„Samogłoski” Artura Rimbauda

Utwór na potrzebę istnienia fantazji.

Podmiot liryczny przeprowadza czytelnika przez szereg zaskakujących skojarzeń. Za pomocą epitetów–kolorów ilustruje samogłoski:
„A czerń, E biel, I czerwień, U zieleń, O błękity (…)” próbuje wniknąć w sferę językoznawstwa w sposób niekonwencjonalny. Nie analizuje bowiem liter, jako elementu wyrazu, ani jako znaku graficznego, lecz patrzy na nie, jakby podziwiał zjawiska przyrody, uczestniczył w nich, odbierał zmysłami. W tym celu zastosowane zostały ciekawe omówienia np.:

„A – czarny i włochaty gorset lśniących wspaniale much”.

Samogłoska „a” jest zatem wizją owadów. Budzą one zachwyt podmiotu lirycznego. Pokryte meszkiem, pancerne i silnie pracujące, błyszczące skrzydła stanowią atrybuty „małych wojowników”, którzy „brzęczą w odorze”.
Nadają literze odmienne znaczenie. Z bezdźwięcznej głoski przemienia się w czarny twór – rój szybkich i sprytnych much.
Podobnej przemianie ulega litera „e”. Porównana do bieli mrozi podmiot liryczny. Przypomina mu zimowy dzień, określony synestezyjnie „blaskiem pary”. Przenosi go w krainy chłodu, np. w kraje Skandynawii, gdzie spotyka „białych królów”, podziwia wojowniczą naturę narodów, a także odnajduje skałę określoną jako „lodową”. Dostrzega wbitą w nią lancę. E budzi „dreszcz” odczuwanego zimna i mrozu.
Z krainy śniegu podmiot liryczny wkracza w świat obłudy, mordu i miłości. Pomaga mu w tym „i”.

„(…) – purpura, krwi struga z ust, pięknych warg rozkwity
Kiedy śmieją się w gniewie lub pokutniczym szale (…)”

Odczuwa lęk, wyobrażając sobie tę głoskę. Obawia się fałszywych zachowań. Jest zdenerwowany obrazem ran, może zadanych w przerażającym pojedynku…
Szybko więc przypomina sobie „u”. Już wyciszony z emocji, wędruje po pastwiskach metaforycznie „usianych zwierzętami”. Marzy o spotkaniach z uczonymi, dojrzałymi wiekiem filozofami.
Poeta podkreśla ich starość, posługując się nietypowym uosobieniem:

„(…) Spokój, który odciska
W skórze uczonych czół bruzda… głęboka (…)”

Po chwili relaksu wędrowiec, znów spragniony wrażeń, odnajduje je w cudownej muzyce „trąby niebiańskiej”. Myśląc o „o” słyszy głosy aniołów i ludzi z innych światów, co „prują ciszę”. Wyczuwa obecność Boga. Poddaje się sile metafizyki. Woła do Stwórcy epitetem: „Fioletowy promieniu!” Zdaje sobie sprawę z Jego siły i dostojności. Przez to wykrzyknienie pełne euforii, dziękuje Mu skrycie za swój umysł, za możliwość odbywania tajemniczych wędrówek po przestrzeniach wyobraźni.

Artur Rimbaud, czołowy przedstawiciel Młodej Europy, przekazuje w wierszu „Samogłoski” główne założenia symbolizmu. Przeciwstawia się realizmowi świata, gdyż stanowi dla niego mało istotny element. Centrum zainteresowania jest wnętrze człowieka, jego przeżycia emocjonalne, stany mistyczne.
Tak, jak w malarstwie Dunikowski i Podkowiński odrzucają naśladowanie natury, tak on obala wierne odwzorowywanie sytuacji odbieranych wzrokiem czy słuchem. Pragnie ukazać ewenement ludzkiego umysłu, odnaleźć w snach i marzeniach pragnienia człowieka.
Dlatego też zapewne podmiot liryczny to osoba samotna, znudzona życiem lub przytłoczona nadmiarem pracy. Ktoś bardzo nieszczęśliwy, kto tylko dzięki fantazji choć przez chwilę realizuje swoje pragnienia.
O takim człowieku chce głosić Rimbaud. Jego poezja ma na celu wyrażanie problemów duchowych nękających w różnym stopniu każdego z nas.
Wartość marzenia docenia również inny poeta tej epoki, Leopold Staff. W wierszu „Odjazd w marzenie” przeciwstawia je nudnej rzeczywistości. Odnajduje w nim przystań, schronienie przed smutkiem.
W fantazję podmiot liryczny wprowadza fraza o oryginalnej metaforze:

„Dzwoń serce moje na odjazd od brzegów
Uczep się rudych włosów błyskawicy”.

W świecie wizji staje się podróżnikiem. Podobnie jak bohater liryczny Rimbauda, spragniony przygody odkrywa egzotyczne morza. Jako „bajeczny ptak dalekich lotów” odnajduje radość istnienia. Dlatego właśnie potrzebna jest fantazja…


[ET]