Zbliża się 14 lutego, czyli Walentynki. Rodowodu tego święta szukać trzeba w rzymskim święcie płodności. W okresie zastępowania świąt pogańskich chrześcijańskimi, ustalono że św. Walenty, który zginął 14 lutego, będzie patrinem budzacej się wiosny, która sprzyja pozytywnym uczuciom w naturze i wśrod ludzi. W Europy Walenty patronuje zakochanym, przynajmniej od XV wieku.
W Polsce Walentynki to święto stosunkowo nowe, ale przyjęte przychylnie. Komercyjnie robi ogromną karierę. Wystarczy popatrzeć na sklepy czy witryny internetowe. Funkcjonuje zwyczaj rozsyłania kartek („poczta walentynkowa”), anonimowo i nie, wręczania upominków, wyznawania uczuć. To bardzo miły zwyczaj, bo najczęściej nie mamy dla siebie wielu uśmiechów, poza tym ułatwia nawiązywanie znajomości osobom nieśmiałym.
Warto wiedzieć, że św. Walenty, biskup Terni pod Rzymem, zginął śmiercią męczeńską. Swą sympatię dla zachochanych wyrażał już za życia, krytykując edykt cesarza, zakazujący zawierania małżeństw. Cesarz Klaudiusz II Gocki uważał, że małżeństwo odciąga mężczyzn od wojny, ale biskup Walenty łamał ten zakaz, za co wtrącono go wtrącony go do więzienia i stracono.
Jest i inna wersja historii Walentego, który prawdopodobnie uzdrowił z padaczki syna rzymskiego filozofa Kratona, w zamian za szczere nawrócenie. Gdy tak się stało – uznano go za osobę niebezpieczną dla państwa i skazano na śmierć.
Kult Walentego rozwinął się bardzo szybko, w XV wieku dotarł też do Polski, a św. Walenty patronuje:
- zakochnym,
- chorym na padaczkę (epilepsję),
- cierpiącym na choroby nerwowe (psychiczne).