Wydaje się, że ludzie średniowiecza bali się śmierci, co naturalne, ale byli z nią o wiele bardziej oswojeni niż na przykład żyjący dzisiaj. Śmierć nie była wtedy traktowana jako coś wstydliwego. Przeciwnie, na oczach innych, na placach i ulicach umierali nie tylko biedacy, żebracy, ale także władcy, królowie i możni, którym do ostatniej chwili towarzyszyły całe rodziny, orszaki poddanych. Poza tym niezwykle często cale społeczności nękane byty przez wielkie zarazy, co zresztą nietrudno wytłumaczyć – wystarczy’ uświadomić sobie stan ówczesnej medycyny i poziom higieny. Gdy dodamy do tego jeszcze klęski żywiołowe oraz liczne wojny, stanie się oczywiste, dlaczego śmierć była wówczas czymś naturalnym, i dlaczego, choć wiązała się nieraz z tragicznymi przeżyciami, fascynowała ludzi. Wykorzystywał tę fascynację ówczesny Kościół, który głosił, że śmierć to tylko brama, przez która dusza ludzka przechodzi do wiecznego królestwa w niebie. Jak pouczali mnisi, żeby to przejście mogło nastąpić, trzeba zasłużyć sobie na nie godnym życiem. Śmierci nie należy się bać-należy jej pożądać, choć to zadanie niełatwe.
Różne stosowano wówczas metody, aby oswoić śmierć. Jedną z nich były pogańskie praktyki pogrzebowe, które Kościół ostro potępiał. Zanoszono więc jedzenie, klejnoty, ubrania i zbroje po to, by nie opuszczali oni całkowicie żywych, ale przynajmniej w ten symboliczny sposób dalej byli z nimi obecni. Inny sposób to rozpowszechnione wówczas „sztuki dobrego umierania” („ars bene moriendi”) – mówiły one dokładnie, jakie należy zadawać pytania umierającemu i jak ma on na nie odpowiadać, aby poradzić sobie z demonami, które w chwili śmierci walczą z aniołami o duszę człowieka. „Sztuki dobrego umierania” były więc swoistym przygotowaniem do śmierci, sposobem na pożegnanie się ze światem, z ziemskimi dobrami. Jako lekcje „dobrego umierania” mogły być traktowane również średniowieczne utwory literackie, w których śmierć pojawiała się niezwykle często. Najważniejszym jednak jej aspektem było to, że dosięga ona wszystkich – wielkich i małych, biednych i bogatych, władców i poddanych, wierzących i pogan. Umierał więc honorowy rycerz, umierał żyjący przykładnie święty, umierali kochankowie, których miłość wydawała się wieczna.
Jeden z najpiękniejszych obrazów śmierci w średniowiecznej literaturze to scena, w której rozstaje się z życiem główny bohater Pieśni o Rolandzie. Od początku śmierć ta naznaczona jest piętnem bohaterstwa, które dzisiaj trudno zrozumieć. Honor zabronił Rolandowi zadąć w róg, by przywołać na pomoc sojusznicze wojska. Warto zauważyć, że odważny rycerz umiera w wyjątkowo pięknej scenerii: udaje się na szczyt góry, kładzie na zielonej murawie, twarzą do ziemi. Znaczące jest to, że układa pod sobą swój miecz i róg, po czym obraca twarz w kierunku pogan – chce tym samym pokazać, że umiera jako zwycięzca. Potem kilkakrotnie uderza się w piersi na znak żalu za grzechy, a wreszcie wyciąga ku niebu rękawicę, którą zabiera święty Gabriel. Aniołowie zstępują na ziemię po duszę Rolanda.
Równie podniosła, co śmierć średniowiecznego rycerza, jest też śmierć szlachetnego ascety, która kończy jego pełne wyrzeczeń i cierpień życie. Przykładem mogą być dzieje bohatera Legendy o świętym Aleksym. Aleksy umiera nierozpoznany pod rodzinnym domem, ale wcześniej, czując zbliżający się koniec, spisuje dzieje swojego życia na kawałku papieru, który zaciska w dłoni. Kiedy jego śmierć staje się faktem, towarzyszą temu cudowne i tajemnicze wydarzenia: w kościołach biją dzwony, a ciało zmarłego wydaje cudowną woń, która uzdrawia chorych. Na wieść o tym przybywają papież i dostojnicy kościelni i wtedy tajemniczy biedak zostaje rozpoznawany – w momencie, kiedy nachyla się nad nim żona, z dłoni świętego wypada kartka z opisem całego życia.
Śmierci świętych zawsze towarzyszyły cudowne wydalenia, co potwierdza Wincenty Kadłubek w swoim opisie zabójstwa świętego Stanisława. Bolesław Krzywousty, na którego święty nałożył klątwę, rozkazał zabić Stanisława podczas odprawiania mszy świętej. Nikt jednak nie był w stanie tego zrobić-jakaś cudowna siła odpychała wszystkich od ołtarza i uniemożliwiała dokonanie zabójstwa. Wreszcie, widząc, co się dzieje, do dzieła wkroczył sam król, który -jak podaje Kadłubek – rozszarpał świętego na kawałki. Zaraz po tym na ciemnym niebie pojawił się ogrom Boskich świateł, a wszystkie członki świętego Stanisława w cudowny sposób zrosły się znowu w jedno ciało.
Niezwyczajnie i niebanalnie umierają także bohaterowie średniowiecznych romansów. Kochankowie nie mogą żyć bez siebie, śmierć jednego z nich staje się jednocześnie śmiercią drugiego. Właśnie dlatego Oda umiera natychmiast po tym, jak dowiaduje się o śmierci Rolanda, tak jak Izolda ginie w chwili, gdy widzi w sypialni martwego Tristana. Okazuje się zresztą, że śmierć dla kochanków może być zbawienna – rozwiązuje ich życiowe problemy, uwalnia od zmagań z przeciwnościami. Zakochani są połączeni już na wieki, ponieważ miłość okazuje się trwalsza niż śmierć. Symbolizuje to głóg, który połączył groby Tristana i Izoldy. Motyw ten będzie powracał jeszcze przez wiele stuleci. W podobny sposób miłość połączy kochanków i zatriumfuje nad śmiercią w dramacie Romeo i Julia Szekspira.
Nie można nie wspomnieć o tym, jak umierają średniowieczni władcy – wśród swoich poddanych, na widoku publicznym. Przykładem może być opis śmierci Bolesława Chrobrego, który odnajdujemy w Kronice Galia Anonima. Król, czując, że zbliża się koniec jego życia, zgromadził przy sobie swoich książąt i przyjaciół oraz udzielił im rad dotyczących kierowania krajem po jego odejściu. Przepowiedział też liczne nieszczęścia, które miały spaść na cały naród i ród królewski po jego zgonie. Pocieszeniem była jednak informacja, że w przyszłości z jego rodu wyjdzie władca potężny i prawy, który przyniesie wybawienie i przywróci krajowi dawną świetność. Taki właśnie sposób rozstania się z życiem, w obecności poddanych, oraz troska o dobro ojczyzny nawet na łożu śmierci – miały stanowić ukoronowanie żywota Bolesława, miały potwierdzać jego wielkość, prawość i wierność.
Średniowieczne teksty opisywały jednak nie tylko śmierć ludzi. Przykładem może być Lament świętokrzyski, w którym nie ma mowy o zbawczej mocy śmierci Chrystusa. Opisywany jest tylko dramat i rozpacz Matki Boskiej, która, stojąc pod krzyżem, nie może pogodzić się z okrutną śmiercią swojego Syna. Śmiercią traktowaną po ludzku. Podobny sposób widzenia męki Chrystusa możemy dostrzec również w innych tekstach średniowiecznych, na przykład w pochodzącym z XIII wieku utworze zaczynającym się od słów Stała Matka Boleściwa
Średniowieczna literatura często pokazywała śmierć jako wydarzenie, które nie omija żadnego człowieka, któremu -zwłaszcza w przypadku ludzi wielkich czy świętych -towarzyszą cuda. Nie znaczy to jednak, że ówcześni anonimowi autorzy upiększali śmierć na siłę. Wręcz przeciwnie, pokazywali ją często w sposób realistyczny, niekiedy wręcz naturalistyczny. Taki właśnie charakter miał opis zgonu Rolanda, o którym autor mówi, że „mózg wylewa mu uszami”. Zdecydowanie w realistyczny, a momentami nawet okrutny sposób opisane jest konanie Chrystusa w Lamencie świętokrzyskim. Także śmierć jako alegoryczna postać przedstawiana była tak, aby wywoływała przerażenie i obrzydzenie. Wydaje się, że dla ludzi średniowiecza śmierć była przede wszystkim nie wydarzeniem, ale odrażającą postacią, która przychodzi po każdego. Niezwykle popularny był wówczas motyw danse macabre, obecny zarówno w literaturze, jak i sztuce. Ukazywano zatem rozkładające się zwłoki lub szkielet z kosą, który w upiornym uśmiechu szczerzy swoje zęby i prowadzi potworny korowód przedstawicieli wszystkich zawodów i stanów. Można w nim było odnaleźć papieża, biskupów, mnichów, rycerzy i wojowników, ale także biedaków i żebraków. Literackim przykładem takiego wyobrażenia może być Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią. Uczony mędrzec pozostaje bezradny wobec złośliwej, upiornej Śmierci, która z satysfakcją mówi o swojej władzy nad wszystkimi ludźmi Najważniejszy jest jednak wygląd Śmierci, któremu autor utworu poświęca dużo miejsca. Rozkładające się kobiece zwłoki opisane są niezwykle plastycznie… To zresztą tylko jedno z wyobrażeń Śmierci, najbardziej znane, którego ślady będą jeszcze widoczne wiele wieków później. Powszechne było też inne wyobrażenie: Śmierć miała być niewiastą w białej zasłonie, ze skrzydłami nietoperza, która niewidzialnie przelatywała nad światem, siejąc śmierć i zniszczenie. Jej pojawieniu się towarzyszyły zawsze charakterystyczne zachowa— nią – skomliły wtedy przerażone kundle, bydło ryło rogami po ziemi, dziwacznie zachowywały się także kury, które rozbiegały się w popłochu, przeraźliwie piejąc.
Śmierć istniała głęboko w świadomości ludzi średniowiecza. Z jednej strony wszyscy stykali się z nią na co dzień – na ulicy czy w domu. Z drugiej jednak była ona stałym obiektem zainteresowania – o śmierci pisali anonimowi autorzy, śpiewali wędrowni pieśniarze, mówiono o niej nieustannie w kościołach. Wydaje mi się jednak, że w tym ciągłym przypominaniu Koheletowego „memento mori” chodziło nie tylko o samą śmierć, ale o coś więcej. „ Wczorajsza róża istnieje tylko z imienia,! imiona tylko puste pozostały”
– pisał Yillon w swoim Wielkim testamencie. Mc nie pozostaje po dobrach tego świata, wszystko przemija. Trzeba więc swoje życie, tak bardzo ulotne, właściwie przeżyć. Myślę, że również dzisiaj, a może przede wszystkim dzisiaj – w czasach, gdy o śmierci staramy się mówić jak najmniej, gdy stała się ona tematem tabu -przesłanie to jest aktualne.