Portret lekarza w literaturze
Grek, lekarz, Hipokrates (460–377 p.n.e.) pozostawił po sobie bogate dziedzictwo medyczne i etyczne. Jego zbiór rozpraw Corpus Hippocraticum z V i IV wieku p.n.e. obejmuje nie tylko ogólne recepty lekarskie, opisy chorób, diagnozy, zalecenia dietetyczne, lecz również opinie autora na temat etyki zawodowej lekarza.
Przysięga Hipokratesa składana przez wszystkich lekarzy wymaga zachowania wzorów etycznych i zobowiązuje ich do przestrzegania tego kodeksu etyki medycznej. Jej zasady proklamują ochronę ludzkiego życia, wolności i godności pacjenta oraz miłość, szacunek do Boga i wszystkich ludzi.
Przedmiotem moich rozważań jest przedstawienie różnych wizerunków literackich lekarzy, określenie ich postaw moralnych i ocena postępowania. W literaturze spotkamy różne portrety lekarzy. Przedstawiali je pisarze różnych epok. Są wśród nich ludzie szlachetni, ofiarni, wypełniający do końca swoje posłannictwo, są jednak i tacy, których postępowanie i działalność jest zaprzeczeniem przysięgi Hipokratesa.
Swoje rozważania chciałbym rozpocząć od Tomasza Judyma – bohatera Ludzi bezdomnych Stefana Żeromskiego.
Żeromski stworzył Judyma jako wzór inteligenta polskiego z początku XX wieku i obdarzył skomplikowaną, pełną rozterek osobowością. Główny bohater to młody człowiek, pełen wrażliwości na ludzką krzywdę lekarz, czciciel nauki, higieny, postępu. Wywodzi się z biednego mieszczaństwa, tylko dzięki pomocy bogatej ciotki mógł z powodzeniem ukończyć w Paryżu studia medyczne. Wraca do Warszawy i pełen nadziei chce rozpocząć praktykę zawodową. Zamierza leczyć najbiedniejszych, bo „musi oddać dług”, musi dać warstwie, z której się wywodzi to, co w nim najlepsze. Spotyka się jednak w środowisku warszawskich lekarzy z niezrozumieniem. Jego idee zostają wyśmiane, bo są mało pragmatyczne, mało realne i nie przynoszą żadnych dochodów, poza tym formułowane są w postaci kategorycznych żądań. Judym nie poddaje się, jedzie do Cisów, ale i tam nie zyskuje przyzwolenia na realizację swoich nowatorskich metod pracy. Nadal działa sam, nie szuka zwolenników, przyjaciół. Nadal bezkompromisowy, popada w konflikty i traci pracę. Tu wyraźnie widać wszystkie jego błędy. Judyma nie umie wykorzystać dobrej woli innych ludzi, nie potrafi zdobyć się na ustępstwa, pozwalające realizować plany, może wolniej, ale realizować.
Po zapoznaniu się z sytuacją w Zagłębiu, gdzie ma pracować po opuszczeniu Cisów, podejmuje dramatyczną decyzję. Uświadamia sobie, iż służąc idei, nie może być z nikim związany, nie może mieć domu, rodziny.
„Nie mogę mieć ani ojca. ani matki, ani żony. ani jednej rzeczy. którą bym przycisną do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mnie nie trzymał”[1].
Ta deklaracja ideowa Judyma, podkreślona symbolem rozdartej sosny, oznacza rozterkę wewnętrzną bohatera, który kocha Joasię, pragnie szczęścia przy jej boku, ale zrywa z nią, ponieważ nie chce dzielić swego życia, musi poświęcić się idei. Ta decyzja budzi najwięcej moich zastrzeżeń.
Czy nie mogliby działać razem? Czy nie można dzielić życia między rodzinę i pracę dla innych? Na pewno tak, ale Judym podjął inną decyzję, należy ją więc uszanować. Samotność, którą wybrał skazuje go tym samym na klęskę.
Ocenianie Judyma nie jest łatwe. Jego postać jest mieszaniną pięknych intencji i zamiarów z samotnym, nieudolnym, nieefektywnym działaniem. Jest bohaterem tragicznym, skazanym na niepowodzenie. Szkoda go, ponieważ mało jest tak wrażliwych ludzi, więc jeśli się zdarzą, trzeba – by działali wspólnie i należy im pomóc. Tragedia Judyma to także tragedia społeczeństwa, które nie umie dostrzec podobnych ludzi i spożytkować ich zapału. Judyma niszczy obojętność innych, bezduszność, egoizm, wygodnictwo.
Przeciwieństwem Judyma jest doktor Paweł Obarecki – bohater Siłaczki, który zarażony ideami pracy u podstaw wyjeżdża po zakończeniu studiów do małego miasteczka Obrzydłówka[2]. Jest wówczas człowiekiem śmiałym, szlachetnym i energicznym. Pragnie nieść bezpłatną pomoc ludziom chorym i ubogim oraz uczyć ich higieny. Pełen młodzieńczego zapału niezupełnie świadomie wydaje wojnę aptekarzowi i miejscowym felczerom.
Po pewnym jednak czasie, widząc brak efektów swojej ciężkiej pracy, porzucił myśl dalszego naprawiania świata. Niechęć, z jaką się spotkał ze strony miejscowej elity, spowodowała, że Obarecki zaprzestał pracy społecznikowskiej. Uległ presji otoczenia i zrezygnował ze swoich młodzieńczych ideałów. Zdał sobie sprawę, że samotnie nie zdoła uczynić wyłomu w konserwatywnej strukturze społecznej i nie uda mu się zmienić sposobu myślenia mieszkańców Obrzydłówka.
Prawdą jest, że doktor Paweł kilka razy doświadczał „metafizyki”[3] i budziły się w nim wyrzuty sumienia. Pytania, które zadawał wówczas samemu sobie, nie motywowały go jednak podjęcia walki, zmiany swoich przyzwyczajeń oraz stosunku swego zawodu.
Pewien wstrząs wywołała śmierć Stasi Bozowskiej (dziewczyny, którą znał jeszcze z Warszawy i darzył gorącym uczuciem). Prawdopodobnie znów gotów był wszystko radykalnie zmienić, spróbować jeszcze raz…Nie wiemy, jak długo wspomnienie tragicznego losu dziewczyny wpływało na postępowanie lekarza. Ironiczne słowa narratora sugerują jednak, że po pewnym czasie Paweł Obarecki powrócił do swych starych przyzwyczajeń. Pozostał lekarzem, dla którego takie wartości, jak powołanie czy służba ludziom chorym i ubogim zeszła na drugi plan.
Postaci szlachetnych, ofiarnych lekarzy odnajdziemy na kartach Dżumy[4] Alberta Camusa. Dzielny doktor Bernard Riuex podjął walkę z wyjątkowym wrogiem – dżumą w marokańskim mieście Oran. Mimo wyczerpującej pracy w ogarniętym zarazą mieście potraf uśmiechać się do swoich pacjentów, jest wyrozumiały i nie poddaje się. W zasadzie niewiele wiemy o jego życiu do momentu ataku dżumy, ale na pewno był rzetelnym, odpowiedzialnym lekarzem, o czym świadczy szacunek współobywateli.
Doktora (podobnie jak innych bohaterów powieści) poddaje Camus próbie, sprawdza jego reakcje w ekstremalnej sytuacji. W obliczu zagrożenia chorobą doktor wysyła z miasta chorą żonę i pozostaje z matką. Obie kobiety są mu bardzo drogie. Jest to dowód, iż rodzina nie musi stanowić przeszkody w działaniu na rzecz innych ludzi.
Dżuma dostarczyła doktorowi wielu trosk i pracy. To on pierwszy dostrzegł niebezpieczeństwo grożące miastu, ostrzegł merostwo, skłonił władze i innych lekarzy do koniecznych działań. Rieux wie. co chce osiągnąć, ma skrystalizowane poglądy, nie ulega naciskom, niełatwo go skłonić do kompromisów. Można to zauważyć w rozmowie z Rambertem, gdy odmówił mu udzielenia wywiadu, bo dziennikarz nie był w stanie zapewnić go, że napisze całą prawdę o warunkach życia Arabów. Uzasadnił swą decyzję słowami, że jest „człowiekiem zmęczonym światem, który czuje jednak sympatię dla bliźnich i ze swej strony jest zdecydowany nie przystać na niesprawiedliwość i ustępstwa „[5].
Podobnie doktor Rieux postępował w obliczu choroby. Gdy był już pewien, że to dżuma, poczuł lęk. Przeciwnik był potężny – świadczyły o tym miliony zmarłych na skutek zarazy na przestrzeni wieków. Wyobraźnia podsuwała mu obrazy przyszłości, która czeka miasto. Nie uległ jednak panice, otrząsnął się ze złych myśli i stwierdził: ..Najważniejsze to dobrze wykonywać swój zawód”. Odtąd doktor Bernard Rieux, jeśli trzeba, pracuje po 20 godzin na dobę, odwiedza chorych, przecina wrzody, zarządza odwiezienie do szpitala , zmaga się z władzami miasta, brakiem leków, ale także i własną słabością. Czuje się bezsilny, gorączka zabiera coraz więcej chorych, może tylko starać się ulżyć ich cierpieniom, ale nie może ich wyleczyć. Nie zaprzestaje jednak walki, poczucie obowiązku nakazuje mu trwać, nie poddawać się, mimo świadomości klęski. Przy swej sile, odporności, stanowczości doktor doskonale rozumie postawy innych ludzi. Mimo ciągłego obcowania ze śmiercią, nie traci wrażliwości. Nie może patrzeć na śmierć niewinnego dziecka, którego nie wyleczyło podane serum. Krzyczy wtedy do ojca Paneloux: „nigdy nie będę kochał tego świata, gdzie dzieci są torturowane”[6].
Potrafi jednak porozumieć z księdzem, bo przecież obaj chcą tego samego – zbawienia człowieka. Działania doktora wypływają z miłości do ludzi, z poczucia solidarności z cierpiącymi. Mówi, że nie ma upodobania do świętości ani bohaterstwa: ,. Obchodzi mnie tylko, żeby być człowiekiem”[7]. Ponieważ jest ateistą. samotnie walczy ze światem i złem. Nie będąc świętym stara się być dobrym lekarzem. Gdy dżuma odchodzi, nie zaprzestaje pracy – lekarz zawsze ma co robić. Zresztą dżuma, wojna, zło nie odeszły, zawsze mogą wrócić i trzeba będzie znów z nimi walczyć.
Podobnie wspaniałych ludzi spotykamy i w innych utworach. Marek Edelman, to bohater, uczestnik powstania w getcie, który sam ocalał, a teraz ratuje ludzkie życie. Poznajemy go z zapisu rozmowy z Hanną Krall „Zdążyć przed panem Bogiem”.
Tytuł książki H. Krall ma wymowę symboliczną. Chodzi tu o pewną próbę przechytrzenia Boga, który odbiera ludziom życie. Marek Edelman poznał cenę śmierci w getcie i dlatego zna wartość życia. Jeżeli przeżył powstanie w getcie i wojnę i widział tysiące ludzi skazanych na pewną śmierć, po wojnie jako wybitny kardiochirurg robi wszystko co w jego mocy, aby oszukać Boga i dać pacjentowi nadzieję na dłuższe życie.
„Pan Bóg chce już zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonic płomień, wykorzystując jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć chwilę dłużej, niż On by sobie życzył”. „(…)On nie jest za bardzo sprawiedliwy. To jest również przyjemne, bo jeżeli się cos uda – to bądź co bądź jego wywiodło się w pole (…)”.
Wyścig z Panem Bogiem to uratowanie życia choćby jednej osobie. Przy 400 tysiącach zabitych wydaje się to śmiesznym. „Ale każde życie stanowi dla każdego całe sto procent, więc może ma to jakiś sens”.
Celem autorki było ukazanie wydarzeń 1943 roku z perspektywy naocznego świadka i uczestnika wydarzeń. Jednak, obok relacji dotyczących powstania, pojawiają się także wypowiedzi dokumentujące stosunek Edelmana do wykonywanego przez niego zawodu kardiochirurga. Refleksje związane z jego doświadczeniami lekarskimi, z powołaniem oraz ze stosunkiem chirurga do życia i zdrowia pacjentów tworzą łącznie drugą i do pewnego stopnia niezależną płaszczyznę tego niezwykłego reportażu, literatury faktu i piękna.
Wybór, jakiego dokonał Edelman, wiążąc swoje życie z medycyną, pozostaje w ścisłym związku z doświadczeniami wojennymi, które go ukształtowały i nauczyły, że liczy się każde życie – każda najmniejsza szansa uratowania życia.
Edelman wysoko ceni heroizm śmierci wielu bezimiennych bohaterów, których pochłonęły krematoria. Sam bohater żyje z kompleksem ocalonego z piekła zagłady, świadka śmierci wielu tysięcy jego rodaków. Być może dlatego zawsze miał ambicję zdążyć – jako żołnierz podczas wojny i jako lekarz w czasach powojennych. W teraźniejszości zdążyć oznacza zoperować zanim choroba zabierze pacjenta. Trzeba zdążyć przed Panem Bogiem, bo Bóg zsyła chorobę.
Dr Edelman operuje przypadki ciężkie lub zdawałoby się beznadziejne, ale każde przedłużenie choćby o miesiąc czy dwa, życia ludzkiego – to zmniejszenie dysproporcji, którą doktor stale ma w pamięci 1: 400.000. W swej codziennej pracy starał się więc być punktualnie na miejscu wtedy, gdy zjawiała się śmierć, żeby ją, jeśli to tylko możliwe, uprzedzić.
Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył. Kiedy dobrze zna się śmierć, ma się większą odpowiedzialność za życie. Każda, najmniejsza nawet szansa życia staje się bardzo ważna.
Książka jest naprawdę wspaniała, uczy historii, uczy szacunku dla drugiego człowieka i życia, uczy tolerancji. Wywołuje współczucie, pokazuje obraz walki o życie.
Na zakończenie – trzem wcześniej przedstawionym lekarzom – pragnę przeciwstawić sylwetkę antylekarza naukowca dr Spannera z „Medalionów” Zofii Nałkowskiej. Rzesza postawiła na „jednym z ważnych dla państwa odcinków”. Poznajemy go z zeznań młodego mężczyzny , który pracował przy wyrobie mydła z ludzkich ciał. Spanner jak wynika to karny uczony, który na rozkaz nie waha się wykonać nawet najbardziej niepojętego zadania, czyli wyrobu mydła z ludzkiego ciała.
Stanowi przykład człowieka, który nie zna granic moralnych, dla którego ciało ludzkie to rzecz niemogąca się zmarnować. Młody pracownik, który przedstawia tę niesamowitą historię, wyraża swój podziw dla pomysłowości i praktycyzmu życiowego Niemców, mówiąc że „zrobili coś z niczego”. Dla niego człowiek znaczył „nic” , a mydło „coś”.
Podporządkowując się zbrodniczym rozkazom Spanner (i inni lekarze niemieccy) złamali przysięgę Hipokratesa uczestnicząc w aktach ludobójstwa. Literatura faktu i dokumenty są świadectwem, że większość z nich nie przeżywała jednak żadnych moralnych dylematów w tej kwestii.
Podsumowując swą wypowiedź pragnę stwierdzić, że przedstawiłem jedynie wybrane postaci lekarzy. Każdy z nich jest inny pod względem wyglądu, osobowości czy sposobu postępowania. Łączy ich jedno – praca, która dla większości lekarzy oznacza moralny obowiązek ratowania ludzkiego życia nawet za cenę własnego szczęścia.
Wybrałem właśnie te pozycje, ponieważ uważam, że właśnie one w różnorodny sposób przedstawiają życie i pracę lekarza, którą jest ratowanie życia i oddanie się swoim pacjentom.
I jeszcze kilka refleksji na temat kim obecnie jest dla nas lekarz?
Nie jest to pytanie, na które łatwo udzielić odpowiedzi w czasach, kiedy aborcja jest w wielu krajach traktowana jak normalny zabieg, dyskutuje się nad legalizacją eutanazji, handluje organami, rozwija się inżynieria genetyczna, a pacjentowi coraz trudniej skorzystać (przynajmniej w Polsce) z pomocy specjalisty.
Nie pomagają budować zaufania do lekarzy strajki, odmowy udzielania pomocy czy nawet uśmiercanie[8]. Tego rodzaju bolesne sprawy niszczą także wizerunek wielu wspaniałych lekarzy, którzy swoje życie poświęcają najszlachetniejszemu celowi na świecie – ratowaniu życia innych ludzi.
Wydaje się więc, że wydarzenia XXI wieku sprawiają, że nauka i etos Hipokratesa są nadal bardzo istotne. Przysięga przetrwała dwadzieścia pięć wieków i pozostaje jednym z symboli profesji lekarskiej. Jest aktualna ze względu na naturę wartości, które zawiera w swoim tekście.
Autor: Łukasz
[1] S. Żeromski , Ludzie bezdomni, Lublin 1976, s. 346.
[2] Sama jego nazwa wskazuje jakie to jest miasteczko.
[3] S. Żeromski S., Siłaczka, Białystok 1994, s. 5.
[4] Dżuma porusza problematykę rozwoju cywilizacji, który może się obrócić przeciwko człowiekowi, a wojnę (lub każde inne zło) ubiera w maskę epidemii, która burzy dotychczasowy ład pewnego algierskiego miasta, niesie śmierć i spustoszenie, a ludność zmusza do podejmowania nowych, skomplikowanych wyzwań.
[5] A. Camus, Dżuma, Warszawa 1985, s. 13.
[6] Tamże, s. 150..
[7] Tamże, s. 167.
[8] Sprawa łódzka – podawanie pacjentom pavulonu (lek zwiotczający mięśnie) w celu zarobku wspólnie z firmami pogrzebowymi.