Piosenka ze starego śpiewnika harcerskiego, piękny utwór o legendzie Bieszczadów, Władysławie Nadoptcie (15 maja 1922, Lwów – 18 czerwca 2005 , Moczary), spoczywa w Ustrzykach Dolnych), jego postać rozsławi Wojciech Belon, lider i założyciel Wolnej Grupy Bukowina. Majster Bieda to górnik, zakochany w Bieszczadach, człowiek szukający wolności, sam bohater długo nie wiedział, że piosenka jest o nim. Pewnego dnia usłyszał w radiu dedykację i zrozumiał, że dzięki temu dużo młodszemu przyjacielowi jego, jak i gór, stał się symbolem Bieszczadów.
Skąd przychodził, kto go znał
Kto mu rękę podał kiedy
Nad rowem siadał, wyjmował chleb
Serem przekładał i dzielił się z psem
Tyle wszystkiego co z sobą miał
Majster Bieda
Czapkę z głowy ściągał gdy wiatr gałęzie chylił drzewom.
Śmiał się do słońca i śpiewał do gwiazd.
Drogę bez końca co przed nim szła
Znał jak pięć palców, jak szeląg zły.
Majster Bieda
Nikt nie pytał skąd się wziął gdy do ognia się przysiadał
Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch
Znużony drogą wędrowiec boży.
Zasypiał długo gapiąc się w noc
Majster Bieda
Aż nastąpił taki rok
Smutny rok tak widać trzeba
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną
Miejsce gdzie siadał zielskiem zarosło
I choć niejeden wytężał wzrok
Choć lato pustym gościńcem przeszło
Z rudymi liśćmi, jesieni scheda
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość