Lektury pozostają w człowieku. Które bulwersują, pozostawiają niepokój, zmuszają do refleksji? (II praca)

Wśród młodzieży utarło się przekonanie, że lektury to utwory nudne, które należy czytać tylko dlatego, że ich znajomości wymagają nauczyciele. Z myślą o takich ludziach powstało mnóstwo opracowań, które w kilku linijkach „potrafią wytłumaczyć” główne zagadnienia utworów, ale nie są w stanie utkwić w pamięci czytelnika. Jednak nie zawsze pokazują one, że dany utwór jest wieloznaczny tzn., że nie można go określić jako tylko bulwersujący, czy też jedynie skłaniający do refleksji. Jednoznaczna treść byłaby po prostu nudna, a rolą literatury jest przecież zainteresowanie odbiorcy i zmuszenie do ustosunkowania do pokazywanych treści.
Po przeczytaniu „Innego świata” G. Herlinga-Grudzińskiego byłam wstrząśnięta warunkami panującymi w łagrze kargopolskim. Nieustający głód (bo przecież 400 gramów chleba i dwie łyżki kaszy, czy lury, zwanej zupą, nie zaspokoją potrzeb energetycznych na cały dzień ciężkiej pracy) to jedno z uczuć, które więźniom obozu w Jarcewie nie było obce. Posiłki wydawane były dwa razy dziennie, i to według kryteriów: osoby przekraczające w pracy 125 procent normy „trzeci kocioł”, czyli łyżkę gęstej kaszy, kawałek ryby oraz 700 g chleba; „drugi kocioł” był dla wyrabiających 100 procent i zawierał łyżkę gęstej kaszy i 500 g chleba; kocioł pierwszy przeznaczono dla mieszkańców trupiarni i była to łyżka rzadkiej kaszy i 400 g chleba. W myśl zasady „potrzeba matką wynalazku” więźniowie wymyślali przeróżne sposoby zdobywania żywności. Niektórzy okradali współwięźniów przechowujących kawałek chleba, inni dostawali się do bazy żywnościowej, gdzie można było zdobyć nadpsutą marchewkę, ziemniaka, czy nawet kawałek ryby. Jeszcze inni, jak np. Dimka, gotowali zupę na śledziowych głowach, wydobywanych nocą z pomyjnego wiadra. Chleb był podstawowym środkiem płatniczym. Za sto gramów można było uzyskać przepowiednie wróżbity, a za 200 wyspowiadać się. Głód najczęściej łamał kobiety i skłaniał je do kupczenia własnym ciałem. Niszczył zasady nawet tych najbardziej odważnych i cnotliwych. Niedożywienie było także przyczyną licznych chorób; cyngi, szkorbutu oraz powodowało obniżenie odporności organizmu. Ponadto mroźne warunki klimatyczne były przyczyną nieustannych odmrożeń i przeziębień. Na terenie obozu snuło się wielu więżniów opatulonych w łachmany, zakrywające gnijące i obrzęknięte ciało. Mieli oni kłopoty z poruszaniem się i przeważnie cierpieli na „kurzą ślepotę”. Te czynniki nie dawały im szans na przeżycie. Nieuleczalnie chorzy byli odsyłani do trupiarni, wcześniej jednak, jeżeli mieli szczęście, trafiali do szpitala, który był „przystanią dla rozbitków”. Trzeba przy tym nadmienić, że wizytę w nich zapewniała temperatura powyżej 39 stopni. Szpital często był przedsionkiem kostnicy, ale tylko tam więźniowie mogli liczyć na w miarę ludzkie warunki. Dlatego popularne wśród obozowiczów były samookaleczenia, ale posunięcie takie groziło karą lub nawet śmiercią. Lęk przed śmiercią towarzyszył więźniom każdego dnia. Zasypiali z myślą, że rano już nie będą mogli się obudzić. Śmierć w baraku nie miała nic z intymności, dowodziła bezradności człowieka i potęgującej się znieczulicy. Więźniowie nie wiedzieli, co działo się ze zwłokami, ani czy informowano rodzinę zmarłego.
Łagry traktowano jako świetnie prosperujące przedsiębiorstwa, dające najtańszą siłę roboczą, wykonującą plany produkcyjne Związku Radzieckiego. Wypracowanie normy stanowiło o statusie więźnia i racji pokarmowej. W takiej sytuacji sięgano po oszustwa. I tak np. w brygadach leśnych najczęściej przekupywano „dziesiętnika”, który mógł „źle policzyć” kloce ściętego drzewa lub przymknąć oko na jego ułożenie. Podstawowym celem tej dobrze funkcjonującej firmy było wyniszczenie fizyczne i psychiczne człowieka, złamanie go i poniżenie. Praca była doskonałym narzędziem służącym tej „idei”. Więźniowie pracowali codziennie po 11-12 godzin przy 40-stopniowym mrozie. Grudziński ukazuje pracę jako sposób sukcesywnego mordowania więźniów, ale jednocześnie uważa, że bez niej człowiek jest jednostką bezużyteczną i zbędną. Sam autor ma okazję się o tym przekonać gdy przebywa w „trupiarni”. Nie pracując, nie otrzymuje posiłków, brakuje mu możliwości zregenerowania sił organizmu, więc musi się liczyć z bliską śmiercią. Ponadto człowiek niepracujący ma więcej czasu na rozmyślania i wspomnienia, a więc mniej szans na utrzymanie normalnego stanu psychicznego. Cierpienie fizyczne spowodowane pracą, głodem, chorobami i cierpienie psychiczne, polegające na odbieraniu więźniom nadziei i wiary – to dwa podstawowe aspekty obozowej rzeczywistości. Łagier niszczył zdobycze cywilizacji, stanowiąc zaprzeczenie humanizmu. Jego zadaniem było zezwierzęcenie człowieka, zniszczenie jego wspomnień i ograniczenie pragnień do instynktu samozachowawczego. Jednostka o zburzonej tożsamości, rozbitej wewnętrznie, stanowiła świetny przedmiot tresury ideologicznej. Głównym założeniem systemu totalitarnego było bowiem „przeobrażenie” i „wychowanie” człowieka na bezwolnego manekina, wykonującego polecenia władzy. Totalitaryzm chciał, zniewalając umysły, wychować rasę niewolników, zdolnych do zniewalania kolejnych pokoleń. Wykreował nie tylko zastępy „nowych’ ludzi, ale też „inny świat”, który bulwersuje i przeraża współczesnych.
Utworem, który po przeczytaniu może pozostawić w czytelniku niepokój jest z pewnością „Mała Apokalipsa”. Tłem wydarzeń ukazanych przez T. Konwickiego jest rzeczywistość PRL-u, rządzonego przez partię o orientacji komunistycznej – PZPR. Jej rządy to okres nieograniczonych wpływów radzieckich w polską kulturę, naukę, sztukę, gospodarkę, a nawet historię. Podporządkowanie polityki interesom Związku Radzieckiego wypaczało obraz Polski na arenie międzynarodowej oraz uformowało ludzi uwikłanych w system partyjny lub bezwolną masę roboczą. Konwicki ukazuje zniszczenia, jakie zostały dokonane przez kilkadziesiąt lat totalitaryzmu. Najdokładniej są one widoczne w ludzkiej psychice, co przyczyniło się do stworzenia nowego systemu wartości tolerującego nieuczciwość i przestępstwa. Autor analizuje stan polskiego społeczeństwa, odwołując się do kategorii moralnych. Największą winą Polaków – zdaniem bohatera utworu – jest obojętność, bierność wobec niewoli, brak jakiejkolwiek inicjatywy. Wielkim problemem jest powszechna deprawacja ludzi, którzy nie odróżniają dobra od zła, z przymrużeniem oka patrzą na oszustwa, kradzieże, kumoterstwo. Biorą czynny udział w realizacji planów produkcyjnych, biernie znoszą niedostatki i zaniedbania w gospodarce kraju, nie domagają się wolności słowa i swobody artystycznej. Obraz narodu, nieodwracalnie zeszpeconego pod względem wyglądu i moralności, jest, według narratora „Małej apokalipsy”, wynikiem istniejącego systemu. Na straży takiego „porządku” stoi, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, system kontroli społeczeństwa prowadzony przez tajne służby specjalne i milicję; ponadto, jeśli zajdzie taka potrzeba, istnieje możliwość wykorzystania uzbrojonej armii. Nadzwyczajne znaczenie. Polska dostała szansę wstąpienia w „zaszczytne” grono Związku Radzieckiego. Komunistyczni przywódcy, a także ludzie nauki i sztuki, czczą pierwszego sekretarza KPZR niczym bóstwo. Naród wyzbył się wszelkich tradycyjnych ideałów, zniknęły autorytety, są natomiast narzucone poglądy, wzorce zachowań. Gospodarce grozi upadek z powodu m.in. dewastacji zakładów przemysłowych. Społeczeństwo nie docenia niebezpieczeństwa, nie próbuje z nim walczyć, wie, że protest nie przyniesie zamierzonych efektów. W takiej sytuacji uśpione ludzkie sumienie może obudzić tylko manifestacja o wyjątkowym charakterze. Sądzono, że publiczne spalenie się znanego pisarza, opozycjonisty, w dniu uroczystości partyjnych, wzbudzi w Polakach wolę walki. Taką misję powierzono bohaterowi o wojennej przeszłości, człowiekowi, który potrafi krytycznie ocenić otaczającą go rzeczywistość i ludzi. Powieść Konwickiego ukazuje apokaliptyczną wizję narodu i świata. Odwołując się do doświadczeń konkretnego społeczeństwa i totalitarnego systemu komunistycznego, autor przedstawia upadek hierarchii wartości warunkujących życie ludzkie w wymiarze indywidualnym i społecznym. Polska nie była jedynym państwem wciągniętym „w sieci” ZSRR. Podobna sytuacja miała miejsce w Rumunii, na Węgrzech, a nawet na, tak odległej od Europy, Kubie. Bohater utworu czuje się zmuszony do złożenia ofiary z własnego życia, ponieważ rozumie rangę narodowych problemów i sam również czuje się zdominowany przez reżim, a więc przeżywa swoją „małą apokalipsę”, której kulminacją będzie odbudowanie prawdy.
„Mała apokalipsa” jest ostrzeżeniem dla żyjących współcześnie. Ukazuje jak szybko może rozprzestrzeniać się zło nie tylko na cały naród, ale nawet na cały świat.
Zasadniczym celem literatury, zarówno tej współczesnej jak i dawnej, jest skłonienie czytelnika do refleksji. A. Camus jest przykładem pisarza poruszającego w swych utworach tematykę filozoficzną, szczególnie ważny wpływ wywarła na niego filozofia egzystencjalna, sprowadzająca się do rozważania do roli jednostki w świecie, do badania roli jednostki w świecie, postrzeganego przede wszystkim jako konieczność dokonywania bezustannych wyborów. Każdy człowiek jest wolny, ale jednak również osamotniony, sam musi dokonywać ważnych wyborów. Wszyscy powinni być gotowi do poniesienia konsekwencji wyboru, na człowieku spoczywa więc ogromna odpowiedzialność. W literaturze egzystencjaliści kładli nacisk na ideę zaangażowania, rozumianą jako czynny stosunek pisarza do problemów moralnych, społecznych politycznych, istniejących w otaczającej ich rzeczywistości. I tak właśnie jest w „Dżumie”, gdzie zainteresowanie autora skupia się przede wszystkim na etycznym wymiarze ludzkiej egzystencji. Epidemia staje się pretekstem do obserwacji postaw, jakie przybierają poszczególni bohaterowie wobec śmiertelnego zagrożenia. Egzystencjalny wymiar powieści pozwala wyciągnąć wniosek, że zaraza była metaforą, dzięki której autor sięgnął do zjawisk o wiele szerszych i mających głębsze znaczenie. Tytułowi przypisuje się dwa znaczenia. Pierwsze opiera się na rozumieniu choroby jako metafory śmierci. Śmierć jest o wiele bardziej powszechna niż najgwałtowniejsza zaraza, dotyka każdego, każdy umiera. Jedni ludzie umierają godnie, inni próbują buntować się przeciw nieuchronnemu, jeszcze inni chcą uciec od śmierci jak najdalej. Przykładem altruizmu, człowieczeństwa i humanizmu, jest doktor Rieux, który traktuje swe życie jako misję niesienia pomocy. Jest lekarzem, wie, że nie pokona samotnie dżumy, ale mimo to walczy. Staje po stronie słabych chorych, pokonanych. Przeciwnikiem ideowym doktora jest ojciec Paneloux, zakonnik, nie umiejący odnaleźć się jako głęboko wierzący chrześcijanin w zaistniałej rzeczywistości. Podczas epidemii dokonuje się w nim przełom. Przestaje głosić, że dżuma jest następstwem grzechów ludzkich i karą za występki, a zaczyna czynnie walczyć z zarazą. Osobą pragnącą uciec od śmierci jest dziennikarz Rambert, ale i on dochodzi do wniosku, że „może być wstyd, że człowiek sam tylko jest szczęśliwy”.
Inną możliwością tłumaczenia istoty książki, jeszcze bardziej uniwersalną, jest traktowanie dżumy jako metafory zła, towarzyszącego człowiekowi od początku jego dziejów. Zło może przybierać różne formy, może brać się z różnych przyczyn, może istnieć w każdym człowieku. Również i w przypadku tej interpretacji ludzie wybierają różne postawy. Jedni walczą ze złem, inni rezygnują z walki. Książkę Camusa należy traktować jako przestrogę: „bakcyl dżumy nigdy nie umiera” – zła nigdy nie udaje się pokonać ostatecznie.
Pozycje omówione przeze mnie mobilizują myślących ludzi do ciągłej świadomości nieustannego zagrożenia złem, do analizy tego, co propagują czynniki oficjalne (władza), do refleksji nad skutkami współczesnych wydarzeń i postaw wobec nich jednostek i społeczeństw.


[TL]