Jedna z bardziej znanych pieśni ludowych Podhala. Istnieje kilka wersji, trzy z nich zaprezentowano poniżej. Teksty można znaleźć w śpiewnikach ludowych, biesiadnych czy weselnych.
Żegnał góral swą góralkę, idąc w świat daleki,
A ona mu przysięgała, że kocha na wieki.
Minął roczek, minął drugi, a nie widać Janka,
Zapomniała, co przyrzekła na słowa kochanka.
A na trzeci, góral wraca, nadzieję ma w sercu,
Że się ze swoją połączy, na ślubnym kobiercu.
Idzie góral do kościoła, pełno świateł wszędzie:
Serduszko mu szybko bije, czeka, co to będzie.
A od bramy do kościoła wchodzi panna młoda,
Ach to jego ulubiona, ach to jej uroda.
Żegnał Góral swą Góralkę
Idąc w świat daleki
I powiada: moja luba
Kochaj mnie na wieki
Za rok, za dwa ja powrócę
Do domu i sioła
To cię, luba, zaprowadzę
Na ślub do kościoła
Roczek minął, Góral wraca
Ma nadzieję w sercu
Że połączy się z swą lubą
Na ślubnem kobiercu
Idzie naprzód do kościoła
Widzi światło wszędzie
I ludzi się dopytuje
Cóż to tero będzie
Wszyscy ludzie krzyczą z koła
Panna młoda mdleje
Góral rozśmiał się szalenie
I wybiegł z kościoła
… kędy (?) rzeka płynie
Przy gęstej krzewinie
Boże przyjmij moją duszę
I zginął w głębinie
Żegnał góral swą góralkę, idąc w świat daleki,
mówił: żegnaj moja miła, kochaj mnie na wieki.
O gdy za rok, za półtora powrócę do sioła,
to cię luba zaprowadzę na ślub do kościoła.
Minął roczek i półtora, a nie widać Janka,
wnet góralka zapomniała o słowach kochanka.
Za jakiś czas góral wraca z tą nadzieją w sercu,
że połączy się z swą lubą na ślubnym kobiercu.
Wstąpił do kościoła, widzi światła wszędzie,
i pyta się kościelnego: co tu dzisiaj będzie?
Oj góralu, oj, góralu, to ci mówię szczerze,
że twą lubą narzeczoną dzisiaj inny bierze.
Wchodzi orszak do kościoła, idzie panna młoda,
a to jego ulubiona, to jego Jagoda.
Panna młoda się spojrzała spod swojego wianka,
i tak nagle zobaczyła bladą twarz kochanka.
Panna młoda się pochyla na drużby ramiona,
gwar się zrobił po kościele: panna młoda kona.
Ludzie się porozchodzili do swojego sioła,
góral zapłakał żałośnie i wyszedł z kościoła.
Poszedł góral w góry, lasy, tam błądził do rana,
złożył ręce do modlitwy i wołał do Pana.