Miasto jako przestrzeń kontrastów, nędzy i bogactwa na wybranych przykładach literackich, malarskich i filmowych

Przedmiotem moich rozważań jest motyw miasta jako przestrzeni kontrastów: nędzy i bogactwa. W literaturze i sztuce spotkamy różne obrazy miast. Słowo miasto w języku polskim etymologicznie wiąże się ze słowem miejsce, Współczesne miasta to domy, ulice, tramwaje, kina, teatry, galerie i tłumy ludzi na ulicach. Niektóre z nich, a tych jest tysiące są dla nas anonimowe, inne rozsławiła historia, np. Ateny czy Kraków, jeszcze inne kojarzymy z charakterystycznymi budowlami, np. Statuę Wolności z Nowym Jorkiem, Wieżę Eiffela z Paryżem, Akropol z Atenami czy Pałac Kultury i Nauki z Warszawą. Niektóre poznajemy dzięki literackim wędrówkom.

Swoje rozważania chciałbym rozpocząć od przedstawienia Warszawy Prusa. W powieści „Lalka” mamy portret miasta z II połowy XIX wieku. Czasami „Lalkę” nazywa się nawet epopeją Warszawy. Poznajemy zarówno jej bogate reprezentacyjne dzielnice, takie jak Krakowskie Przedmieście, Łazienki będące miejscem spotkań zamożnych mieszkańców stolicy czy Aleje Ujazdowskie. Mamy także jej rewiry ubogie – Powiśle i dzielnicę żydowską. Pisarz, jako realista, dbał o wierne oddawanie szczegółów, tym bardziej, że wiedzę o Warszawie miał także jako felietonista, autor Kronik, w których dokumentował codzienne problemy i bolączki miasta.
Prus wskazał w „Lalce najważniejszy problem polskiej rzeczywistości – nędzę, a ponieważ akcja powieści toczy się głównie w Warszawie, mamy okazję poznać jej mieszkańców i wygląd miasta. Znajdziemy więc opis budynków, jak i społeczeństwa. Lepsza część stolicy, gdzie mieszkają arystokraci jawi się jako czysta, spokojna, wesoła, „najżółciejsza pod słońcem”. Wybrukowanymi ulicami jeżdżą luksusowe powozy i zwyczajne dorożki, a krajobraz jest wprost sielski. W takim miejscu swój sklep ma Wokulski, tu też stoi kamienica należąca do Łęckiego. W bogatej części Warszawy, w Alejach Ujazdowskich usytuowany jest między innymi pałacyk hrabiny, Karolowej, której Wokulski składał wizyty.
Biedotę i ludzką nędzę odnajdziemy na Powiślu. Wędrówka głównego bohatera przez Powiśle, które ogląda chcąc zlustrować możliwość budowy bulwarów nad rzeką, jest obrachunkiem z niemocą społeczeństwa, które nie może poradzić rodzącej się wciąż nędzy. Tutaj nie ma kolorowych kamienic, krajobraz jest szary, zimny – inny. Wokulski widzi ogrom ludzkiej nędzy, przerażające warunki życia mieszkających tam robotników, którzy mimo ciężkiej pracy nie są w stanie zarobić na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Patrzy na wegetujących w tej przestrzeni ludzi – zaniedbanych, chorych i bezrobotnych. Z przerażaniem dostrzega „rudery zapadnięte niżej bruku, z dachami porośniętymi mchem, lokale z okiennicami dniem i nocą zamkniętymi na sztaby, drzwi zabite gwoździami, naprzód i w tył powychylane ściany, okna łatane papierem lub zatkane łachmanem”.
Dostrzega niesprawiedliwość społeczną i pragnie zmian społecznych, w których to ludzka praca i wysiłek, a nie pochodzenie społeczne powinno gwarantować sukces zawodowy. Postanawia pomagać ludziom ubogim (furman Wysocki i jego brat, dziewczyna, która sprzedaje się z nędzy), jednak sam widzi, że jego działalność charytatywna ma zasięg ograniczony, może pomóc niewielkiej ilości osób. Rodzi się w tym miejscu pytanie kto pomoże reszcie potrzebujących. Najbardziej materialnie zasobna warstwa społeczeństwa nie umie zdobyć się na kroki zdecydowane, pielęgnuje dawne tradycje, trwoni swoje fortuny za granicą i snobuje się na życie arystokracji zachodniej. Egoizm i zamknięcie się w ramach własnej „kasty”, prze-konanie o własnej wyższości kulturowej, a obok tego upadek moralny – to na pewno nie są cechy sprzyjające wydźwignięciu kraju z moralnego i gospodarczego zaniedbania.
Kontrastowy obraz miasta odnajdziemy również w powieści Stefana Żeromskiego „Ludzie bezdomni”. Ten pisarz także literacko rysuje jakby dwie rzeczywistości ludzkie, dwa światy, świat ludzi skrzywdzonych, cierpiących niewiarygodną nędzę i poniżenie oraz świat ludzi sytych.

Poznajemy je razem z dr Judymem, ten warszawski świat biedy i ubóstwa – zaraz po jego powrocie z Paryża, kiedy kieruje pierwsze kroki w stronę najuboższej dzielnicy, gdzie jako syn biednego szewca przeżył dzieciństwo i gdzie mieszka nadal jego brat Wiktor z rodziną. Dzielnica ta, zamieszkała głównie przez ludność żydowską, mieści się za Żelazną Bramą, w okolicach ulic Krochmalnej i Ciepłej. Judym w czasie swej „wędrówki” uświadamia sobie, że nic się tu nie zmieniło na lepsze, rozpoznaje bez trudu dobrze znane siedliska nędzy, skrajnego zaniedbania i brzydoty. Widzi więc obdarte dzieci, których jedyną zabawą jest taplanie się w błocie. Brud i choroby towarzyszą mieszkańcom Warszawy od narodzin do śmierci. Miasto jawi się jako brudna klatka, w której więzione jednostki powoli wpadają w szaleństwo, marazm albo deprawację. Uderza nagromadzenie nazw wyrażających brzydotę, brud, nadmierne zagęszczenie ulic, fatalny stan higieny mieszkań – sklepików i sprzedawanych tam towarów, a także nędzny wygląd mieszkańców – drobnych handlarzy, wyczekujących daremnie na klientów – w dzielnicy, gdzie wszyscy są nędzarzami.
Wiemy, że głównym celem drogi dr Tomasza przez dzielnicę żydowską jest odwiedzenie rodziny. I tutaj roztacza się przed nami kolejny obraz nędzy. W tej starej kilkupiętrowej kamienicy mamy „brudną sień”, „kwaśny chłód” czy „wodociąg ogólny rozprowadzający wilgoć na całą ścianę”. Obraz dopełnia widok napotkanych ludzi.
Ich przeciwieństwem są ludzie bogaci „w miękkie szaty odziani” częściowo odpowiedzialni za nędzę i poniżenie bezdomnych. Spotykamy ich na zebraniu lekarzy u doktora Czernisza, gdzie Judym wygłasza referat. Jak wiemy swoje wystąpienie Judym zamyka wnioskiem, że jedną z przyczyn przedstawianej biedy jest obojętność lekarzy, ponieważ to oni powinni zwalczać choroby, uświadamiać je społeczeństwu oraz przy pomocy swego autorytetu zawodowego i moralnego – wywierać presję na przedsiębiorców, właścicieli fabryk, pracodawców, w celu osiągnięcia poprawy pracy i życia pracowników.
Reakcją słuchających Judyma lekarzy jest znudzenie, ironiczne uwagi pod jego adresem i sztuczne próby obrony własnego prestiżu. Widać wyraźnie, że świat ludzi „sytych” i zamożnych nie odczuwa żadnego niepokoju, obca jest mu troska o losy innych grup społecznych czy jednostek – poza własna rodziną.
Tak wyraźny kontrast, może jeszcze bardziej jaskrawy, odnajdziemy także w obrazie Zagłębia Dąbrowskiego (Śląsk), gdzie Judym znalazł się przypadkowo, pod namową spotkane-go na dworcu inżyniera Korzeckiego. Tu jeszcze dobitniej wyeksponowane zostały obrazy ludzi biednych, robotników kopalni węgla i hut żelaza. Judym widzi wszędzie „szeregi domów jednakowych, czarnych, zadymionych”, niektóre „długie budynki o jakichś pięćdziesięciu okienkach na dole i na piętrze, przypominające owczarnię, przy tym zewnętrznie ich mury by-ły obłupane z dawnego, dawnego tynku i świeciły nagością sczerniałych cegieł, brudem i za-ciekami wilgoci”. Inne znów domy – to po prostu „budy, ciemne od urodzenia, gdyż nigdy ich nie tynkowano […], oberwane, chylące się ku ruinie, wyzute z jakiejkolwiek ozdoby”. Są również na peryferiach miasta, „budy, resztki chałup wiejskich”, położone na bagnistym gruncie, wśród zamokłych pastwisk. Zadymione wciąż powietrze, resztki zniszczonej przyrody, rozkopane wszędzie doły ze stojącą, brudną wodą – dopełniają opis tego niezwykle smutnego krajobrazu. Panuje nastrój przygnębienia, beznadziejności, a często i grozy, oczekiwania na jakieś większe jeszcze nieszczęście. Dla kontrastu obrazów życia biedoty Żeromski wprowadza opis „pałacu” dyrektora Kalinowicza, „figury decydującej” o kopalniach i pracownikach tej miejscowości. Mieszkanie dyrektora Kalinowicza to „salon, którego okna wychodziły na miasto, pokryty miękkim puszystym dywanem (…), krzesła wyściełane atłasem. Na ścianach obrazy i sztychy w ramach niesłychanie szerokich i bajecznie ozdobnych. Sufit i tapety pokryte malowidłem wyobrażającym jakiś pejzaż z ruinami i pastuszkiem”. Wizyta i praca doktora Tomasza w Zagłębiu utrwala jego wrażenie, iż świat ubogich od świata bogatych dzieli przepaść.

Jako przykład malarskiego spojrzenia na miasto wybrałem dwa obrazy, pierwszy z nich to dzieło Canaletta Widok ogólny Warszawy od strony Pragi. Obraz jest jednym z 26 wedut (pejzaży) wykonanych na zamówienie królewskie. Na płótnie widzimy samego malarza w cza-sie pracy i rozmowy z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim, wizytującym pracę Canaletta. Wedle jednej z hipotez król pierwotnie miał wskazywać ręką miasto, później domalowana została przed nim postać adiutanta Henryka Bucała. Obok Canaletta widzimy jeszcze dwóch mężczyzn, jest to prawdopodobnie syn Lorenco i zięć malarza. W dalszej perspektywie widzimy rudery i niskie budynki Pragi. Znajdują się tam chaty osady Golędzinów, w głębi zaś kościół i klasztor Bernardynów. Dalej podziwiamy rzekę i rozległą panoramę miasta. Na rzece panuje ożywiony ruch barek i łodzi krążących między brzegami. Drugi brzeg to widok wspaniałych pałaców i kościołów, okazałych budowli sąsiadujących z parterowymi domkami lub drewnianymi chałupami, budowanymi bez jakiegokolwiek planu. Mamy więc Warszawę z wszystkimi jej dysproporcjami i kontrastami, po części związanymi z gwałtownym rozrostem miasta, po części wynikającymi ze ścierania się ze sobą różnych tradycji, środowisk i prądów kulturalnych uwarunkowanymi przede wszystkim społeczną i gospodarczą sytuacją kraju. Mamy więc kontrastowy obraz przepychu i nędzy widoczny w budowlach, co dodatkowo podkreśla niezwykła dbałość o szczegóły i prawdziwe mistrzostwo w malowaniu architektury.
Canaletto wręcz z „fotograficzną” dokładnością oddał to co widział, bez retuszu i upiększania rzeczywistości, ale jak wielu twórców wedut w 18 wieku używał przyrządu op-tycznego zwanego „camera obscura”, który pozwalał zarejestrować dokładnie perspektywę i położenie budynków.

Drugi z obrazów to Powiśle Aleksandra Gierymskiego, obraz z 1883 roku powstały w czasie niedługiego pobytu artysty w Warszawie, czasu określanego jako najlepszy w jego twórczości, choć obrazy tego okresu nie znalazły zrozumienia w ówczesnym społeczeństwie polskim. Tytułowe Powiśle w XIX stuleciu stanowiło fabryczno-portową dzielnicą Warszawy, zamieszkiwaną głównie przez biedaków (robotników i ludność zajmującą się rybołówstwem). Wcześniej mówiłem o Powiślu przedstawiając „Lalkę” Bolesława Prusa.
Dzieło Gierymskiego skomponowane jest w bardzo charakterystyczny sposób – tytułową dzielnicę oglądamy zza rzeki, co podkreśla dystans dzielący artystę od tego miejsca. Widzimy zwykły dzień nadrzecznej dzielnicy. Wisła zajmuje dolną część płótna. Na niej znajdują się zacumowane łodzie, inne tratwy, łodzie i sieci są rozrzucone w nieładzie na nadbrzeżu, razem z artystą oglądamy epizody codziennego życia, przykucającą kobieta, czerpiącą wodę, mężczyznę z wędkę własnej roboty, siedzących i rozmawiających mężczyzn, pochyloną, star-szą kobietę podążającą za gęsią lub kaczką. W oddali widzimy szereg różnych budynków rozmieszczonych w sposób chaotyczny. Miejsce jest bardzo zaniedbane. Podkreślanie przypadkowości układu nie przeszkodziło artyście w przemyślanym, precyzyjnym zrównoważeniu pionów i poziomów. Ludzie wydają się być cząstką otaczającej ich natury i architektury. W aurze zapadającego zmierzchu delikatny blask słońca odbija się w tafli wody, współtworząc na równi z zastygłymi w bezruchu postaciami senny nastrój końca dnia. Gierymski kochał Warszawę, a portretowanie biedy świadczy o jego wrażliwości na nędzę i zainteresowaniu artysty sprawami społecznymi.

Na zakończenie chciałbym odnieść się do filmowej ilustracji miasta i jego kontrastów. Jako przykład wybrałem film Andrzeja Wajdy „Ziemia obiecana”, będący ekranizacją znanej powieści Władysława Stanisława Reymonta pod tym samym tytułem.
Film, podobnie jak książka, przedstawia historię Łodzi i jej niesamowitego rozwoju w 19 wieku, gdy z małej wioski, którą była pod koniec 18 wieku stała się potężnym ośrodkiem przemysłowym. Miasto w owym czasie rosło, rosły także wielkie fortuny właścicieli fabryk, a jednocześnie rósł wyzysk tych, którzy dla nich pracowali.  Poznajemy w filmie ludzi, dla których pieniądz jest wartością samą w sobie, do której uparcie dążą. Nie potrafią zapomnieć o interesach nawet w okolicznościach zupełnie z nimi nie związanych, jak wizyta w teatrze, gdzie podczas spektaklu, zamiast oglądać sztukę, rozmawia-ją o pieniądzach i komentują ubrania i biżuterię osób zgromadzonych na widowni.  Główni bohaterowie „Ziemi obiecanej” Polak (Karol Borowiecki), Żyd (Moryc Welt) i Niemiec (Maks Baum) zawiązują spółkę i z czasem wbrew młodzieńczym ideałom przyjmują reguły brutalnej i bezwzględnej walki o pieniądz.
Obraz miasta namalowany przez Wajdę jest naprawdę szokujący, mamy więc brudne i groźne fabryki z charakterystycznymi kominami, wąskie szare ulice, przy których stoją smętne odrapane domy, ale mamy również ulicę Piotrkowską oraz rezydencje uginające się pod ciężarem ostentacyjnego bogactwa, ale pozbawione często gustu i kultury (np. Müllera).
Porusza to każdego widza, tak jak i ogromne rozwarstwienie społeczne w ówczesnej Łodzi, bieda robotników, praca dzieci i bezwzględni właściciele fabryk, nieczuli na ludzką krzywdę, budujący swe fortuny na tkaninach. Ciekawe, że przedstawiona w filmie Wajdy mentalność ludzka i znaczenie pieniądza nie zmienia się. Zmieniają się czasy, okoliczności, systemy polityczne, a nadal w pogoni za pieniądzem, władzą, dobrobytem ludzie gubią często to, co najważniejsze – człowieczeństwo.

Przedstawiłem jedynie kilka przykładów kontrastowej przestrzeni miasta obrazującej biedę i bogactwo. Podsumowując chciałbym podkreślić, że i współczesne miasta mają bardzo różne oblicza. Dla części ich mieszkańców stają się ziemią obiecaną, dla innych piekłem na ziemi. Jednym dają poczucie wspólnoty, inni czują się w nich wyobcowani (wyalienowani), dlatego też budzą różne emocje – miłość, zachwyt, lęk czy nawet nienawiść. Doświadczamy w nich historii, spotykamy teraźniejszość, planujemy ich przyszłość, widzimy bogactwo i nędzę. Dziś zabytkowe budynki sąsiadują z drapaczami chmur, eleganckie dzielnice – ze slumsami, ale poznawanie ich poprzez literaturę i w rzeczywistości może być naprawdę fascynują-cym przeżyciem.

Jakub B.

 

 

Cytaty z omawianych utworów

  • „Rudery zapadnięte niżej bruku, z dachami porośniętymi mchem, lokale z okiennicami dniem i nocą zamkniętymi na sztaby, drzwi zabite gwoździami, naprzód i w tył powychylane ściany, okna łatane papierem lub zatkane łachmanem” („Lalka” Bolesław Prus)
  • „Szeregi domów jednakowych, czarnych, zadymionych, niektóre długie budynki o jakichś pięćdziesięciu okien-kach na dole i na piętrze, przypominające owczarnię”, przy tym zewnętrznie ich mury były obłupane z dawne-go, dawnego tynku i świeciły nagością sczerniałych cegieł, brudem i zaciekami wilgoci” (Stefan Żeromski, „Ludzie bezdomni”)
  • Inne znów domy – to po prostu „budy, ciemne od urodzenia, gdyż nigdy ich nie tynkowano […], oberwane, chylące się ku ruinie, wyzute z jakiejkolwiek ozdoby”(Stefan Żeromski, „Ludzie bezdomni”)
  • „Salon, którego okna wychodziły na miasto, miękki puszysty dywan (…), krzesła wyściełane atłasem. Na ścianach wisiały obrazy i sztychy w ramach niesłychanie szerokich i bajecznie ozdobnych. Sufit i tapety pokrywało malowidło wyobrażające jakiś pejzaż z ruinami i pastuszkiem” (Stefan Żeromski, „Ludzie bezdomni”)