„Wolny najmita” Maria Konopnicja

  • Wiersz porusza dominującą w Utworach M. Konopnickiej problematykę społeczną.
  • Poetka porusza ją poprzez pryzmat nędzy chłopskiej.
  • Akcja utworu rozgrywa się najprawdopodobniej w roku 1864, gdyż wspomina się o tu o carskiej ustawie uwłaszczeniowej, nadającej chłopom wolność, ale pozbawiającej ich jakiejkolwiek opieki ze strony panów i administracji carskiej.
  • Słowem – kluczem jest w wierszu właśnie „wolność” i różne możliwości interpretacji jej znaczenia.
  • Bohaterem utworu jest właśnie taki wolny chłop, który został uwolniony spod wyzysku pańszczyzny.
  • Jednak jedyna wolność jaką zyskał to nędza, głód i śmierć najbliższych oraz utrata domu.
  • Teraz ma wolny wybór, w każdej chwili może umrzeć.
  • Konopnicka z niezwykle gorzką ironią przedstawia tragiczny los chłopa i jego pozornej wolności.
  • Wolność to w tym utworze synonim słowa niewola.

Wąską ścieżyną, co wije się wstęgą
Między pólkami jęczmienia i żyta,
Szedł blady, nędzną odziany siermięgą,
Wolny najmita.

I nigdy wyraz nie był dalszym treści,
Jak w zestawieniu takim urągliwym!
Nigdy nie było tak głuchej boleści
W jestestwie żywym.

Rok ten był ciężki: ulewa smagała
Srebrnym swym biczem wiosenne zasiewy
I ziemia we łzach zaledwie wydała
Słomę a plewy.

Z chaty, za którą zaległy podatki,
Wygnany nędzarz nie żegnał nikogo…
Tylko garść ziemi zawiązał do szmatki
I poszedł drogą.

W powietrzu ciche zawisły błękity,
Echo fujarki spod lasu wschód wita…
Stanął i otarł łzę połą swej świty,
Wolny najmita.

Wolny, bo z więzów, jakimi go przykuł
Rodzinny zagon, gdzie pot ronił krwawy,
Już go rozwiązał bezduszny artykuł
Twardej ustawy…

Wolny, bo nie miał dać już dzisiaj komu
Świeżego siana pokosu u żłoba;
Wolny, bo rzucić mógł dach swego domu,
Gdy się podoba…

Wolny, bo nic mu nie cięży na świecie –
Kosa ta chyba, co zwisła z ramienia,
I nędzny łachman sukmany na grzbiecie,
I ból istnienia…

Wolny, bo jego ostatni sierota,
Co z głodu opuchł na wiosnę, nie żyje…
Pies nawet stary pozostał u płota
I z cicha wyje…

Wolny! – Wszak może iść albo spoczywać,
Albo kląć z zgrzytem tłumionej rozpaczy,
Może oszaleć i płakać, i śpiewać –
Bóg mu przebaczy…

Może zastygnąć, jak szrony, od chłodu,
Bić głową w ziemię, jak czynią szaleni…
Od wschodu słońca do słońca zachodu
Nic się nie zmieni.

Ubogi zagon u nędznej twej chatki
I mokrą łączkę, i mszary, i wrzosy
Obsadzi urząd… podatki! podatki!
Ty idź do kosy!

Idź, idź! Opłatę do kasy wnieść trzeba,
Choć jedno ziarno wydadzą trzy kłosy
I choć nie zaznasz przez rok cały chleba…
Idź, idź do kosy!

Czegóż on stoi? Wszak wolny jak ptacy?
Chce – niechaj żyje, a chce – niech umiera!
Czy się utopi, czy chwyci się pracy,
Nikt się nie spiera…

I choćby garścią rwał włosy na głowie,
Nikt się, co robi, jak żyje, nie spyta…
Choćby padł trupem, nikt słówka nie powie…
– Wolny najmita!