„Paszkwil na samego siebie” Zygmunt Kałużyński

Przegląd biblioteki domowej w „trudnych czasach pobytu w domu” skierował me oczy na dawno juz z czytany „Paszkwil na samego siebie” Zygmunta Kałużyńskiego. Lubiłam go (nadal!) jako popularyzatora kina, dziennikarza, krytyka, choć denerwowała mnie nieraz jego dla mnie dziwna maniera mówienia. Przypomnijcie lub przeczytajcie tę książkę po raz pierwszy, by poznać lepiej tego publicystę, a znajdziecie ciekawy obraz tego człowieka poprzez różne zapiski, krytykę filmową, notatki meteorologiczne czy skojarzenia.

Zebrane w kilku działach (np. „Co mi przyszło do głowy”, „Resztki z historii”, Kultura od samego dna”, „Skandale na własną rękę”, „Porachunki religijne”, „Fantazja i inna anarchia”, „Mój gust literacki”) są doskonałe, bawią, ale zmuszają także do refleksji, pewnego zastanowienia się

Tak reklamował swą książkę sam autor (z obwoluty): „Publicystyka, ale prywatna. Dziennikarstwo, ale intymne. Te określenia zawierają sprzeczność i wyglądają na humorystyczne bądź na ironiczne.  Tymczasem oddają w skrócie zamiar tej książki”.

Polecamy