początek ostatnich przygotowań. Wkrótce cała szkoła, uczniowie i ich nauczyciele, spotka się w jednym miejscu – na katyńskiej wieczornicy. Katyń to temat rozległy, ważny dla każdego pokolenia, skłaniający do rozmyślań i zadumy nad ludzkim losem.
Uczniowie w skupieniu powtarzają swoje role. Chodzą tam i z powrotem po szkolnym korytarzu. Nauczyciele poprawiają każdy szczegół dekoracji – chciałoby się rzec, że na szkolnej stołówce. Ale nie dziś. Dziś jest to pięknie przystrojone sanktuarium wyciszenia. Porozstawiane wszędzie świece rzucają tajemniczy blask na ułożone w bukiety kwiaty. Ekspozytor wyświetla wszystkim nam znany napis
„Katyń… ocalić od zapomnienia”. Obok, okryty bezładnie rozsypanymi liśćmi, stoi brzozowy krzyż przewieszony polską flagą.
Jeszcze wiele zadań zostało do wykonania. Nauczycielka w pośpiechu wydaje polecenia, daje wskazówki. Kilku uczniów przygotowuje wystawę, inna grupka – kawiarenkę dla gości. Jeszcze tylko nagłośnienie. Po chwili wszystko zdaje się być dograne.
Czas na próbę generalną części artystycznej. Polonistka zwołuje wszystkich występujących. Zbliża się godzina 17:00. Pani Dyrektor zagląda, by przekonać się, czy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Uśmiech na twarzy Pani Dyrektor – czyli wszystko gra.
Wśród uczniów panuje atmosfera przejęcia i lekkiego strachu. Czy wszystko na pewno się uda? Czekamy na gości, ma ich być naprawdę wielu.
Jest godzina 17.15. Jeszcze tylko piętnaście minut i zaczynamy. Słychać stukot obcasów, ktoś otwiera drzwi. Wchodzą pierwsi goście. To goście specjalni – najbliższa rodzina bohatera wieczornicy, ppor. Władysława Leydo. Syn Ryszard Leydo, synowa Lidia, wnuki i prawnuki. Pani Dyrektor prosi o zajęcie miejsc, nawiązuje krótką rozmowę. Po chwili w korytarzu pojawia się prezes Kieleckiej
Rodziny Katyńskiej, pani Anna Łakomiec. Sala powoli się zapełnia. Przychodzą uczniowie z rodzicami, nauczyciele. Dociera jeszcze kilka przedstawicielek Rodziny Katyńskiej.
Można zaczynać…
Gasną światła. Mrok i blask świec tworzą niepowtarzalny nastrój. Głos zabiera Pani Dyrektor. Wita przybyłych na uroczystość gości i lekko drżącym głosem prosi o zadumę i skupienie. Na scenę wchodzą aktorzy. Gdzieś w tle słychać spokojną melodię. Twarze publiki nie kryją zaciekawienia. Szkolni artyści wprowadzają nas w temat Katynia. Katyń. Dla świata nazwa miasta, a dla nas, Polaków – symbol
ludobójczej zagłady.
Czas zapoznać się z historią życia ppor. Władysława Leydo, z losami tej jednej z wielu ofiar mordu katyńskiego…
Urodził się 15 sierpnia 1899 roku w Zawadach koło Łomży. Był uczniem pierwszego gimnazjum w Łomży. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. W 1920 roku, gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka, podobnie jak inni studenci, wstąpił do 36. Warszawskiego Pułku Akademickiego. Brał udział w walkach z bolszewikami. W sierpniu 1920 roku został ciężko ranny. Przez kilka miesięcy przebywał w szpitalu w stanie śpiączki. Zdarzył się cud. Postrzał w głowę na szczęście nie uszkodził mózgu. Władysław Leydo powrócił do zdrowia. W 1924 roku ukończył studia 3 i rozpoczął praktyki w Szpitalu św. Aleksandra w Kielcach. W lutym 1928 roku ożenił się z kielczanką –Janiną Rudnicką. Miał z nią trójkę dzieci. W. Leydo był wielkim działaczem społecznym. Z jego inicjatywy i dzięki jego zaangażowaniu został wybudowany przy Szpitalu św. Aleksandra oddział przeciwgruźliczy. Był
aktywnym członkiem PCK, organizował szkolenia sanitarne, przewodniczył Związkowi Inwalidów Wojennych. Jego pracę i działalność przerwał wybuch II wojny światowej. Ppor. Władysław Leydo dostał rozkaz zorganizowania szpitala polowego w okolicach Lwowa. We wrześniu 1939 roku trafił jednak do niewoli sowieckiej. Przebywał w obozie w Kozielsku. W kwietniu 1940 roku, wraz z przeszło
czterema tysiącami polskich oficerów, został zamordowany. Był to okrutny strzał w tył głowy z rąk oprawców z NKWD. Rozkaz rozstrzelania polskich oficerów wydał 5 marca 1940 roku Stalin.
Atmosfera zadumy..
Publiczność wsłuchuje się w deklamowane przez uczniów podniosłe wiersze. „O czym myślał zanim umierał”. Na twarzy syna pana Leydo
widać ogromne wzruszenie. Cisza. Słychać tylko słowa: „Czy im się pożegnać dano? Czy do końca, aż kat wystrzelił o niczym nie wiedzieli?”. Zamykam oczy. Wyobrażam sobie to, co musieli przeżywać oficerowie. Tego nie da się zrozumieć. „Ciemną nocą strzał za strzałem, padał jak kamienny cios…”. W moich oczach pojawiają się łzy. Chcę to wszystko zanotować, zapisuję najważniejsze treści. „Związano z tyłu ręce, by w obecności kata nie mogły się wznieść błagalnie do Boga i do świata”. Nie mam wątpliwości, że ten wieczór zapadnie każdemu głęboko w pamięci. „Tej nocy zgładzono wolność, prawdę, sprawiedliwość. (…) I na zawsze wolność została w leśnym katyńskim grobie. Pod śmiertelnym całunem zwiędłych katyńskich liści. By nikt się nie doszukał, by nikt się nie domyślił. Tej samotnej mogiły, tych prochów
i tych kości, świadectwa największej hańby i największej podłości”. Dociera do mnie, że tym jednym strzałem, strzałem w tył głowy, zgładzono wiarę, nadzieję, miłość…
Uczniowie wypowiadają kilkakrotnie słowo „Przebaczamy”. „Przebaczamy”. „Przebaczamy”. Cisza. W głowie kotłuje się milion myśli. „Przebaczamy, ale nie zapomnimy”.
Koniec części oficjalnej. Części dla wszystkich trudnej. Czas na refleksje, rozmowy. Goście zmierzają w stronę wystawy. Czeka ich również słodki poczęstunek. Korzystam z okazji i podchodzę do nauczyciela historii. Chcę podzielić się swoimi przemyśleniami, poznać myśli innych. Historyk streszcza mi przebieg wydarzeń katyńskich. Naukowe podejście nauczyciela pomaga usystematyzować wszystkie znane mi fakty i opowieści. Dowiaduję się kilku ciekawych szczegółów. Rosyjscy żołnierze używali do wyroku niemieckich pocisków. Po co? Odpowiedź jest prosta. Chcieli zatuszować ślady. Udaje mi się jeszcze porozmawiać z Ryszardem Leydo. Syn bohatera wieczornicy opowiada trochę więcej o swoim ojcu. O przerażeniu, jakie nawiedziło jego rodzinę. Jakiś czas przed śmiercią ojciec wysłał rodzinie wiadomość o swojej sytuacji. Były to dwie kartki. Dwie kartki, które nie wskazywałyby na to, że wiedział, jaki czeka go los. Listy, ta ostatnia pamiątka po ojcu, zostały niestety zabrane. Skonfiskowała je Służba Bezpieczeństwa podczas rewizji ich domu.
Sam również zapragnąłem skosztować ciasta. Piekli je tę okazję uczniowie i nauczyciele. Podchodząc do stolika zobaczyłem panią Leydo piszącą coś przy biurku. Na pytanie o dzisiejszy wieczór, odpowiedziała ze wzruszeniem. Jest bardzo dumna z dzisiejszej młodzieży. Cieszy się, że młodzi pamiętają o zdarzeniach ważnych dla naszej ojczyzny. Pani Leydo była w Katyniu kilkakrotnie – czuła, że to jej obowiązek, chciała odwiedzić tamte miejsca. List, który pisała przed chwilą, to podziękowania dla pedagogów, dyrekcji, społeczności uczniowskiej. Podziękowania za przygotowanie tak ważnego dla niej wydarzenia.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć. Trzeba uwiecznić to spotkanie pokoleń. Spotkanie w ważnej sprawie. To wspomnienie historii polskiej ludzkości. Wyjmuję aparat, rozglądam się. Szukam ciekawego ujęcia. Zaczynam fotografować. Głównie moich kolegów i koleżanki rozmawiających z gośćmi. Ku mojemu zaskoczeniu uczniowie nie poprzestali tylko na przygotowaniu owego spotkania. Cieszę się, że nawiązują kontakty, że chcą dowiedzieć się jeszcze więcej.
Ta wieczornica to potężna lekcja historii. Lekcja praktyczna i pożyteczna, bo nie taka zwykła. Rozmowy, spotkania, zdjęcia, wiersze. Atmosfera zadumy. Wszystko to pozwoliło przenieść się na chwilę w te okrutne stalinowskie czasy. Dzięki temu każdy z nas na zawsze zapamięta historię Katynia, losy polskich oficerów. W każdym z nas obudziło się uczucie patriotyzmu. Będziemy już zawsze chcieli
przekazywać kolejnym pokoleniom ten ważny kawałek polskich dziejów.