„Łatwiej wyrzucić tysiąc rubli z kieszeni, aniżeli jedno przywiązanie z serca.” O tym jak trudno nabyć „nowe oczy” – rozważania zainspirowane m.in. „Lalką”

„Co ja mam za pretensje do panny Izabeli? – myślał. – Przecież nie mówiła, że mnie kocha, dała mi ledwie cień nadziei, że to może kiedyś nastąpi. Jest w porządku, gdyż prawie mnie nie zna. I co za przywidzenia snują mi się po głowie. (…) Mam czas. Poznam się z nią bliżej, a jeżeli mnie pokocha, będę szczęśliwy i mogę być spokojny. (…) Na wszelki wypadek sprzedam kamienicę i sklep, a zostanę przy spółce do handlu z Rosją. To mi da za parę lat sto tysięcy rubli rocznie, a jej nie narazi na tytuł kupcowej galanterii.”
„Lalka” to przede wszystkim opis nieszczęśliwej miłości kupca pochodzenia szlacheckiego, Stanisława Wokulskiego, do zubożałej arystokratki, Izabeli Łęckiej. Zdobycie majątku miało mu otworzyć drogę do ukochanej kobiety, z którą się po długich staraniach zaręcza, a następnie rozczarowuje traci złudzenia, podejmuje nieudaną próbę samobójstwa a potem ginie bez wieści – jak mówi autor „(…) przywalony resztkami feudalizmu”.
W „Lalce” Prus przedstawił problem „być” czy „mieć” z zupełnie innej strony, aniżeli czynili to wcześniej romantycy. Dla nich pełne najwyższych treści słowo „być” spychało w ciemną otchłań, niskie „mieć”. Dla Hamleta w słynnym monologu jedynym możliwym rozgraniczeniem było pytanie „być czy „nie być”. Kwestia jakiegokolwiek posiadania różnego od duchowego, dziejącego się we wnętrzu człowieka, który kocha, jest nieistotna nie tylko dla duńskiego księcia – mickiewiczowski Konrad w Wielkiej Improwizacji „walczy z Bogiem” o posiadanie nie bogactwa, ale „rzędu dusz”. Główny bohater powieści Prusa chce „być”, ale nim to się stanie, najpierw musi mieć. Wokulski kocha Izabelę, ale to jedynie namiastka „bycia”, mogąca się dopełnić dopiero po odwzajemnieniu uczucia przez ukochaną. Dlatego biedny szlachcic walczy o pozyskanie majątku, który miałby mu stworzyć drogę do Łęckiej : „Stopniowo sformułował sobie warunki zapoznania się z Izabelą.(…) Nie być kupcem, ale być bogatym kupcem, (…) Nade wszystko zaś mieć dużo pieniędzy.” Dopiero owo posiadanie mogło go doprowadzić do pełnego, wyczekiwanego „bycia”. Wokulski nie waha się przed wejściem na drogę materialnych zdobyczy, ma ona bowiem jedynie doprowadzić go do tej lepszej, określonej wysokimi ideami, dalekimi od niskiej chęci zdobywania. Jednak droga jaką obrał okazała się nieskuteczną, zdobycie majątku nie pozwoliło mu na zdobycie serca ukochanej. Misternie ułożony plan legł w gruzach, bolesne odarcie ze złudzeń „zmusiło” do próby samobójczej, bowiem życie miłością, bez miłości przestało być życiem, stało się jedynie nic nieznaczącą egzystencją. Każda chwila wypełniona staraniem o serce stała się przeraźliwie pustą. „Co za głupstwo – myślał – robić się zależnym od jednej ludzkiej istoty! Wszakże ja dla niej tylko pracowałem o niej myślę, nią żyję”.
Wokulski zrozumiał, iż niemożliwym będzie życie z sercem w którym króluje przywiązanie, którego nie sposób wyrzucić, zrozumiał, że żadne operacje finansowe tego nie zmienią. Zrozumiał, że z pozoru łatwa przemiana Konrada w Gustawa nie może nie przynieść „ubocznych skutków”.
„(…) Sądziłam, że pan człowiek zimny, rachunkowy, który chodząc po lesie taksuje drzewo, a na niebo nie patrzy bo to nie daje procentu . Tymczasem cóż widzę? Marzyciela, średniowiecznego trubadura, który wymyka się do lasu, ażeby wzdychać i wypatrywać zeszłotygodniowe ślady jej stóp! Wiernego rycerza, który kocha na życie i śmierć jedną kobietę, a innym robi impertynencje. Ach panie Wokulski, jakże to zabawne… jakie to niedzisiejsze! …”


[TL]