Każdy marzy o wspaniałej rodzinie, chciałby przede wszystkim, by jego rodzina była w komplecie, szczęśliwa i zadowolona z życia. Jednak nie wszędzie tak jest.
Ja takie właśnie mam marzenia. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam osiem lat, ponieważ dla mojego taty ważniejszy od nas był alkohol. Mama bojąc się o nas podjęła tę trudną decyzję.
Miało być lepiej, bezpieczniej i radośniej. Ale czy tak naprawdę jest? Mojego dzieciństwa nie nazwałabym najszczęśliwszym. Obecnie też nie jest najlepiej – tak naprawdę – nie czuję się we własnym domu, jak u siebie. Wszystko co złe – to ja, nawet, gdy „zmaluje to” moje rodzeństwo. Nie mogę się z tym jakoś pogodzić…
Tak wiem, wiem… – mama mnie kocha, niestety nie daje mi tego odczuć. Z tatą natomiast nie utrzymuję kontaktu, takie to smutne, że tyle lat nie czuł potrzeby widzenia się z nami. Od lat żyję z myślą, że mnie zostawił i jakoś sobie z tym radzę. Tęsknię za nim – to normalne, ale jakże ciężko pogodzić mi się z myślą, że przez te wszystkie lata nawet nie zadzwonił.
Rodzeństwa mam dwójkę i dogaduję się z nimi, chociaż czasami dochodzi między nami do sprzeczek. Myślę jednak, że każde rodzeństwo się spiera, lecz nigdy nie pozwoliłabym na to, by stała im się jakakolwiek krzywda, gdyż bardzo ich kocham.
Chciałabym, nawet bardzo, by coś w mojej rodzinie uległo zmianie. Małymi krokami „przeobrażam mój rodzinny świat”, dążę do tego, aby mama poświęcała mi więcej uwagi, byśmy rozmawiały o wszystkim jak najlepsze przyjaciółki, a nie bez przerwy kłóciły się bez powodu.
I marzę, marzę i marzę …. O czym? O tym, by tata czasami nas odwiedzał i zabierał całą rodziną do kina czy na spacer, tak jak u innych.
Marzenia nieraz się spełniają…, a nadzieja zawsze umiera ostatnia.
Diana Sz.