Wiek XVI to okres, w którym wśród rywalizacji kalwinizmu, luteranizmu, katolicyzmu, średniowiecznej scholastyki z nowymi renesansowymi metodami nauczania, rodził się zupełnie odmienny, nowy wizerunek człowieka. Powstawał na fundamentach całego społeczeństwa XVI wieku nękanego klęskami żywiołowymi, chorobami i epidemiami. Powstawał powoli wśród jednostek żyjących w ciągłym strachu i lęku zarówno przed naturalną śmiercią, jak i zjawiskami nie rozumianymi wówczas, które mogłyby nieść ze sobą niebezpieczeństwo.
Obawiano się nie tylko przyrody, lecz również zagrożeń przynoszonych przez zjawiska życia społecznego i politycznego. Bano się mórz i oceanów, bo zawsze mogły pochłonąć żeglujących śmiałków. Lękano się buntów, jak i ingerencji podatkowych państwa. Odczuwano również strach przed wprowadzaniem do życia codziennego nowości, co niewątpliwie łączyło się z całkowitym brakiem zaufania do inności. Przy czym, co dziwne, w takim właśnie „tchórzliwym” człowieku splątanym w nić zabobonów i przesądów niespodziewanie zaczęto dopatrywać się jednostki wybitnej, organizmu stojącego ponad innymi, celu wszechstronnego poznania i dogłębnego zrozumienia.
Tę nową koncepcję istoty dotąd nieznanej stworzyli w ciągu dwóch wieków XV i XVI humaniści i myśliciele renesansowi. Oni również odkryli człowieka jako najwybitniejszy element wszechświata i wynieśli go na piedestał całej kultury XVI wieku.
Jego średniowieczne wyobrażenia: jednostki marnej, całkowicie zależnej od decyzji Boga straciły na aktualności. Natomiast ważne stały się hasła samodoskonalenia i rozwijania się. Temu właśnie zaczynała służyć literatura.
Wielu pisarzy podjęło próbę zlokalizowania miejsca człowieka w świecie oraz problematykę sensu jego istnienia. Niestety, ciągłe poszukiwania w nim pierwiastka doskonałości i wyjątkowości częstokroć kończyły się na odkrywaniu i krytyce jego ułomności.
Tak Erazm z Rotterdamu jako pierwszy stwierdził nędzę ludzkiego istnienia, zdeprecjonował całkowicie wartość człowieka, widząc w nim jedynie naiwnego głupca. Za takim wizerunkiem po części opowiedział się również Francuz Michel de Montaigne. Nie widział uprzywilejowanej roli jednostki ludzkiej w świecie zwierzęcym. Natomiast łącząc go z nim w swoich utworach, próbował przede wszystkim pokazać marność i pychę.
Mogę śmiało stwierdzić, że poglądy te ewidentnie kłóciły się z humanistycznymi założeniami renesansu. Jednak warto również wspomnieć, iż przez definiowanie licznych wad i przywar oraz odkrywanie ich psychologicznego podłoża próbowano odnaleźć metodę na ich zniwelowanie. Zatem śmiała krytyka miała budzić w odbiorcy refleksję, skłaniać go do zastanowienia się nad samym sobą, mobilizować do samodoskonalenia się.
Takim celom służyła między innymi bajka. Jej funkcja była często wyjaśniana we wstępach i przedmowach do zbiorów. Świadomi swojej misji wychowawczej pisarze przestrzegali przed traktowaniem jej w sposób lekceważący i błahy. Należy wspomnieć, że już „Ezop” Biernata z Lublina zawierał w pierwszym wydaniu (1522) wierszowaną przedmowę, która znakomicie przybliżała do współczesności uniwersalną tematykę bajki i zdradzała przy tym satyryczne intencje pisarza:
„Nie patrząc na biskupy,
Który mają złotych kupy,
Boć nam Ci wiarę zelżyli,
Boże daj by się polepszyli,
Dwór nam pokaził kapłany,
Kroniki i dziekany,
Wszystko w kościele zdworzało,
Nabożeństwa bardzo mało”.
Taki wstęp do zbioru dawał niejednokrotnie poecie okazję do wyrażania sądów o społecznej randze gatunku, genezie czy funkcji.
Biernat z Lublina głosił, że proste opowiastki o ptakach i zwierzętach mogą kryć w sobie „wielką radę”. Podkreślał celowość antynomii fałszu i prawdy w bajce. Według niego to, co bawi, powinno współgrać z tym, co naucza, zaś zręczne splatanie elementów prawdziwych z kłamstwem ma być rodzajem łamigłówki dla czytelnika. Zatem bajka służy „ku ćwiczeniu rozumu naszego i ku biegłości a nauczeniu rzeczy niepospolitych a pożytecznych”.
Podobnie reklamowały bajkę inne „przedmowy do czytelnika”. Uwydatniając jej zalety, starały się odpowiednio ukierunkować odbiorcę, aby ten nie odebrał dzieła jako rozrywki.
Ciekawe jest, iż w renesansie z tym oryginalnym gatunkiem łączono siły magiczne. Przykładowo w przedmowie do „Fabuł ezopowych” anonimowy autor podkreślał silne oddziaływanie bajki na psychikę człowieka. Gorąco zachwalał jej kojący wpływ, krzepienie i pocieszanie w trudnych chwilach. Owe „siły tajemne” tkwiące w bajce podczas czytania miały uświadamiać odbiorcę, uwrażliwiać oraz wskazywać drogę godnego i prawego postępowania.
Jednak tak naprawdę analizy gatunku skupiały się na jednej podstawowej cesze: roli dydaktyczno-moralizatorskiej. Stąd paraboliczna konstrukcja bajki oraz jej celowe zestawienie dwóch planów znaczeń: dosłownego i jednostkowego, a także przenośnego i ogólnego. Bajki zawierały treści bogate w przestrogi i porady życiowe. Sowicie okraszone ironią i dowcipem przedstawiały bohaterów o klarownych, aczkolwiek zupełnie różnych cechach charakteru.
Wielu pisarzy umieszczało, za Barbriosem, akcję bajkową w zamierzchłych czasach początku, kiedy to „zwierzęta umiały jeszcze mówić”. Często właśnie one stawały się głównymi bohaterami bajkowych historii. Przez perypetie ezopowych zwierząt bajka odsłaniała konkretne cechy ludzkie. Zatem wyrastała z przekonania o zasadniczym podobieństwie zwierząt do człowieka. Warto dodać, że nie pojawiło się ono po raz pierwszy w bajce renesansu lecz znacznie wcześniej.
Już Księga Rodzaju Starego Testamentu zwracała uwagę na analogie między zachowaniem zwierząt (organizmów niższych) a człowiekiem obdarzonym świadomością (duszą nieśmiertelną).
Jednak tak naprawdę bohater bajkowy to nie człowiek w „zwierzęcej skórze”, lecz nowy twór. To połączenie zwierzęcia z człowiekiem – rodzaj literackiej hybrydy. Tę tezę potwierdza Janina Abramowska w książce pod tytułem „Polska bajka ezopowa”. Podkreśla, że taka konstrukcja bohaterów jest dla autora pomocna w wyodrębnianiu cech pozytywnych i negatywnych, w odkrywaniu przyczyny pewnych zachowań, a w końcu w ciekawszym i bardziej zrozumiałym obrazowaniu treści całego utworu.
Dobór zwierząt w bajce przeważnie wiązał się z tradycją i popularną symboliką. Zatem przykładowo złe charaktery przedstawiały wilki, lisy, które już we wczesnej kulturze ludowej funkcjonowały jako wcielenie pychy, złośliwości i okrucieństwa. Cechy pozytywne na ogół ukryte były pod postaciami królików, owiec czy gołębi.
Poza tym obsada ról bajkowych często „motywowana” wiązała się z problemami, jakie poruszał cały utwór. Tak na przykład opowiastki dotyczące zbiorowości sięgały po gatunki zwierząt żyjących społecznie (pszczoły, mrówki) czy gromadnie (żaby, szczury). Autorzy przedstawiali wojny pomiędzy organizmami tradycyjnie sobie nieprzyjaznymi. Dlatego możemy spotkać opisy rywalizacji kotów lub łasic z myszami czy szczurami. Kontrastowano również zwierzęta z odmiennych przestrzeni życiowych. Stąd rywalizacje np. pomiędzy ptakami a rybami.
Należy również wspomnieć, że bajka wykorzystywała nieraz znaczenia łączone z danym zwierzęciem w innych konwencjach – na gruncie religii, poezji. W ten sposób przypuszczalnie wizerunek konia (zwierzęcia „wysokiego”) i osła („niskiego”) były zgodne z klasyczną opozycją stylów. Podobnie znamienne w kulturze polskiej jest zestawienie białego orła z trzema czarnymi.
W XVI wieku coraz śmielej zaczęto wprowadzać nowych bohaterów. Obok zwierząt pojawiły się przedmioty oraz postaci ludzkie reprezentujące konkretne zawody. W wielu motywach pary postaci niezwierzęcych zestawione zostały na zasadzie opozycji. Stąd trwałość rywalizowała z kruchością (garnek żelazny – garnek gliniany), wielkość z małością (rzeka-strumyk) lub chłop ze szlachcicem (woda-wino). Natomiast wprowadzenie człowieka do bajki zmuszało autora do eksponowania tylko pojedynczych cech. Celowo zestawiano ze sobą rozbieżne profesje, by przez ich pryzmat ukazać wady bohaterów. Dlatego w renesansie niejednokrotnie można było spotkać błazna dyskutującego z kapłanem, króla z pasterzem lub syna z ojcem. Już w najstarszych dziełach XVI wieku powstał ciekawy repertuar postaci bajkowych, w którym pojawiały się młode i stare wdowy, mężowie i żony, lekarze oraz księża.
Nie oznaczało to jednak odejścia od wzorców ezopowych. Charakterystyczną bowiem cechą utworów renesansowych było częste splatanie bohaterów oraz motywów anegdotycznych z bajkowymi.
Wszystkie te zawiłe zabiegi bajkopisarzy w konstruowaniu fikcji literackiej, zmagania z założeniami gatunku zaowocowały zbiorami interesujących utworów. Te z kolei łączyły ze sobą treści dotyczące najróżniejszych dziedzin życia. Poruszały nie tylko problemy ówczesnej ludności, ale również ujawniały wizerunek przeciętnego człowieka XVI wieku. Wnikały w jego wnętrze, ujawniając lęki i kompleksy. Śmiało krytykowały wady. Poszukiwały niedoskonałości, aby w literackim morale udzielić pomocy, naprowadzić na drogę godnego i prawego życia.
Zatem jakie typowe wady posiadał „everyman” XVI wieku? Co było dla niego najważniejsze: pieniądze, miłość czy sława? Jaki wiódł tryb życia?
Na pewno pragnął fortuny, a co się z tym łączy, często zazdrościł i rywalizował. Wielu pisarzy renesansu, podejmując problem bogactwa i ubóstwa, próbowało mierzyć się z konfliktami wynikającymi z różnic stanowych. Już M. Rej w krótkiej bajce pod tytułem „Z możnym zły społek” proponuje pewne rozwiązanie tego problemu. Przedstawia historię dwóch dzbanów: miedzianego i glinianego. Przedmioty rozmawiają ze sobą. Dzban miedziany pragnie, aby gliniany zawsze mu towarzyszył przy nabieraniu wody ze studni. Jednak ten podchodzi sceptycznie do propozycji przyjaciela. Wie bowiem, że jego konstrukcja jest słabsza. Zrobiony z gliny zbije się przy pierwszym podmuchu wiatru. Uderzy o stojący obok miedziany dzban i roztrzaska się na drobne kawałki. Zatem przewiduje skutek planu towarzysza. Nie zgadza się na propozycję, wypowiadając się w morale: „Bo to złe towarzystwo, jam ubogi tyś pan”. Jest to dla czytelnika sugestia, iż pod postaciami naczyń najprawdopodobniej kryją się symbole dwóch stanów: szlacheckiego i chłopskiego. Natomiast pomysł drugiego z nich to propozycja współpracy.
Możemy wywnioskować, że porozumienie miało być zawarte na warunkach niekorzystnych dla jednej ze stron. Gliniany dzban ma bowiem ryzykować swoim istnieniem dla towarzysza, który raczej chce go wykorzystać i wyeliminować ze spółki. Jednak sprytnie przewiduje zamiar i wycofuje się.
W jego odmowie autor zawiera rozwiązanie konfliktu międzystanowego. Sugeruje, iż dwa stany nigdy nie dojdą do porozumienia. Są reprezentantami zupełnie innych wartości, posiadają odmienne nakłady finansowe. Jest świadom, że spółki pomiędzy partnerami o różnej stopie życia z reguły kończą się wykorzystaniem jednego. Dlatego jego propozycja jest neutralna. Uważa, że grupy społeczne powinny działać równolegle, obok siebie, nie zaś współpracując. W ten sposób nie będzie między nimi rywalizacji ani zazdrości.
Należy dodać, że M. Rej nie zaleca całkowitej izolacji różnych grup społeczeństwa. Pragnie jedynie zażegnać groźne konflikty. Poza tym próbuje również uwrażliwić ludzi z różnych stanów na siebie. Wie bowiem, że w człowieku leżą niezmierzone pokłady egoizmu. Dlatego w bajce pod tytułem „Ubogiego sobie lekce nie waż” udowadnia, iż każdy jest zdolny do pomocy.
Przez dramatyczną opowiastkę o orle i króliku głosi, że zarówno bogaty, jak i biedny; inteligentny, jak i głupi; słaby, jak i silny są tak samo ważni.
Przedstawia potężnego ptaka, który niespodziewanie porywa jednego z młodych królików. Rozgoryczona królicza rodzina decyduje się dać nauczkę bezlitosnemu orłowi. Robi podkop pod drzewem, gdzie znajduje się gniazdo z pisklętami. Niespodziewanie pień łamie się. Gniazdo spada na ziemię, zaś pisklęta giną zaatakowane przez głodne lisy. Wtedy jeden z królików mówi: „Nie waż nas sobie lekce, choć jesteśmy mali”. Demonstruje w ten sposób swoją siłę. Udowadnia, iż mimo drobnej postury w razie niebezpieczeństwa potrafi pokonać nawet silniejszego przeciwnika.
Przez ten malowniczy obrazek literacki autor sugeruje, że „everyman” XVI wieku to często samolub i egoista. Skoncentrowany wyłącznie na własnych problemach, pragnący jedynie swojego dobra zapomina o otoczeniu. Nie zwraca uwagi, że niejednokrotnie dążąc do celu, robi krzywdę innym. Właśnie takie zachowanie otwarcie krytykuje M. Rej. Mimo wszystko stara się wierzyć w człowieka. Dlatego upomina i zwraca jego uwagę na innych.
Z tym samym problemem mierzy się B. Paprocki. Chce wyplenić „z przeciętnego w XVI wieku” egoizm i interesowność. W bajce o „Ośle i onokratulusie” przedstawia człowieka jako zachłannego, obłudnego. Krytykuje jego naiwność i dążenie do przepychu, bogactwa. Daje mu maskę osła, który rezygnuje z życia w wygodnej i dostatniej gospodzie skuszony wypchaną sakiewką ptaka onokratulusa. Porzuca swój dom i decyduje się pomóc ptakowi w zakupach. Kieruje nim chęć uzyskania hojnej nagrody. Jego zachłanność jest tak wielka, że zgadza się na każde żądanie bogatego towarzysza. Wędruje z nim przez pustynię. Spragniony i obładowany sprawunkami ślepo podąża za onokratulusem. Cały czas nadskakuje mu. Jest karny i usłużny. W końcu jego starania zostają nagrodzone. Jednak cóż z tego. Osioł pozostawiony samotnie na pustyni nie potrafi już odnaleźć drogi powrotnej do zagrody. Natomiast ptak zajętymi swoimi sprawami ani myśli mu pomóc. Wtedy osioł uświadamia sobie swój błąd:
„Zaż mnie lepiej było z cnotliwymi,
Ludźmi sobie żyć i z bogobojnymi,
U których, kiedym robił, hojnie mnie karmili,
A na miejsce bezpieczne zawsze wprowadzili.
Ten acz mi tu dał wiele, ale te pożytki,
Oto marnie pogubię zaraz z sobą wszytki.”
Wie, że noc na pustyni jest równoznaczna ze śmiercią.
Czytelnik może wyciągnąć bardzo pesymistyczny wniosek z tej bajki. Widzi bowiem siebie jako jednostkę rozdartą, wciąż nękaną żądzami i pragnieniami. Słaby wewnętrznie łatwo ulega namowom. Nie potrafi być stanowczy. Jego zachłanność sprawia, że zmienia się. Tak jak osioł, staje się karny i usłużny wobec onokratulusa, tak on zatraca swoją osobowość i honor, by uzyskać wymarzoną nagrodę. Często zapomina, jak marna bywa jej wartość wobec wcześniejszego „dobytku”.
Bywa, że próbuje ukryć swoje słabości i pragnienia. Lubi przechwalać się i opowiadać o tym, czego może dokonać. Natomiast faktycznie to:
„Ci, którzy się nadymają,
Mało w sobie statku mają.
Łackiem swoje słowa mierzą,
Mało czynią, wiele grożą”
Tę prawdę głosi Biernat z Lublina w bajce pod tytułem „Kto wiele mówi, mało uczyni”. Już sam tytuł jest dla nas wymowną sugestią. Autor podkreśla, że często przechwalanie i opowiadanie o własnych bohaterskich dokonaniach rozmija się z rzeczywistością. Bywa przecież, że lęki i obawy skrywamy pod maską pozornej odwagi i śmiałości. Natomiast słowa nie zawsze odzwierciedlają czyny, o czym możemy przekonać się z opowieści o rodzącej ziemi.
Biernat z Lublina buduje przed czytelnikiem literacki obraz grozy. Przedstawia pękającą i buchającą ziemię oraz ludzi przerażonych tym niespotykanym zjawiskiem. Planetę porównuje do rodzącej matki. Owo „stękanie wielkie i drżenie” to metaforyczne przedstawienie porodu. To również nawiązanie do zjawisk natury, które budziły strach i lęk w świadomości ówczesnej społeczności.
W postaci ziemi odnajdujemy kolejną cechę „everymana” XVI wieku. Silne reakcje planety odzwierciedlają jego przechwalanie się. Natomiast moment kulminacyjny bajki, kiedy to trud ziemi zostaje uwieńczony narodzinami małej myszki, stanowi aluzję, iż słowo nie zawsze idzie w parze z czynem. Zatem należy pamiętać, że człowiek XVI wieku to również gawędziarz i chwalipięta. Postać, która lubi wyolbrzymiać swoje dokonania lub możliwości działania.
Biernat z Lublina podkreśla, aby ostrożnie reagować na takie opowieści. Snują je bowiem najczęściej osoby z natury zakompleksione i tchórzliwe…, a efekt ich przedsięwzięć z reguły bywa mierny.
Omówiona przeze mnie powyżej bajka śmiało podejmuje problem odwagi i tchórzostwa w XVI wieku. Poezja niejednokrotnie zastanawiała się, kogo można nazwać mianem odważnego.
Marcin Błażewski nie odpowiada wprost na to pytanie. Stwierdza natomiast prawdę oczywistą, że „każdy śmielszy na swym śmieciu”. Udowadnia, jak bardzo odwaga łączy się z poczuciem bezpieczeństwa.
Baran z jego bajki z „Setnika przypowieści uciesznych” śmiało zaczepia groźnego wilka. Dokucza mu i ubliża. Wie bowiem, że jest bezpieczny. Stojąc w zagrodzie przy domu gospodarza, nie czuje zagrożenia. Dlatego tak śmiało dyskutuje z wilkiem. Ten jednak szybko odkrywa prawdziwą naturę barana. Mówi:
„Nie twoje to słowa,
Wiem pewnie, żeby była ciższa twoja mowa,
Gdybyś sam do mnie wyszedł trochę na podwórze,
W czym wątpię, gdyż wiem, że cię miejsce czyni śmiałym!”
Zatem człowiek rysuje się nam tu jako postać dwulicowa i obłudna. Odwaga barana jest bowiem chwilowa. Przypuszczalnie, gdyby spotkał wilka w innym miejscu i byłby sam, nie ubliżałby mu. Podobnie jest z nami. Autor podkreśla, jak bardzo chwilami przypominamy zachowaniem zwierzęta. Prezentujemy siebie znajomym tak, by zrobić na nich wrażenie. Nie widząc zagrożenia, demonstrujemy swoją śmiałość i hardość. Chcemy, by inni czuli przed nami respekt, by nas szanowali. Niestety, grając niewiele uzyskamy. Prawda i tak zostanie odkryta, gdy nadejdzie realne niebezpieczeństwo.
Może więc lepiej starać się zachowywać naturalnie, a w trudnych sytuacjach liczyć na zaufanych przyjaciół? Według B. Paprockiego to właśnie przyjaźń może często wybawić z kłopotów. Z bajki „O kotle i łańcuchu kotłowym” dowiadujemy się, że prawdziwych i skorych do pomocy przyjaciół może mieć tylko ten, kto jest szczery, a nie obłudny. Według autora przyjaźń tylko wtedy jest owocna, gdy obie strony są w nią mocno zaangażowane, potrafią pomagać sobie z wzajemnością.
Historia kotła i łańcucha udowadnia tę tezę. Łańcuch domaga się od kotła nagradzania za wierną pomoc. Natomiast zirytowany kocioł udowadnia łańcuchowi, że na to nie zasłużył, bo sam nigdy mu nie podziękował za poświęcenie i ciągłe towarzystwo.
Niespodziewanie poeta wplata słowa starożytnego filozofa Seneki:
„Kto nie umie dawać
Ludziom dobrodziejstw, próżno ich też sam dostawać
Ma od drugich”.
W ten sposób pointuje całą zabawną historyjkę.
„Przeciętny” XVI wieku powinien pamiętać o wdzięczności dla swoich przyjaciół, a wtedy ci na pewno nigdy go nie zawiodą. Poza tym zazdrość ma być mu obcą, zawiść nieznaną. Człowiek renesansu to jednostka, która działa tak, by innym nie szkodzić. Obca jest mu „niezdrowa” rywalizacja.
Takich ludzi chce znać Biernat z Lublina. Mówi o tym w utworze „Próżno się kusić, czym nie dano być”. Radzi wyzbycia się negatywnych emocji. Nawołuje, by zaakceptować siebie i swoje zdolności. Pragnie, abyśmy nauczyli się dobrze pożytkować talenty i zapomnieli o zazdrości. Dla przestrogi opowiada historyjkę wosku, który chciał wyglądać jak twardy gliniany garnek. Podejrzał zduna wypalającego naczynia i wskoczył do pieca. Niestety zamiast stwardnieć, rozpuścił się całkowicie. Stąd: „Możeć być każdy wdzięczen swym: miękkim wosk, a garniec twardym”.
Powyższa i wcześniejsze bajki konstruują dość specyficzny wizerunek człowieka XVI wieku. Nakreślają jego cechy charakteru przez ostrą krytykę i ironię. „Everyman” renesansu to osoba słaba wewnętrznie, często rozdarta między swoimi pragnieniami, tchórzliwa, obawiająca się odkryć swoje prawdziwe „ja” przed otoczeniem.
Właśnie w wyzbywaniu się tych wad ma pomagać bajka. Dlatego też jej treść powinna być przystępna dla każdego. Stąd często bajkopisarze nawiązują do słów znanych filozofów czy motywów ludowych. W utworach Biernata z Lublina możemy odkryć frazy starożytnych myślicieli. W morał celowo zostają wplatane fragmenty innych dzieł literackich. W ten sposób stają się dowodem, iż dana prawda była, jest i będzie nadal aktualna w kulturze.
Niejednokrotnie nawiązuje się do Biblii. Pojawia się owca, symbol naiwności, ale i spokoju, dobra; wino oraz chleb. Poza tym pisarze renesansowi na nowo podejmują problemy przedstawione w Piśmie Świętym. Analizują pojęcie grzechu, kłamstwa, pychy, próżności. Krytykują, oceniają, zachęcają do poprawy.
Zatem bohater bajek renesansu to pewien model do przedstawiania, służący do unaoczniania tego, co dobre i złe. Natomiast czytelnik przez zabawne historie zwierząt, przedmiotów i ludzi ma wysnuwać wnioski, samodzielnie oceniać swoje działanie, budzić w sobie pragnienie poprawy.
Bibliografia:
„Polska bajka ezopowa”, J. Abramowska, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 1991.
„Antologia bajki polskiej”, Biblioteka Narodowa, Wrocław 1983.
„Dzieje bajki polskiej”, W. Woźnowski, PWN, Warszawa 1990.
[ET]