Rynek handlowo-gospodarczy zmienia się niezwykle dynamicznie, by więc na nim zaistnieć ludzie szukają różnych sposobów. W przestrzeni publicznej spotykamy niekiedy „dziwolągi” językowe, chyba każdemu zdarzyło się zobaczyć (lub być) w „Studium podłogi”, „Laboratorium paznokcia”, na „Poligonie urody” czy u fryzjera „Wariata z mokrą głową”. Do kolekcji dodajemy nie nazwę firmy ale „imprezę „otwarciową” w nowej organizacji. Kreatywność w takich przypadkach zbacza gdzieś na boki, mówmy i piszmy po polsku, nasz język jest trudny, ale naprawdę piękny…