- Wiersz powstał w 1942 roku.
- Ujawnia się ton profetyczny (wizjonerski), przypominający poetykę twórcy z czasów Drugiej Awangardy.
- Na pierwszym planie jest wizja nadchodzącej katastrofy, przepowiednia zła i zbliżającego się końca.
- Poeta patrzy na polską rzeczywistość naznaczaną tragiczną historią.
- Widać pewne powtarzające się sekwencje: wojny, powstania, różne tragiczne epizody.
- Oprócz planu wojennego jest też plan balu sylwestrowego 1910 roku.
- Taki zabieg nazywany jest kompozycją szkatułkową, utwór rozgrywa się na kilku planach czasowych, przy czym poszczególne płaszczyzny czasowe zachowują układ piętrowy: pierwsza jest wpisana w drugą, druga w trzecią itd.
- Data balu nie jest przypadkowa, to pół roku przed narodzeniem poety, dlatego kobiecą postać – podmiot liryczny uczynił adresatką swojego monologu.
- Często utożsamia się ją z matką autora.
- Przed nią właśnie poeta maluje przyszłe losy naznaczone śmiercią.
- Oba plany wyodrębnione zostały na poziomie treści, obrazowania i wersyfikacji.
- Mamy więc takt walca w który wprowadził swoją opowieść o przeszłości.
- Uzyskał taki efekt dzięki zastosowaniu wiersza sylabotonicznego.
- Za to obrazy wojenne (środkowa część utworu), które zapowiadają zagładę, burzą regularny rytm tańca, co kontrastuje ze scenami balu rozgrywającymi się w ciszy.
- Poeta wykorzystał tzw. synestezję, czyli łączenie efektów wizualnych i akustycznych.
Już lustra dźwięk walca powoli obraca
I świecznik kołując odpływa w głąb sal.
I patrz: sto świeczników we mgłach się zatacza,
Sto luster odbija snujący się bal.
I pyły różowe jak płatki jabłoni,
I skry, słoneczniki chwiejących się trąb.
Rozpięte szeroko jak krzyże w agonii
Szkło ramion, czerń ramion, biel ramion i rąk.
I krążą w zmrużone swe oczy wpatrzeni,
A jedwab szeleści o nagość, ach cyt…
I pióra, i perły w huczącej przestrzeni,
I szepty, wołanie i zawrót, i rytm.
Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary,
Lat cicho w klepsydrach przesącza się piach.
Aż przyjdzie czas gniewu, dopełnią się miary
I krzakiem ognistym śmierć stanie we drzwiach.
A gdzieś tam daleko poeta się rodzi.
Nie dla nich, nie dla nich napisze ich pieśń.
Do chat drogą mleczną noc letnia podchodzi
I psami w olszynach zanosi się wieś.
Choć nie ma go jeszcze i gdzieś kiedyś będzie,
Ty, piękna, nie wiedząc kołyszesz się z nim.
I będziesz tak tańczyć na zawsze w legendzie,
W ból wojen wplątana, w trzask bitew i dym.