„Pan przychodzi niespodziewanie. Tekst, tekst można powiedzieć z dreszczykiem. Przypomina sie śmieć, która przychodzi znienacka, jak starość, która niby jest oczekiwana, ale i nieoczekiwaną zarazem. Wydaje się to trochę nierealne, ale Jezus puka do naszych drzwi. Zwykle oczekujemy, że zapuka sąsiad, pani z przeciwka, listonosz z emeryturą czy z depesz a. Tymczasem stuka Jezus i chce do nas przyjść, by przez każdego z nas działać na świecie. Jak ktoś kogoś bardzo kocha i na niego naprawdę czeka, to otwiera drzwi, zanim ten ktoś kochany zastuka. Pamiętam z dzieciństwa, jak czekaliśmy na mamusię, która długo nie wracała. Niepokoiliśmy się i staliśmy w korytarzu. Wind jeszcze wtedy nie było, chodziło się po schodach. Mieliśmy absolutny słuch. Rozróżnialiśmy jak idzie babcia -idzie i gramoli się- jak odzie sąsiad i stuka laską, jak idzie listonosz – skacze po dwa stopnie – i jak idzie matka, która miała swój własny chód. Wychwytywaliśmy jego brzmienie jak dyrygent w orkiestrze piękno melodii. Otwieraliśmy drzwi i kiedy mamusia wchodziła – były już otwarte. Jezeli naprawdę kochamy Panan Jezusa i za Nim tęskinimy, to otwieramy sie bez względu na pukanie do drzwi” (ks. Jan Twardowski).