- Wiersz z 1947 roku, powstał w Waszyngtonie.
- Zaliczyć go należy go liryki roli, ze względu na epitety do liryki opisowej.
- Składa się z trzech dwunastowersowych strof.
- Posiada regularne rymy parzyste, przeplatane.
- Przypomina piosenkę, co akcentuje jeszcze tytuł utworu oraz refren na końcu każdej strofy.
- Ma cechy monologu, choć nie jest jednorodny.
- Tytułowa porcelana jest symbolem rzeczy pięknych.
- Ale nie w nich tkwi główny sens utworu.
- Podmiot liryczny nie jest jasno wskazany, ale można go utożsamiać z poetą.
- To istota pełna zachwytu i czułości dla porcelany, jest więc kimś kto kocha takie przedmioty, kolekcjonuje i wie, co piękne.
- Wiersz ma wymowę symboliczną, poprzez los porcelany zobrazowana jest sytuacja ludzi ulegających potędze i grozie wojny.
- Stanowi głęboką refleksję nad wartościami humanistycznymi w świecie człowieka, które wymagają dbałości i troski, bo szybko znikają w obliczu kataklizmów (to, co stało się w okresie II wojny światowej).
- Siła i przemoc triumfuje nad wiekowym dorobkiem filozofów, artystów, myślicieli i poetów.
- Miłosz wskazuje także na kruchość ludzkich ideałów i norm etycznych.
- Poeta wykorzystał epitety (np. „czarny ślad”), zdrobnienia (np. „świecidełka”), apostrofy np. „O świecidełka wy płone”), szereg obrazowych opisów i metafor.
Różowe moje spodeczki,
Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki
Tam kędy przeszły tanki.
Wietrzyk nad wami polata,
Puchy z pierzyny roni,
Na czarny ślad opada
Złamanej cień jabłoni.
Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana
Bryzgami kruchej piany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Zaledwie wstanie jutrzenka
Ponad widnokrąg płaski
Słychać gdzie ziemia stęka
Maleńkich spodeczków trzaski.
Sny majstrów drogocenne,
Pióra zamarzłych łabędzi
Idą w ruczaje podziemne
I żadnej o nich pamięci.
Więc ledwo zerwę się z rana
Mijam to zadumany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.
Równina do brzegu słońca
Miazgą skorupek pokryta.
Ich warstwa rześko chrupiąca
Pod mymi butami zgrzyta.
O świecidełka wy płone
Co radowałyście barwą
Teraz ach zaplamione
Brzydką zakrzepłą farbą.
Leżą na świeżych kurhanach
Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi proszę pana
Tak nie żal jak porcelany.